Wydarzenia w Katalonii prowokują niektórych do kolejnego już „straszenia Śląskiem”. Czy jest się jednak czego obawiać?
Będąc dzieckiem pogranicza, jestem w naturalny sposób chroniony przed pogardą dla inności. Dzisiaj jest dobry czas dla pograniczy kulturowych. To wróży pogodę dla Śląska – napisał ks. prof. Jerzy Szymik w „Akropolu z hołdy, czyli teologii Śląska”.
Jestem przekonany, że mimo ostatnich wydarzeń w Katalonii i rozwoju debaty publicznej w Polsce, słowa ks. prof. Jerzego Szymika, wypowiedziane w 2002 roku, nie straciły ani trochę na aktualności.
Śląsk: wpływy polskie, morawskie i niemieckie
Śląsk jako trójkąt, „gdzie ścierają się, konkurują ze sobą i wzajemnie się wzbogacają wpływy polskie, morawskie, niemieckie” (tamże 46), nie jest dziś dla nikogo zagrożeniem, lecz ubogaceniem. Choć nie wszyscy tak to widzą, a wydarzenia w Katalonii prowokują niektórych do kolejnego już „straszenia Śląskiem”.
Szef MSWiA Mariusz Błaszczak na antenie Polskiego Radia powiedział, że „wydarzenia w Hiszpanii to przestroga dla Polski” i przypomniał, że „w Polsce jest takie stowarzyszenie, które ma autonomię w nazwie”, przywołując w ten sposób do tablicy Ruch Autonomii Śląska. Po ministrze przed rzekomymi separatystycznymi zapędami RAŚ przestrzegali w mediach m.in. posłowie PiS: Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Ryszard Czarnecki i Stanisław Pięta.
Ruch Autonomii Śląska
Problem jest podwójnie złożony. Po pierwsze, tego typu wypowiedzi tylko dowartościowują stowarzyszenie, które nawet wśród samych Ślązaków jest kontrowersyjne, a już na pewno nie reprezentuje ich wszystkich.
Ruch Autonomii Śląska, jak każda siła społeczno-polityczna, potrzebuje paliwa. Jest nim obecność w mediach, bycie podmiotem debaty publicznej, bo tylko to przekłada się na społeczne poparcie i ewentualne wyborcze mandaty. Straszenie RAŚ w chwili obecnej pracuje więc na korzyść tego stowarzyszenia.
Nie każdy Ślązak (nieważne, czy bliżej mu do Polski, Niemiec czy na Morawy) popiera Ruch Autonomii Śląska. Stowarzyszenie to nie jest przyjmowane wśród Ślązaków bezkrytycznie, o czym się lubi w debacie ogólnopolskiej zapominać. W Sejmiku Województwa Śląskiego RAŚ ma cztery mandaty, dla porównania PO ma ich 17, a PiS 16. Do Sejmiku Województwa Opolskiego stowarzyszenie to nie dostało się, zdobywając tam tylko nieco ponad 2% poparcia.
Narodowość śląska
Trzeba jednak oddać RAŚ, że przez 27 lat swojego istnienia dodaje debacie o tożsamości regionu wyrazistego kolorytu. Wyrazem tego jest choćby Narodowy Spis Powszechny w 2002 roku, przed którym RAŚ poruszył debatę o narodowości śląskiej.
W wyniku tego aż 173 tys. ankietowanych zadeklarowało przynależność do narodowości śląskiej. Warto jednak zauważyć, że w wyborach samorządowych kilka miesięcy później na RAŚ głos oddało łącznie tylko 56 tys. osób na terenie dwóch województw. Oznacza to, że zapotrzebowanie na wyrażenie swojej odrębnej tożsamości śląskiej jest w tym regionie duże, ale nie przekłada się automatycznie na głosy dla RAŚ.
Mówiąc w skrócie, na Śląsku toczą się niebanalne debaty o tym, czy istnieje naród i język śląski. Jednak, aby je zrozumieć, należy się im bez uprzedzeń przyjrzeć. Warto Ślązaków spróbować zrozumieć. Politycy rządowi i opozycyjni powinni rozmawiać ze Ślązakami z różnych stron, przekonań, narodowości i opcji politycznych. Nie powinni zostawiać miejsca wyłącznie Ruchowi Autonomii Śląska.
Ważne jednak, by nie doklejali Ślązakom żadnych łatek, ani niemieckich, ani polskich, ani jeszcze innych. Łatki prowokują w Ślązaku nerwowość. Żyjąc w trójkącie kultur, gdzie co chwila przesuwano granice państw, mając często w rodzinie zarówno przodków niemieckich, jak i polskich czy morawskich, Ślązak unika jednoznacznych definicji.
Ślązacy nie chcą własnego państwa
Po drugie, żaden Ślązak przy zdrowych zmysłach nie dąży do utworzenia własnego państwa. Separatystyczne akcenty są na Śląsku obecne co najwyżej przy piwie, nigdy jednak w poważnej debacie. Zbyt dobrze wiadomo, zarówno w Opolu, jak i Katowicach, że niepodległość tego regionu to polityczna i ekonomiczna fikcja. Ślązacy nie dążą i nie dążyli nigdy do własnego państwa.
Ale zawsze chcieli świętego spokoju i możliwości samodzielnego zarządzania przed sia o swoim placu i chałpie.
I tym właśnie jest autonomia. Ślązacy mieli ją w II Rzeczpospolitej, od 1922 do 1939 roku, zarządzając swoimi sprawami poprzez własny parlament i posiadając własny budżet, a także własne szkolnictwo czy policję. Dzisiaj podobnych rozwiązań ustrojowych jest w Europie więcej. I nie chodzi tylko o Katalonię.
Czytaj także:
5 wynalazków chrześcijaństwa, które zmieniły Europę
Autonomia regionu
O pewnej samodzielności swojego regionu mogą mówić m.in. Sycylijczycy i Sardyńczycy, a także mieszkańcy Trydentu-Górnej Adygi we Włoszech, gdzie językiem urzędowym obok włoskiego jest niemiecki. Rozwiązania autonomiczne znane są w Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Danii.
W Niemczech natomiast każdy z krajów związkowych posiada autonomię na mocy własnej konstytucji (Landesverfassung), która określa własną legislatywę, egzekutywę i judykatywę. Niemieckie kraje związkowe mają autonomię w przestrzeni szkolnictwa, kultury, mediów, bezpieczeństwa wewnętrznego (własna policja), czyli w obszarach jakże ważnych dla tożsamości regionalnej, nie szkodzących jednak jedności całego państwa.
Mądrość władz centralnych polega bowiem na tym, że korzystając z różnych mechanizmów politycznych, umożliwiają regionom pewną autonomię, zakładając tym samym swoisty wentyl bezpieczeństwa. Przekazując polityczną odpowiedzialność władzom regionalnym, odbierają separatystom wiatr z żagli.
Czytaj także:
Referendum w Katalonii: starcia z policją. Kościół apeluje o dialog
Autonomia Śląska a separatyzm
Jestem świadom tego, że Polska ma inny bagaż historyczny, a co za tym idzie, inny system polityczny, oparty na innej konstytucji. Nie rozumiem jednak, dlaczego straszy się autonomią Śląska, przyrównując ją do separatyzmu (nie tylko aktualna ekipa rządząca pokazała brak wyczucia dla tego regionu).
Ślązakom chodzi o większą samodzielność i pogłębienie własnej samorządności. Wynika to ze specyfiki tego regionu. Różne modele w Europie dowodzą, że taka samodzielność w ramach państwa jest możliwa. Potrzeba tylko szczerej debaty i przysłuchania się mieszkańcom regionu.
Rosnące naciski i zastraszanie sprawią tylko, że w Ślązakach wzrośnie opór, chęć zrobienia na skwol (na przekór). A wtedy rzeczywiście władze w Warszawie wyhodują sobie własny „problem kataloński”.
Zacząłem cytatem z ks. prof. Szymika, zakończę słowami jego mistrza. Emerytowany ordynariusz opolski abp Alfons Nossol mawia często: „Biją we mnie trzy serca: morawskie, polskie i niemieckie”. I trzeba zaakceptować ten fenomen. Jak cały Śląsk i Ślązaków.
Czytaj także:
Kilka faktów, które pomogą Ci zrozumieć sytuację w Katalonii