Kierując spojrzenie do wewnątrz, możemy zmienić sposób, w jaki postrzegamy nasze ciała.
Nasze ciało to nie tylko diety i fitness!
Kobiety przyzwyczajone są do tego, że mówi im się, co mają myśleć o swoich ciałach. Gdziekolwiek spojrzymy, jakiś „ekspert” podpowiada nam, jak być szczuplejszą, silniejszą, ładniejszą, zdrowszą. A naszą uwagę w tych sprawach szczególnie mocno przyciąga koniec i początek roku – te wszystkie „schudnij do Sylwestra” lub „w Nowym Roku bądź fit”…
Nie ma nic złego w tym, że chcemy wyglądać dobrze, być zdrowe i silne; czasami jednak zdarza się nam zagalopować i wtedy następuje kryzys – zaczynamy nienawidzić naszych niedoskonałych ciał.
Nie tak powinnyśmy same siebie postrzegać, uważa Christine Valters Paintner, autorka książki „The Wisdom of the Body” („Mądrość ciała”). Zaczęła ona zgłębiać zagadnienia własnej cielesności po tym, jak w wieku 21 lat zdiagnozowano u niej chorobę autoimmunologiczną.
„Ta sama dolegliwość zrujnowała organizm mojej matki – mówi Paintner. – Dzięki niej rozpoczęłam trwającą do dziś podróż, polegającą na nauce akceptacji mego ciała, wszystkich jego radości i zmagań”.
To, co odkryła, skłoniło ją do podjęcia pracy z kobietami poprzez kierownictwo duchowe i pomoc w osiągnięciu poczucia integralności.
„Nasza kultura promuje dominujący komunikat o wartości ciała i podsuwa nam tysiące sposobów, jak wydać pieniądze na poprawę wyglądu – stwierdza Paintner. – Przyjmujemy oczywiście tę krytykę do siebie i bezustannie myślimy o tym, jak źle wyglądamy. To jałowe i szkodliwe myśli, na wielu poziomach: fizycznym, duchowym i emocjonalnym”.
Czytaj także:
Jennifer Aniston, co zrobisz ze swoją urodą?
Dbając o ciało, nie niszczmy ducha
Tak wiele z nas boryka się z tym problemem. Próbując poprawić swój wygląd zewnętrzny, niszczymy się duchowo. Nasze dusze cierpią za nasze ciała. To bardzo źle, uważa Paintner.
„Na własne ciała patrzymy z zewnątrz – mówi. – Większość z nas filtruje własną samoświadomość przez to, jak inni nas widzą i martwi się, jak zostanie oceniona”.
Ale można spróbować innego podejścia, sugeruje Paintner: „Ogromna zmiana następuje wtedy, gdy spojrzymy do wewnątrz i zadamy sobie pytanie, jak czuje się moje ciało w tej chwili. Co sprawiłoby mu przyjemność, dało odpoczynek, odprężenie, nasycenie? Kiedy odzyskamy autorytet i rozpoczniemy rozmowę ze swoim ciałem, możemy odkryć wielką mądrość i wiedzę, jak iść przez życie w sposób lepszy i łaskawszy dla naszych ciał”.
To nie jest łatwy proces. Zaczyna się, opisuje Paintner, od uzyskania świadomości tych momentów, w których źle obchodzimy się ze swoim ciałem – fizycznie i mentalnie.
„To długa i powolna droga – mówi Paintner. – Zaczyna się od świadomego przyjęcia doświadczeń cielesnych, od zaprzyjaźnienia się z rozmaitymi odczuciami. Przypomina praktykę medytacji, kiedy uczymy się uważności wobec własnych myśli. Gdy zaczynamy się oceniać, możemy spróbować przyjąć to ze współczuciem, zamiast obwiniać się jeszcze bardziej. Możemy nauczyć się zwalniać tempo i regularnie sprawdzać, co czuje nasze ciało, biorąc trzy powolne, głębokie oddechy, kierując uwagę do wewnątrz i zadając sobie pytanie, co czujemy. To pomaga przerwać błędne koło i daje nam świadomość mądrości naszego ciała”.
Nauka odrzucenia kulturowych wzorców postrzegania ciała i własnych negatywnych myśli „może trwać całe życie” – podkreśla Paintner. Ale warto spróbować.
Czytaj także:
Dieta dr Ewy Dąbrowskiej: dla ciała i ducha. Czy to działa?
Przyjmij zaproszenie
„Zaproszenie do medytacji, ruchu i kreatywnej ekspresji, to sposoby na spotkanie z własnym ciałem, które wykraczają poza werbalne i linearne właściwości naszego umysłu, na intuicyjne i otwarte aspekty mądrości ciała – mówi Paintner. Celem nie jest odzyskanie sprawności ani utrata wagi, bardziej przypomina to modlitwę będącą sposobem na podtrzymanie relacji. Należy skupić się na procesie odkrywania”.
Rozluźnij pancerz
„Rozpocznij – podpowiada Paintner – od zwolnienia tempa i słuchania komunikatów płynących z ciała. Daj sobie czas na trzy głębokie, długie oddechy. Pierwszy krok polega na rozluźnieniu – rozluźnieniu fizycznego pancerza, który budujemy latami. Ćwiczenia oddechowe i łagodny ruch mogą nam pomóc wskazać miejsca, w których tworzy się napięcie. Kiedy łagodnie pracujemy z ciałem, odnajdujemy także ulgę emocjonalną i duchową. To wszystko się łączy”.
Pytaj i dziel się łaską
Paintner chętnie opowiada o Hildegardzie z Bingen, benedyktyńskiej przeoryszy z XII wieku, prekursorce ziołolecznictwa, i o jej idei „viriditas”, czyli „boskiej sile zazieleniania”. W myśl tej idei zaprasza do namysłu nad wszystkim, co robimy, i do rozstrzygnięcia, „czy jest to dla nas pożyteczne, czy niszczące”. Trzeba zadawać sobie pytania, czy jakaś aktywność, produkt lub postępowanie daje nam poczucie „bujności” w życiu.
„Stosuję to regularnie jako narzędzie oceny – mówi Paintner. – Inny klucz polega na tym, by nie osądzać się za dokonywanie złych wyborów, ale ofiarować sobie czułą wyrozumiałość”.
Artykuł pochodzi z angielskiej wersji portalu Aleteia
Czytaj także:
Magda Frączek: Twarde kobiety