Kiedy już pragniesz rozwijać się duchowo, raz zauważasz, że idziesz do przodu, a innym razem, że stoisz w miejscu. Nasze odczucia jednak często są mylne. Jak podkreśla o. Fryderyk William Faber, życie duchowe „jest tkaniną sprzeczności”. Jak zatem rozpoznać, że faktycznie postępujemy duchowo?
Ważną cechą wspominanego w nagłówku niezadowolenia z obecnego stanu jest wzrost w pokorze. Odczuwamy swoje słabości, dostrzegamy je i to rodzi w nas pokorę. Dzięki temu osoby postępujące są pokorne i nie wywyższają się nad innych. Wiedzą bowiem, że wszystko to, co osiągają na swojej duchowej drodze jest łaską Bożą.
Niezadowolenie to nie powinno zaś siać niepokoju i odwodzić od postanowień czy zaprzestania dalszego rozwoju. To niezadowolenie powodowane jest przez pragnienie postępowania na drodze świętości.
Ciągłe zaczynanie na nowo jest kolejną oznaką postępu duchowego. Nie powinno to oznaczać zmiany praktyk duchowych, zmiany spowiednika, ogólnego stylu, jaki mamy w swoim życiu duchowym. Ciągłe zaczynanie na nowo to nic innego jak nieustanne odnawianie pragnienie służenia Panu Bogu, ale też odświeżanie gorliwości w naszym postępie.
Aby zrozumieć dobrze ten punkt, wyobraź sobie wielki pałac, do którego wchodzisz. Masz dwie możliwości. Skorzystać z mapy i obrać sobie za cel dojście do biblioteki lub szukanie biblioteki „na chybił-trafił”. W pierwszym przypadku znajdziesz bibliotekę na mapie i narysujesz sobie ścieżkę do niej prowadzącą. Możliwe, że gdzieś pobłądzisz, ale z mapą szybciej znajdziesz właściwą drogę, mając wytyczony cel.
W drugim zaś będziesz przypadkowo otwierać kolejne pokoje. Łatwiej możesz się zniechęcić takim szukaniem w labiryncie, a co gorsza, porzucisz szukanie biblioteki, zadowalając się siedzeniem na schodach.
Powinniśmy zatem skupiać się na pewnym odcinku naszej drogi duchowej, co oznacza wzięcie na tapetę określonego nawyku w pracy nad cnotą, słabością czy też skupienie się na określonych umartwieniach. W ten sposób widzimy naszą pracę i łatwiej nam będzie określić czy na danym odcinku drogi postępujemy.
Tu z kolei ważne jest wpatrywanie się w siebie w czasie modlitwy. U niektórych występuje tzw. pociąg duchowy, czyli odczucie, że w danym czasie Duch Święty kieruje nas ku pewnym praktykom, działaniu czy pracy nad określoną słabością. Poddawanie się takiemu Bożemu kierownictwu jest oznaką postępu.
Co ważne, brak tego odczucia na modlitwie nie jest niczym złym i nie oznacza, że nie postępujemy duchowo. Każdy z nas jest inaczej prowadzony przez Pana Boga.
Samo pragnienie wzrastania w świętości ma mobilizować nas do dalszej pracy nad sobą. O. Faber zaznacza, że pragnienie świętości „pochodzi od Boga i jest drogocennym darem, rokującym wielkie nadzieje.” Wszystkie kolejne dary opierają się właśnie na tym pragnieniu.
Dokładny obraz samego siebie w rozwoju duchowym jest utrudniony z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest „sposób działania w Bożej ekonomii”, czyli po prostu to, że my nie jesteśmy w stanie całkowicie odgadnąć Bożych dróg.
Drugą zaś przyczyną jest nasza miłość własna. Jeśli zrobimy coś nawet bardzo małego, ale dobrego, to nasza miłość własna to wyolbrzymia. Bezpieczniej jest zatem patrzeć, czy jesteśmy na drodze Bożej, ale nie szukać niecierpliwie sposobów na spojrzenie, gdzie dokładnie jesteśmy w naszej wędrówce na drodze doskonałości.
Korzystałam z książki: O. Frederick William Faber, „Postęp duszy, czyli wzrost w świętości” cz. I, Wyd. Duc In Altum, 2009