Dążąc do bogactwa trzeba pamiętać, że prawdziwe nadzieje trzeba ulokować w zupełnie innym majątku.
Czy pieniądze są złe?
Pieniądze nie są z natury złe. Wręcz przeciwnie, mają naprawdę wiele wspólnego z duchowością chrześcijańską. Czy w takim razie gromadzenie ich dużej ilości, bogacenie się jest czymś złym, czy może jest raczej objawem Bożego błogosławieństwa? A może właściwiej, kiedy bogactwo oznacza coś dobrego, a kiedy coś przeciwnego Bożemu prawu?
Rozwój człowieka, także pod kątem kwestii ziemskich (intelektualnych, materialnych, w tym finansowych) to coś niesamowicie dobrego, bowiem zamierzonego odgórnie w planie zbawienia. Jak słusznie ktoś zauważył – Bóg daje człowiekowi ziarno i umiejętności, ale chleb z tego musi upiec już on sam. Aby dobrze to zrozumieć, trzeba wrócić do podstawowej prawdy o rodzicielskiej relacji łączącej ludzi ze Stwórcą.
Jako prawdziwy Ojciec chce, aby Jego ukochane dzieci mogły się rozwijać, korzystać z własnych umiejętności, mnożyć swoje talenty, a przede wszystkim dążyć do świętości. Życie ziemskie nie stanowi tylko pewnego wstępu do wieczności, ale samo w sobie ma być czasem do owocnego wykorzystania. Dzieci zawsze są chlubą swoich rodziców, a chwałą Boga jest człowiek! Zatem Bogu, nawet bardziej, niż samemu człowiekowi, zależy na tym, aby Jego dzieciom było dobrze także materialnie. Przypomina o tym Jezus: „Ojciec mój wie, czego wam potrzeba”.
Bogactwo – czy może być błogosławieństwem?
Rzeczywistość ziemska objawia jednak nader często, że bogactwo i pieniądze mogą budować olbrzymie struktury zła niszczące ludzkość. Jak zatem pogodzić te dwa pozornie sprzeczne podejścia? Najlepiej wrócić do wspólnoty Kościoła pierwszych wieków czy zgromadzeń zakonnych – „Wszystko mieli wspólne” (Dz 4, 32). Majątek zakonu nie należy do nikogo osobiście; każdy zakonnik ślubuje ubóstwo, jednak cała wspólnota posiada pieniądze służące zapewnieniu potrzeb. Bogactwo, choć stanowi ogromne niebezpieczeństwo dla pojedynczej osoby, w perspektywie wykorzystania wspólnotowego staje się koniecznym dobrem.
Read more:
Pieniądze w Kościele. Masz gęsią skórkę? Przeczytaj ten tekst!
Swojego majątku w takim układzie nie powinno odnosić się tylko do siebie. Człowiek zawsze funkcjonuje w jakiejś wspólnocie. Ma rodzinę, przyjaciół, znajomych w pracy… Myślę, że niemal każdy oburzyłby się na świetnie usytuowanego materialnie ojca, który swoje pieniądze zatrzymywałby tylko dla siebie, nie dzieląc się nimi ze swoimi dziećmi i żoną, czyli nie wykorzystując ich w kategorii rodziny, ale tylko indywidualnie. Skoro tak bardzo naturalne wydaje się to w kwestiach rodzinnych to tak samo powinno funkcjonować to w przestrzeni innych wspólnot, a ostatecznie całego społeczeństwa.
Uczciwe bogactwo
Bogactwo uzyskane uczciwą pracą, poświęcaniem czasu i mądrym inwestowaniem niewątpliwie wynika z dobrze umiejscowionego w systemie wartości pragnienia rozwoju i zapewnienia bytności materialnej sobie i najbliższym. Zatem, jak czymś na wskroś dobrym, cieszy się Bożym błogosławieństwem. Nie można jednak zapomnieć, że niemal nigdy nie wynika ono tylko i wyłącznie ze zdolności jednostki. W jego zdobywaniu uczestniczy świat zewnętrzny: pracownicy, klienci, kontrahenci, ludzie bliscy, którzy wspierają, a nawet ludzie z odległych miejsc i czasów, którzy swoimi decyzjami kształtowali lub kształtują rzeczywistość wokół.
Budowanie osobistego majątku zależy więc także w jakiś sposób od całej ludzkości, całej wspólnoty, mniejszej lub większej. Cała wspólnota powinna mieć swój udział w zysku. Nie chodzi mi tutaj absolutnie o to, że komuś słusznie nie przynależą się uczciwie zarobione pieniądze! Swój dług wdzięczności, ten udział innych we własnym zysku człowiek spłaca w najróżniejszy sposób automatycznie – poprzez podatki, które mają zapewnić potrzeby całości społeczeństwa, poprzez pensje wypłacane pracownikom itp.
Potrzeba tylko nieustannej świadomości, że bogactwo ma służyć wszystkim, że pieniądze mają zawsze należeć do mniejszej lub większej wspólnoty, bo tylko wtedy należycie będą spełniać swoje zadanie. W innym wypadku mogą doprowadzić do destrukcji nie tylko jednego człowieka, ale i całych społeczności.
Doskonale obrazuje to Chrystus: „Błogosławieni ubodzy…” (Mt 5, 3) – by być ubogim trzeba samemu mieć niewiele, a właściwie to nie mieć nic. Tylko wtedy można przyjąć dar królestwa niebieskiego. A jak samemu nie mieć nic posiadając jednocześnie bogactwo? Nie czuć się właścicielem, a tylko zarządcą. Bo ostatecznie pieniądze zostaną w świecie, który człowiek opuszcza, a „gdzie skarb wasz, tam i serce wasze” (Łk 12, 34). Dlatego dążąc do bogactwa trzeba pamiętać, że prawdziwe nadzieje trzeba ulokować w zupełnie innym majątku w myśl mądrych słów św. Teresy od Jezusa: „Solo Dios basta. Bóg sam wystarczy.”
Read more:
Można zarabiać mało i żyć w obfitości. W czym tkwi prawdziwe bogactwo?