Dyan bał się, że już nigdy nie zobaczy swojej rodziny. Prawnicy powtarzali: „jeśli to się uda, będzie cud”. Kiedy w 2012 r. konflikt w Sudanie na nowo rozgorzał, Dyan, Alik i ich dwoje dzieci znaleźli się w niebezpieczeństwie. Mieli nadzieję, że jak najszybciej uda im się wyjechać z kraju i rozpocząć nowe życie. Na dodatek dowiedzieli się, że spodziewają się kolejnego dziecka.
Niestety, podczas wysiedlenia zniszczył się ich akt zawarcia małżeństwa. W świetle prawa, bez pisemnego potwierdzenia ślubu, Dyan był więc kawalerem, a Alik – samotną matką z dziećmi. Wyjazd takiej kobiety wchodził w rachubę, ale samotny mężczyzna musiał zostać.
Czytaj także:
Dziewczynka dowiaduje się, że zostanie adoptowana. Zobacz jej reakcję!
Dyan utknął w obozie dla uchodźców w Egipcie, a Alik z dziećmi poleciała do Stanów Zjednoczonych. Tam poznała dwie niezwykłe kobiety – Molly i Mary Claire, które poruszone jej historią, stworzyły przy kościele w Teksasie grupę 100 osób zaangażowanych w pomoc uchodźcom. Wszyscy modlili się, żeby Dyan mógł do nich dołączyć.
Amerykanki były przy trzecim porodzie Alik. Poruszały niebo i ziemię, gabinety prawników i polityków – żeby tylko rodzina ich przyjaciółki mogła być znów w komplecie. Słyszały wszędzie: „jeśli to się uda, będzie cud”. Ale nie poddały się, bo wiedziały, że cuda się zdarzają.
Po 4 latach Dyan przyleciał do Stanów Zjednoczonych. Przytulił żonę, wyściskał dzieci i w końcu poznał najmłodszego syna. Zobaczcie moment, w którym pada na lotnisku na kolana i dziękuje Bogu. Chyba każdy, kto akurat tamtędy przechodził, ukradkiem ocierał łzy…
Czytaj także:
Przeżyła rzeź w Rwandzie. Ocalała, by mówić i przebaczyć
Podobnych historii o rozdzielonych siłą rodzinach jest mnóstwo. Niestety – rzadko która ma szczęśliwe zakończenie.