Gdy 8-letni Jackson wchodził do szkoły, słyszał wyzwiska. Zaczął błagać mamę, by pozwoliła mu zostawać w domu…Któregoś dnia Jackson stwierdził, że nie założy więcej do szkoły okularów i aparatów słuchowych. Powód? Nie są cool. Niedługo potem zaczął pytać rodziców, czy pozwolą mu zakładać poza domem maskę. W końcu przyszły lęki i słowa: „Lepiej dla wszystkich będzie, jeśli umrę”.
Zespół Treachera Collinsa
Chłopiec urodził się z zespołem Treachera Collinsa, inaczej zwanym dyzostozą żuchwowo-twarzową. Ta choroba zdarza się raz na 10-50 tys. urodzeń i przejawia się skośnymi oczami, pomniejszoną żuchwą i zniekształconymi małżowinami usznymi.
Czytaj także:
Próba “S” – śmierć, która boli mniej niż życie
Jackson jest głuchy w ponad 70 proc., dlatego nosi aparaty słuchowe. Przechodzi także serię skomplikowanych operacji oczu. Kiedy mówi, jego głos brzmi tak, jakby wydobywał się spod wody. To wszystko sprawia, że jego obecność zwykle wywołuje poruszenie, nie tylko w szkole.
„Dorośli są gorsi niż dzieci – przyznaje ojciec chłopca, Dan Bezzant. – Pewnego razu przechodziła obok nas kobieta. Usłyszeliśmy, jak mówi: Widziałeś twarz tego chłopca?! Jeśli ona mówi takie rzeczy, co mówią jej dzieci? Jak się zachowują?”.
Post ojca na Facebooku
W końcu ataki na Jacksona przerosły jego rodziców. Dan i Kelley nie mieszkają już razem, ale wspólnie wychowują syna i bardzo przeżywają jego problemy. Gdy Bezzant po raz kolejny usłyszał w słuchawce zapłakany głos Kelley, coś w nim pękło. Chwilę później płakali oboje.
„Jackson jadł śniadanie w szkolnej stołówce, gdy trzej starsi chłopcy zaczęli go zaczepiać. Mówili, że wygląda jak potwór i wymyślali kolejne przezwiska. Na szczęście jeden z pracowników szkoły złapał ich na gorącym uczynku, ale słysząc o tym załamałem się” – mówił w rozmowie z EastIdahoNews.com.
Czytaj także:
10 najważniejszych rzeczy, których nauczyłem się po śmierci synka
Jeszcze tego samego wieczoru usiadł przy komputerze i zaczął pisać. O swoim cierpieniu, bezradności, niezgodzie na to, co spotyka jego dziecko. „Moje serce jest teraz w kawałkach” – zaczął.
Ten piękny młody człowiek, mój syn Jackson, musi znosić ciągły ogień poniżających komentarzy. Rówieśnicy w szkole codziennie nazywają go brzydalem, dziwolągiem i potworem. Mówi o samobójstwie… Ma zaledwie 8 lat! Mówi też, że nie ma przyjaciół i że każdy go nienawidzi. Dzieciaki rzucają w niego kamieniami i popychają go, krzycząc te przerażające słowa…
Dan zaapelował do wszystkich dorosłych. Bo to właśnie rodzice – jak twierdzi – ponoszą odpowiedzialność za zachowanie swoich dzieci.
Proszę, poświęć chwilę, żeby wyobrazić sobie, że to twoje dziecko. Poświęć chwilę, żeby opowiedzieć swoim dzieciom o niepełnosprawnościach. Opowiedz im o współczuciu i miłości do bliźniego (…). Proszę… podzielcie się tym… To nie powinno się przytrafić… nikomu.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=509096359434245&id=100010016567507
Internauci wspierają Jacksona
Na szczęście, internauci stanęli na wysokości zadania. Błyskawicznie udostępniali post Dana i pisali dziesiątki tysięcy komentarzy dla Jacksona. Słowa wsparcia płynęły (i nadal płyną) do niego z całego świata – z Węgier, Belgii, Turcji, Anglii, Słowenii, Polski… Zgłaszają się nauczyciele, którzy chcą mu przekazać listy od całych klas, pojawiają się zaskakujące zaproszenia, np. na wspólne obiady.
Czytaj także:
Już nie musisz dłużej walczyć, synku. Pożegnanie z 4-letnim Nolanem
Wspaniale zachowują się także sąsiedzi Jacksona. Jak podaje The Washington Post, niedługo po publikacji posta, do drzwi chłopca zapukali dwaj nowi koledzy. Przynieśli mu pudełko zabawek. Starszy dołączył też kartkę, na której napisał:
Hej, kolego, mam nadzieję, że te trudne chwile, przez które przechodzisz, skończą się. Też przeszedłem przez trudny czas. Czasami musisz tylko podnieść głowę i zrobić to, co chcesz i być tym, kim chcesz. Jeśli tylko będziesz czegoś potrzebował, po prostu wpadnij.
Jackson każdego dnia czyta z mamą miłe komentarze. Znów ma iskierki w oczach i powtarza: „Mamo, wszyscy mnie kochają”, „Tato, jestem sławny, prawda?”.
Czytaj także:
Jak wychować dziecko, które sobie poradzi?