Kilka „kłopotliwych” faktów z życia Jezusa często służy nam jako argument w obronie naszych ostrych, bezkompromisowych wypowiedzi wymierzonych w drugiego. Bo przecież Jezus też nie przebierał w słowach, więc my po prostu robimy to samo, co On. Na pewno?Kampania #JezusNieHejtował, która trwa na naszym portalu i w mediach społecznościowych od 13 do 19 października, została przygotowana przez portal Aleteia.pl w ramach tegorocznego Dziedzińca Dialogu.
Czytaj także:
„Jezus nie hejtował”. O co chodzi w akcji portalu Aleteia.pl?
Hasłem naszej akcji są słowa: „Jezus nie hejtował”. Ten, kto je widzi czy słyszy, może zadać bardzo uzasadnione pytanie: No jak nie hejtował, jak hejtował? Powywalał kupców ze świątyni, faryzeuszów wyzywał od obłudników i grobów pobielanych, Syrofenicjance zasugerował, że jest psem, no i sam jasno wyłuszczył: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową” (Mt 10, 34n).
Tych kilka „kłopotliwych” faktów z życia Jezusa często służy nam jako argument w obronie naszych ostrych, bezkompromisowych wypowiedzi wymierzonych w drugiego. Bo przecież Jezus też nie przebierał w słowach, więc my po prostu robimy to samo, co On. Na pewno?
Jezus – Człowiek doskonały
Jezus jest prawdziwym Bogiem, ale i prawdziwym człowiekiem. Więcej nawet – On jest doskonały nie tylko w swoim Bóstwie, ale i DOSKONAŁY w swoim człowieczeństwie. (Więcej na ten temat można poczytać w Katechizmie Kościoła katolickiego, punkty 470-483.)
To oznacza, że Jezus był niesamowicie dojrzałym, wewnętrznie zintegrowanym, panującym nad sobą i samoświadomym mężczyzną, który zawsze i we wszystkim pozostawał zjednoczony z Ojcem i wypełniał Jego wolę. To były po prostu wyżyny człowieczeństwa w najczystszej postaci. Czy ktoś z nas z ręką na sercu może powiedzieć, że też już jest doskonały w swoim człowieczeństwie?
Czytaj także:
Sztuka prowadzenia dyskusji wg św. Ignacego
Jezus – prawdziwy Bóg
Dorastając w Nazarecie czy potem prowadząc działalność apostolską, Jezus nie przestał być Bogiem. Czyli nie przestał „dysponować” Boską wiedzą. Jak mówi Katechizm (punkty 473 i 474), Jezus posiadał „Boską zdolność przenikania myśli ukrytych w ludzkich sercach”, a także miał znajomość „wiecznych zamysłów”.
To oznacza, że – jak nikt inny – znał ludzi, do których komunikował (czasem w niełatwy dla nich sposób), znał ich historie, motywacje, grzechy i dobre pragnienia. Wiedział więc, co do nich przemówi, co ich przemieni, co będzie najbardziej skuteczne, jak Jego słowa będą rezonować w ich życiu i jakie przyniosą owoce. Czy ktoś z nas także może się pochwalić taką „kompleksową” wiedzą na temat bliźniego, z którym wdaje się w dyskusję?
Miłość nie może hejtować
I wreszcie – czy ktoś z nas może ze stuprocentową pewnością zagwarantować, że jego JEDYNĄ intencją niczym niepohamowanego napominania brata jest dobro, szczęście i zbawienie tegoż? I że nie kieruje nami nic innego, jak tylko CZYSTA MIŁOŚĆ? Bo Jezus tak właśnie miał. O nic innego Mu nie chodziło.
Dlatego, biorąc na warsztat różne definicje hejtu, trudno odnaleźć w nich choćby ślady zachowań Jezusa. Bo czy Jezus chciał kogoś obrazić? Czy czerpał przyjemność i satysfakcję z trudnych komunikatów, którymi niektórych musiał dla ich dobra poczęstować? Czy chciał komuś dokuczyć, żeby poczuć się lepiej? Czy chciał dzięki ostrym słowom przypodobać się swojej publice?
Słowo „hejt” pochodzi od angielskiego „hate” – nienawidzić. Gdzie tu miałoby być miejsce dla Boga-Miłości?