Patriotyzm ekonomiczny… Czy na pewno wiemy, co oznacza? Tegoroczne Święto Niepodległości może być okazją, by wszechstronnie wyedukować się w tej dziedzinie, a przy okazji dobrze się pobawić. Jak? O tym Maciej Gnyszka w rozmowie z Jarosławem Kumorem.Jarosław Kumor: Skąd wziąłeś pomysł na Noc Wolności?
Maciej Gnyszka: Jeden z członków Towarzystw Biznesowych przyszedł do mnie w 2011 r. i stwierdził, że trzeba zrobić jakiś bal, ale nie miał okazji… Doszliśmy do wniosku, że Dzień Niepodległości aż się o to prosi. Po siedmiu latach, poza stworzeniem cyklicznego wydarzenia, które co roku ma miejsce 10 listopada i na którym patriotyzm nie jest paździerzowy, obciachowy czy polegający na mordobiciu, udało nam się też zbudować markę po prostu dobrej imprezy. O tym mówią sami uczestnicy.
A uczestnicy to bardzo szeroka gama różnych środowisk i osób…
Są przedsiębiorcy. Są i bezrobotni. Są znani dziennikarze, są nieznani lokalni działacze. Uczestniczyć może każdy. Zawsze pewnym wyzwaniem byli tu politycy, bo takie imprezy lubią być przez nich zawłaszczane albo piętnowane. Na paru pierwszych balach bilety wykupili czynni politycy i, jak się później dowiedziałem, oni myśleli, że to jest inicjatywa mająca dać początek jakiejś nowej partii politycznej, a ku ich zdziwieniu bal polegał po prostu na balu.
Powiedziałeś, że Noc Wolności to nie jest obciachowy patriotyzm. Jak więc ten patriotyzm byś określił?
Z jednej strony radosny, z drugiej strony nie „śmieszkowaty”, bo dla mnie polskość to elitarność. Ja się czuję spadkobiercą Kopernika, Chodkiewicza, Włodkowica – ludzi, którzy zadziwiali świat. Mamy naprawdę wspaniałą historię i uważam, że jesteśmy spadkobiercami tej klasycznej europejskości, której, w zasadzie, w Europie już nie ma. Dlatego zawsze chcę, by zdjęcia i materiały z balu pokazywały, że bycie Polakiem to bycie elitą. Na balu zawsze śpiewamy pieśni patriotyczne. Wydawałoby się, że ludzie przychodzą przede wszystkim potańczyć, a okazuje się, że nasi goście co roku maksymalnie chcą wydłużać czas przeznaczony na ten punkt.
Read more:
Czy chrześcijanin powinien być patriotą? I na czym polega prawdziwy patriotyzm?
No i w końcu mamy też aspekt charytatywny. W jaki sposób jest on realizowany?
Przede wszystkim przez aukcje. Uczestnicy je uwielbiają. Jest to jak największe, emocjonujące show, będące okazją, by wspomóc wybrane w danym roku organizacje.
Kto otrzyma wsparcie?
Między innymi będzie to Fundacja Jaśka Meli „Poza horyzonty”, Liceum dla Polaków ze Wschodu, czyli Fundacja dla Polonii czy Stowarzyszenie Wschód-Zachód, które wspiera Polaków na Wschodzie.
Chcę kupić bilet. Co mam robić?
Musisz wejść na www.nocwolnosci.pl. Trzeba się pospieszyć, bo okazuje się, że już przekroczyliśmy półmetek sprzedaży biletów. Po raz pierwszy tak szybko.
I Kongres Patriotyzmu Ekonomicznego to wydarzenie towarzyszące Nocy Wolności. Wstęp tylko dla przedsiębiorców?
Nie tylko, choć głównie dla nich, a ku mojemu zdziwieniu zgłaszają się też naukowcy czy socjologowie.
Chcecie mówić na Kongresie ludziom, żeby kupowali produkty nieco drożej, byle były one polskie?
Tak. Badania pokazują, że jeżeli jakość produktu jest porównywalna, to ludzie są skłonni zapłacić do 20% więcej, jeśli mają pewność, że ich wspólnota narodowa na tym skorzysta. Kwestia jakości jest tu oczywiście fundamentalna, bo jeżeli mamy do czynienia z polskim producentem dziadostwa, to wręcz z dbałości o własną wspólnotę, powinniśmy wysyłać do niego negatywne sygnały i nie kupować jego produktów, mówiąc mu: ulepsz się!
Read more:
Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!
Kupiłbym polski produkt, ale pod warunkiem, że będzie on przynajmniej równy cenowo z zagranicznym. Czy to słuszna postawa?
Nie. Zwróćmy uwagę, że pewna niemiecka sieć supermarketów spożywczych swoją ekspansję w Europie Środkowej sfinansowała ze środków publicznych. Weszli na nasz rynek jako tanizna, wyeliminowali naszych i finalnie podnieśli ceny. Nie dlatego, że są lepsi, tylko dlatego, że mają finansowanie publiczne. Nie ma opcji, by polskie firmy nie miały w tej sytuacji droższych produktów, bo nie mają podpiętej kroplówki niemieckiego czy europejskiego podatnika.
Mówisz też o patriotyzmie gospodarczym. W czym on się przejawia?
Są to decyzje ekonomiczne, które zapadają w firmach i w sektorze państwowym. Wydawałoby się, że nie ma sensu wprowadzanie aspektu patriotycznego, zwłaszcza w przypadku inwestycji publicznych, ale np. Henryk Siodmok z Grupy Atlas opowiadał mi, że gdziekolwiek otwiera fabrykę, lokalny samorząd nie czuje żadnego podniecenia, natomiast jeżeli fabrykę otwiera jego niemiecki konkurent, to bez problemu doprowadzą drogę czy dadzą ulgę inwestycyjną.
Czyli wychodzi z nas czasami taka mentalność postkolonialna…
Tak. Spójrzmy np. na Giga Sport – polska gazeta, która na niemieckim rynku funkcjonuje od około 10 lat i od początku nie zdobyła tam ani jednego reklamodawcy, mimo że ma dobrą sprzedaż. Domy mediowe mówią jasno: nikt nie będzie wspierał w Niemczech polskiego wydawcy. To jest oczywiście szowinizm ekonomiczny, ale pokazuje pewną zasadniczą różnicę między nami, a np. Niemcami.
Wracając do samego Kongresu – czy będzie tam mowa właśnie o tym, o czym teraz rozmawiamy?
Mniej więcej tak. Chcielibyśmy, żeby nasi paneliści przyjrzeli się patriotyzmowi ekonomicznemu na różnych światowych rynkach. Chciałbym, żeby konsumenci, którzy będą brali udział w tym wydarzeniu, zarazili się ideą, a przedsiębiorcy, których będzie większość, przede wszystkim się poznali, polubili, wzięli swoje wizytówki. Będę zadowolony, jeżeli sala będzie świeciła pustkami, bo wszyscy będą w kuluarach. Zapisy na Kongres też oczywiście nadal trwają. Dlatego zapraszam czytelników na stronę internetową wydarzenia.
Kiedy myślę o jakiejś wspólnej wartości, która łączy obydwa te wydarzenia, to prócz patriotyzmu nasuwa mi się katolicyzm. Czy możemy powiedzieć, że jest on tutaj pewną klamrą?
Według mnie, w polskich warunkach on jest w zasadzie oczywisty. Nie na darmo funkcjonuje ta zbitka słowna „polak-katolik”. To nie jest nic pejoratywnego. Po prostu, na tym fundamencie wyrosła polskość. Zawsze, ilekroć Noc Wolności wypada w piątek, proboszcz parafii św. Barbary w Warszawie jest pozytywnie zaskoczony, że prosimy go o dyspensę. Okazuje się, że dla naszych uczestników jest to ważne. Zawsze, kiedy ma miejsce taka sytuacja, odbieram szereg telefonów z pytaniem, czy o to zadbaliśmy. Nie jest to bal katolicki, ale ten katolicyzm jest tu oczywisty jak woda w akwarium.
Read more:
5 niezwykłych świętych liderów i ich przepis na rozwój biznesu