„Musimy się poznać. Jeśli ja nie pojadę do Argentyny, ty musisz przyjechać do Watykanu” – usłyszał w lipcu Maximiliano Acuña. Papież zadzwonił do niego po tym, jak w wyniku wypadku stracił obie nogi. Papieska obietnica właśnie się spełniła.
I wtedy zadzwonił papież Franciszek
„Takich ludzi, jak ja mało kto zauważa. Jestem śmieciarzem, a teraz na dodatek kaleką. Franciszek dodał mi sił do życia” – mówi mężczyzna wspominając lipcowy telefon od papieża. Było to cztery miesiące po wypadku.
Czytaj także:
„Nie mogę chodzić ani mówić” – napisał papieżowi Gabriel. Niedługo potem miał niespodziewaną wizytę
Jak zwykle o świcie sprzątał ulice Buenos Aires, gdy nagle wjechał w niego rozpędzony samochód. Uderzenie było tak wielkie, że zmiażdżyło mu obie nogi. Nie było rady, lekarze musieli je amputować.
„Było to straszne doświadczenie, wiedziałem, że muszę zebrać się do życia dla moich pięciorga dzieci, jednak brakowało mi sił – wspomina Argentyńczyk. – Życie na wózku stało się koszmarem. Patrzyłem na siebie wyłącznie jako na ciężar dla moich bliskich. Wtedy właśnie zadzwonił papież Franciszek”.
Musisz przyjechać do Watykanu
Papież udzielił mu swego błogosławieństwa i dodał otuchy. Rozmawiali kilkanaście minut. Na zakończenie powiedział: „Musimy się poznać. Jeśli ja nie pojadę do Argentyny, ty musisz przyjechać do Watykanu”.
W realizacji całego przedsięwzięcia pomógł Gustavo Vera, argentyński związkowiec od lat zaprzyjaźniony z Franciszkiem. To on też wpadł na pomysł, by upamiętnić ofiarę Maximiliano przez ogłoszenie na 22 marca – dzień jego wypadu – Argentyńskiego Dnia Sprzątaczy.
Czytaj także:
„Papież nie bał się mnie objąć”. Opowieść człowieka zdeformowanego przez chorobę
Stanąłem twarzą w twarz z Franciszkiem
Spotkanie z papieżem odbyło się po środowej audiencji ogólnej (8 listopada). Wraz z Maximiliano przyjechała delegacja jego kolegów z pracy.
Franciszek powiedział mi, że muszę być silny, że mam dla kogo żyć. Mówił, że jestem dla innych przykładem tego, jak się podnosić z trudności i że przede mną jest jeszcze całe życie, podczas którego muszę być wzorem dla innych, a przede wszystkim dla moich dzieci – mówi mężczyzna.
Wyznaje, że spotkanie z papieżem było bardzo wzruszające. „Po wypadku stałem na granicy życia i śmierci. Wtedy na nowo poczułem miłość Boga, teraz papież dodał mi nadziei” – podkreśla. Franciszek serdecznie go wyściskał. Udzielił też swego błogosławieństwa.
Na plac świętego Piotra przyjechałem na wózku, miałem już jednak na nogach protezy. Gdy robiliśmy zdjęcia z papieżem, zapragnąłem wstać. Udało się! Stanąłem twarzą w twarz z Franciszkiem. Było to bardzo emocjonujące. Dla mnie przede wszystkim była to jednak zapowiedź tego, że kiedyś stanę na nogi i zacznę normalnie chodzić – wyznaje Maximiliano Acuña.
Czytaj także:
Narkomani, prostytutki, byli księża… Najbardziej zaskakujące papieskie „piątki miłosierdzia”