Kupiec, który zmarł podczas mszy świętej. Kanonizowany już 14 miesięcy po śmierci. Mało znany w Polsce, a do dziś jest wzorem w wielu zachodnich korporacjach. Od jego imienia nazywane są firmy. Bohater tego artykułu, czyli święty Omobono (po łac. „Homobonus” – „dobry człowiek”, po polsku „Homobon”) Tucenghi żył w XII w., we włoskim mieście Cremona. Po ojcu odziedziczył majątek, który skutecznie pomnażał. Był bowiem bardzo dobrym, niezwykle przedsiębiorczym kupcem handlującym suknem.
Read more:
Św. Marek Eremita: mistrz odklejania od światowych obsesji [Wszyscy Świetni]
Biedni mają prawo do majątku bogatych
Wśród mu współczesnych wyróżniały go jednak nie tylko talenty handlowe, lecz również fakt, iż uważał zarobione przez siebie pieniądze za należące nie tylko do niego.
Sądził bowiem, że mają do nich prawo również ubodzy z Cremony, których nieustannie wspomagał. Fundował zatem przytułki i szkoły, finansował pomoc lekarską chorym, których nie było na nią stać. A w swoim domu utrzymywał i karmił grupę biednych.
Nie odmawiał zresztą pomocy finansowej nikomu. Dodajmy jeszcze, że fundował też pochówki i osobiście grzebał ubogich.
Św. Homobonus i katechezy dla ubogich
Jednocześnie był człowiekiem modlitwy: codziennie uczestniczył w odmawianiu brewiarza i w porannej mszy świętej. Podczas tej ostatniej wpatrywał się zwykle w krucyfiks i trzymał ramiona wyciągnięte tak, jakby sam był na krzyżu. W ten sposób chciał się upodobnić do Jezusa ukrzyżowanego.
Homobon jednak, nie tylko się modlił, lecz też sam prowadził katechezę ubogich chłopców. Wszystko to powodowało, że był w mieście znany, lubiany i bardzo szanowany. Dlatego zresztą wzywano go jako pośrednika w zatargach tak wewnątrz miejskich, jak i między miastami.
Read more:
Bł. Maria Teresa Ledóchowska. Specjalistka od robienia wiele z niczego [Wszyscy Świetni]
Bardzo szybko kanonizowany
Oczywiście i Homobon nie uniknął „krzyża”. Żona świętego nie podzielała jego wyborów życiowych. A współparafianie podejrzliwie przyglądali się jego ofiarności. Byli też niegodziwi kupcy, którzy chcieli wykorzystać dobroć swojego kolegi po fachu.
Umarł nagle, 13 listopada 1197 roku, podczas porannej mszy, w trakcie śpiewu Gloria („Chwała na wysokości Bogu”). Jego śmierć wstrząsnęła miastem i całym regionem. Wkrótce przy grobie Homobona zaczęły się dziać cuda, na co reakcją były pielgrzymki do tegoż grobu.
Reagując na usilne prośby wiernych, już rok i 2 miesiące po śmierci naszego bohatera, papież Innocenty III kanonizował go. Jak widać, było to superszybko. Co oznacza, że Homobon miał mocną opinię świętości.
Wyrazem tej opinii są następujące określenia świętego zawarte w bulli kanonizacyjnej: „Ojciec ubogich”, „Człowiek dobrego imienia i czynów”, „Pracowity w stałej modlitwie”, „Święty, który jak drzewo zasadzone przez strumienie wody, przynosi owoce w naszych czasach”.
Patron sprzedawców i biznesmenów
W 1202 r. jego zwłoki przeniesiono z grobu do katedry. Od tego momentu zaczął być oficjalnie czczony jako patron producentów sukna (sukienników) i krawców. Teraz jest – dodatkowo – patronem sprzedawców i biznesmenów.
A choć w krakowskim kościele Mariackim znajduje się jego relikwiarz, to w Polsce jest on mało znany.
Inaczej niż w wielu amerykańskich firmach, gdzie prezentuje się go jako wzór do naśladowania. W korporacjach popularne są też maskotki i statuetki na biurko przedstawiające Homobona i o nim przypominające. Są też firmy biorące od niego swoją nazwę, np. firma Omobono, specjalizująca się w IT i consultingu.
Święty z sakiewką
Dlaczego warto było przypomnieć św. Homobona? Choćby dlatego, żebyście wy, drodzy czytelnicy Aletei zajmujący się biznesem, wiedzieli do kogo się modlić o zysk i wzrost swej firmy oraz kogo naśladować.
Jak być podobnym do naszego świętego? Odpowiedzią jest jego atrybut, czyli znak, który z jednej strony odróżnia Homobona od innych świętych, z drugiej zaś, wskazuje na to, dzięki czemu stał się on jednym z nich.
Ponieważ atrybutem Homobona jest sakiewka, czyli woreczek z pieniędzmi, można powiedzieć, że stał się on świętym dzięki… pieniądzom! Z powodu swej przedsiębiorczości miał ich bowiem zawsze wiele, po to, aby – kierując się miłością bliźniego – pomagać nimi ludziom biedniejszym i mniej zaradnym niż on sam.
W ten sposób wyprzedzał praktyką wskazówki żyjącego później św. Tomasza z Akwinu, który pisał: „Rzeczy posiadane przez niektórych ludzi w nadmiarze, z prawa natury mają służyć ubogim”.
Read more:
Pół Jezus, pół żebrak. Na kilka dni cała Polska staje się uboga