Nie przepadam za tekstami w stylu “zasady złego wychowywania”, ale ostatnio zobaczyłam kilka obrazków z podobnym przekazem, które zapadły mi w pamięć. Co ciekawe, dowodem naszych “grzechów”, nie są nasze bezpośrednie czynny. Przeciwko nam świadczą zachowania naszych dzieci.
Jak każdy porządny rachunek sumienia, ten tekst ma skłonić do analizy naszych zachowań. Nie oskarżać, nie wytykać. Ma wzbudzić przemyślenia, zastanowienie nad naszymi postawami.
Opisane sytuacje mogą być tłumaczone na wiele innych sposobów, ma na nie wpływ etap rozwoju osobowości, wiek, sytuacja rodzinna… Ale nawet te fizjologiczne wybryki naszych
dzieci my, rodzice, możemy zaostrzać lub łagodzić. Dlatego zachęcam, by rozważyć
jaki udział mamy w tym, że nasze dziecko…
1. Kłamie
Pobrudziło nową koszulę, zgubiło czapkę, porwało korale, których miało nie ruszać. A może skala problemu jest większa, może wyszło na jaw, że pali lub ucieka z lekcji. Powodów tych sytuacji może być tak wiele jak ludzi, ale warto zadać sobie pytanie, dlaczego zamiast z nami uczciwie porozmawiać, dziecko wybiera kłamstwo.
Najprostszą odpowiedzią jest to, że się boi. Kary, krzyku, złości, a może niezrozumienia, niewysłuchania? Czyli naszej reakcji. Jakakolwiek by ona nie była – dziecko się jej obawia.
Czy to znaczy, że mamy przyklaskiwać absurdalnym lub groźnym pomysłom lub udawać, że wszystko jest super? Absolutnie nie! Ale bardzo ważny jest sposób, w jaki to przekazujemy.
Jeśli Twoje dziecko kłamie, jest to być może niezamierzony, ale efekt Twoich działań. Tego, w jaki sposób reagujesz na jego błędy. Który na dodatek nie sprawia, że dziecko tych błędów nie popełnia. Sprawia natomiast, że nie chce Ci o tym powiedzieć.
2. Nie wierzy w siebie
To trudne zadanie, zbudować własne poczucie własnej wartości. A co dopiero czyjeś?! A jednak przyjrzyjmy się małym dzieciom – wydaje im się, że są pępkiem świata. Dopominają się braw, pochwał, zachwytów, choćby tylko malowanych w naszych oczach i chętnie prezentują swoje najpiękniejsze na świecie malunki, tańce, akrobacje czy piosenki.
Nasze zadanie polega może więc bardziej nie na budowaniu, a raczej na nie zniszczeniu poczucia wiary w siebie, jaką już mają. Co wcale nie jest łatwe – im starsze dziecko, tym szybciej i łatwiej przychodzi nam krytyka. Wymagania rosną, a umorusana buzia już nie rozczula, a irytuje. Krytyka niewspółmierna do ilości słów uznania, słów budujących, doceniających.
Czasem nawet nie wprost, szczególnie my, kobiety specjalizujemy się w tej “sztuce” – dawania dobrych rad. Doradzamy, mówimy co i jak mają zrobić, dajemy wskazówki i uwagi zamiast dać naszą wiarę, że są w stanie to zrobić. Same. Tylko czy my w to naprawdę wierzymy?
3. Jest tchórzliwe
To pochodna tego co wyżej. Szczególnie gdy oprócz szeregu uwag, porad i poprawek, oczywiście zawsze w jak najlepszej wierze – pomagamy. Za szybko. Ratujemy nasze dzieci z opresji, nie dając im szansy się z nią zmierzyć. Dosłownie i w przenośni usuwamy wszelkie przeszkody spod ich nóg, aż w końcu przewrócenie się, choć rzeczywiście bolesne, urasta do rangi czegoś potwornego. Dużo bardziej strasznego niż otarcie i plaster.
W końcu i one się zniechęcą, zaczną się bać tego czegoś, co może się stać jak pobiegnę, wejdę wyżej, wezmę udział w konkursie, awansuję, zawalczę o miłość… Bo mama się bała, że to może zaboleć.
4. Specjalnie Ci przeszkadza
Jesteś obok, a jednak wciąż Cię zaczepia. Po prostu przeszkadza i jesteś przekonany, że w dodatku robi to specjalnie. Możesz być fizycznie, ale to może być za mało. Sam wiesz, jak to jest mówić do kogoś kto wpatruje się w ekran telefonu, tabletu, komputera, telewizora, gazety – czegoś co zabiera nam jego uwagę tu i teraz.
Być może te przeszkadzanie “na złość” jest ukrytym wołaniem – jestem tu i potrzebuję Cię całego. Tylko Ty i ja, nikt więcej. Ukrytym wołaniem o Ciebie. Spróbuj to docenić i być za to wdzięcznym – Twoje dziecko walczy o kontakt jak lew, bo tak mu na Tobie zależy.
5. Błyskawicznie wpada w złość
Podobnie jak wyżej – być może łatwiej zdobyć Twoją uwagę, będąc “niedobrym dzieckiem”. Krzyk i agresja budzą zdecydowaną i natychmiastową reakcję. Może łatwiej Cię zainteresować, grając Ci na nerwach. Sprawdź to! Daj dziecku siebie, swoją uwagę, czas, dobre słowo. A gdy wybuchnie złością, pomóż mu ją wyciszyć, nie odpłacając pięknym za nadobne. By zobaczyć efekt, potrzeba czasu, ale warto, bo jest duża szansa, że taka kochająca interwencja pomoże, a na pewno nie zaszkodzi…
Chcę podkreślić, że to nie są gotowe diagnozy. To garść przemyśleń do rozważenia. Warto uczciwie podejść do tematu, ale nie po to, by pogrążać się w poczuciu winy, ale tak jak w rachunku sumienia, po to by zobaczyć, co możemy poprawić. Powodzenia!