Jeśli naprawdę chcesz, by dzieci pozwoliły ci uczestniczyć w swoim szkolnym życiu, nie pytaj ich o nic…„No, to cześć!”, „Pa”, „Nara”, trzaśnięcie drzwi. Dotarły na miejsce zbiórki, a po drodze nie wydarzyła się żadna z tych okropności, które dzięki swojej bujnej wyobraźni i niemałej pomocy mediów potrafię sobie wyobrazić.
Są wszystkie. Przeliczam dzieci w samochodzie. A raczej busiku: trzy rzędy po trzy miejsca. Ileż to razy wykorzystałam ten szczęśliwy zbieg okoliczności do powtórek mnożenia przez 3.
„Mamo, daj spokój!”. Czy nie powinniśmy szukać przełożenia szkolnej wiedzy na codzienność?
Jak to możliwe, że potrafią zapamiętać najdrobniejsze szczegóły z życia filmowych gwiazdeczek, a nie są w stanie zmagazynować w swoich ślicznych główkach tabliczki mnożenia? Tajemnica.
Read more:
Jeżeli wykonujesz te 4 czynności, jesteś… genialnym rodzicem!
Co było w szkole?
Niemniej tajemnicza była dla mnie do niedawna kwestia odpowiedzi na kurtuazyjne, wydawałoby się, pytanie: „co tam w szkole?”, czy też w wersji numer dwa: „co dziś robiłaś/eś?”.
Ręka do góry, kto twierdzi, że najczęstsza odpowiedź nie brzmi „nic”. Ewentualnie w nieco bardziej irytującej wersji: „phhh” ze wzruszeniem ramion. I jeszcze wersja pełnozdaniowa: „Nie pamiętam”.
Jakoś nie widzę lasu rąk…
Próbowałam wszystkiego. Zmieniałam ton głosu, czekałam, aż dotrzemy do domu, a wszystkie plecaki, worki, kurtki, bluzy, karty pracy, rysunki i cały ten szkolny rynsztunek zostaną wdzięcznie rzucone na podłogę w korytarzu, kusiłam marchewką czy krakersem. Nic. Wywrócone oczy, wzruszenie ramion, jakieś chrumkania, chrząkania, a wszystko to okraszone lekko zjadliwymi uwagami najstarszej, nastoletniej latorośli.
A przecież rozwiązanie cały czas było w zasięgu ręki. Miałam je przed nosem, tylko nie umiałam go dostrzec.
Read more:
Twoje dziecko ma rację – “zadania domowe są głupie”
Dobry sposób na rozmowę
A ty co robiłaś, mamo, kiedy byliśmy w szkole?
Bingo! Oni chcą wiedzieć – tak, oni też! – co robię podczas ich nieobecności. I przecież ja też w odpowiedzi nie znoszę wyliczać kolejnych czynności, uważając, by niczego nie pominąć.
Ja też lubię, nawet bardzo, podzielić się jakąś ciekawostką czy małym odkryciem. Opowiedzieć o czymś zabawnym, czy lekko irytującym. O wpadkach, sprzeczkach i niespodziankach. O czym myślałam, kiedy szłam na zakupy, kogo spotkałam na bazarku, że kupiłam jajka, bo fajnie byłoby dziś upiec ciasto.
„A masło mamy?”. Jest, spoko.
I wyjaśnić, że znalazłam ten granatowy sweter, którego tak długo szukałam, niesłusznie oskarżając domowników o podstępne przywłaszczenie. I wiem już, z której torebki wylatywały mączniaki. Z tych nasion sezamowych, które kupiliśmy pięć lat temu, pamiętacie. Tak, wyrzuciłam.
Zauważyłam, że kiedy tak robię, kiedy opowiadam najpierw o sobie, dzielę się swoimi emocjami czy przemyśleniami na temat jakiegoś zdarzenia, choćby banalnego, innymi słowy, kiedy serwuję im moje codzienne życie, którego przecież są częścią, w ich oczach pojawia się błysk ożywienia. I to nie jest sztuczka czy podstęp, żeby wyciągnąć z nich zeznania.
Po prostu traktuję ich jak równych sobie.
Read more:
30 pytań, które możesz zadać dziecku, by zacząć rozmowę
Dzieci też chcą wiedzieć
Dzieci chcą wiedzieć, co robię, jak się czuję, co myślę, ale nie lubią – a kto lubi? – być zmuszane do zdawania szczegółowych sprawozdań z lekcji, które póki co – dzięki Bogu – tego dnia już się skończyły.
Kiedy ja idę na pierwszy ogień, odważnie odkrywam siebie, swoje radości, małe sukcesy, ale i porażki, i znużenie, one też to robią. I oto nagle, całkiem niespodziewanie (gdyby za punkt odniesienia brać znudzone spojrzenia z samochodu) dochodzi do przeciążenia serwera z powodu zbyt dużej ilości wejść, wylewają się emocje, bo kolega udaje, że mnie już nie zna, a ta nowa nauczycielka to – tak mamo, jest w porządku, ale przesadza, nie można nawet pisnąć…
No, właśnie, chciałam się z wami podzielić tym wspaniałym odkryciem (prochu).
Chcecie wiedzieć, co wasze dziecko robiło w szkole? Nie pytajcie go o to. Opowiedzcie o swoim dniu. I tyle.
Read more:
„Przestałam czuć jego ruchy…”. Świadectwo mamy, która straciła dziecko w 37. tygodniu ciąży