Różnice między nami sprawiają, że działamy sobie na nerwy. Ale to dzięki nim uzupełniamy się niczym komplementarne puzzle.
Podobieństwa się przyciągają?
Gdy zaczęliśmy się spotykać, miałam wrażenie, że tak dobrze się dogadujemy, bo wiele nas łączy. Podobna wrażliwość, spójny system wartości, pryncypialność i poczucie humoru. Wydawało mi się, że jesteśmy tacy do siebie podobni, że świetnie to rokuje na przyszłość. Ta wspólna “przyszłość” właśnie trwa i w miarę jej trwania śmiać mi się chce na tamte wspomnienia. Wymienione przeze mnie powyżej cechy to już chyba pełna lista tych “licznych” podobieństw. No, może jeszcze to, że oboje nosimy okulary. Różnimy się diametralnie! Co sprawia, że czasem działamy sobie na nerwy.
Jak ogień i woda
Ja i plan lubimy trzymać się ściśle razem, za to mój ukochany wcześniejsze ustalenia traktuje raczej jako niezobowiązujące wytyczne. On stanowczo nie jest niewolnikiem planu, dostosowuje go do siebie i danej chwili. Mamy wyjechać w piątek, w środę wieczorem padnie pytanie, czy “może byśmy się szybko spakowali i pojechali jeszcze dziś”. Automatycznie mnie to spina i zaraz mam gonitwę myśli: co z noclegiem, co z jedzeniem, uwaga pośpiech, uwaga zmiana, uwaga przewody się przegrzewają!
Albo poruszanie istotnych i wymagających gruntownego przemyślenia spraw. Mój mąż porusza je wtedy, gdy przyjdą mu do głowy. Moim zdaniem w najmniej do tego odpowiednich sytuacjach i warunkach, typu szykujemy się do wyjścia na przyjęcie za 10 min. Ale czy mogę się temu dziwić, skoro nawet kwestię ewentualnych zaręczyn poruszył w autobusie?
Czytaj także:
9 sposobów, by pokazać mężowi, że go kochasz
Jak pieprz i sól
On też nie ma łatwo. Gdy pełen zapału i mocy dzieli się jakimś absolutnie genialnym pomysłem, właściwie zawsze zderza się ze stoicką ścianą, czyli ze mną. Przecież, moim zdaniem, nawet najbardziej genialne pomysły trzeba dogłębnie przemyśleć, zebrać tysiąc potrzebnych danych, kilkukrotnie rozważyć i sprawdzić jeszcze ze dwa razy, czy na pewno mamy wszystkie dane. Gdy więc on pełen werwy i inspiracji najchętniej zacząłby działać już w tej chwili – musi wpierw wysłuchać i zmierzyć się z serią moich niewygodnych pytań i pesymistycznych scenariuszy, które nieco studzą entuzjazm.
Na etapie randkowania starał się kreatywnie organizować nasze spotkania. Tu konferencja, tam kino, parapetówka czy bal. Podczas gdy ja najchętniej zostałabym w domu, bo najlepiej czułam się w tym samym gronie najbliższych przyjaciół, on czuł się jak ryba w wodzie, organizując coraz to nowe wydarzenia, na których poznawałam oczywiście wielu krewnych i znajomym królika (z których połowę chętnie zaprosiłby na nasze wesele, które w moich wyobrażeniach było początkowo małym, rodzinnym przyjęciem).
To wyzwanie i zadanie
O tak, różnimy się diametralnie! Jak więc możemy ze sobą wytrzymać? Ano możemy i na dodatek jest nam ze sobą całkiem dobrze! Odkrywanie różnic między nami rzeczywiście bywa starciem dwóch żywiołów, ale dzięki temu jest niesamowicie fascynujące! Potrzebna jest, tylko i aż, zmiana perspektywy. Mimo częstej irytacji nauczyliśmy się różnice akceptować, z czasem śmiać się z nich, a nawet bardzo sobie cenić. W praktyce odczuć, że…
Czytaj także:
Twój mąż nie musi modlić się tak jak ty
Ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny
Bo to właśnie ta jego otwartość i łatwość w nawiązywaniu kontaktów wciąż mnie urzeka. Jego promienny uśmiech i urok osobisty, dzięki któremu potrafił wywołać uśmiech na twarzy nawet pań z mojego dziekanatu! Z tą samą swobodą i życzliwością rozśmieszy znanego aktora, starszego pana na przystanku czy kasjerkę w sklepie.
Bo uwielbiam te niedziele, gdy wsiadamy do samochodu i zamiast wrócić do domu po mszy, on mówi: “Zabieram was na spontaniczną wycieczkę! Obiad zjemy po drodze”.
Bo wiem, że jest niezastąpiony w podejmowaniu szybkich decyzji. To nieoceniona pomoc, gdy ja w poszukiwaniu tego najlepszego utknę w gąszczu wyborów, nie mogąc ostatecznie zdecydować się na żaden.
Bo dzięki mojemu dystansowi i chłodnej analizie on musi działać bardziej racjonalnie. Jeśli chce mnie do czegoś przekonać, musi gruntownie przygotować się do tematu i podchodzić do niego kilka razy, co chroni nas przed prostymi do ominięcia błędami. A dzięki zorganizowaniu i planom, w sytuacjach nieprzewidzianych nie działamy w chaosie.
Właśnie dzięki nim uzupełniamy się niczym komplementarne puzzle. Albo jak dwa różne dźwięki, które choć oddzielnie mają ładne brzmienie, razem tworzą intrygującą harmonię. To właśnie dzięki różnicom, bardziej niż podobieństwom, ubogacamy się wzajemnie – na innych pozycjach, ale gramy w jednej drużynie. I zdecydowanie nie jest nam nudno!
Czytaj także:
Mężczyzna młodszy od kobiety? To pięknie!