Jest o nim coraz głośniej. I pewnie będzie. To dobrze. A nawet bardzo dobrze. Takich przykładów bowiem potrzeba nam jak najwięcej. Ja przynajmniej potrzebuję ich jak powietrza.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Im bardziej zgłębiam wydarzenia z biografii ojca Dolindo Ruotolo (bo o nim mowa), z jego dzieciństwa, z okresu dojrzewania, wreszcie zaś z czasów kapłaństwa, tym bardziej pozostaję zawstydzony.
Tym bardziej uświadamiam sobie, jak wiele mi jeszcze brakuje. I jednocześnie jak mało wiem. Najzabawniejsze jest to, że jego biografia wyraźnie wskazuje, jak mało wystarcza, by zmienić to, co najważniejsze. Własne serce. Dobro bywa nie lada wyzwaniem.
Dziś chciałbym wam opowiedzieć o pewnym wydarzeniu z życia tego niezwykłego kapłana. W perspektywie jednej z największych pokus, na jaką, my, panowie, jesteśmy narażeni. Zaczynamy.
Czytaj także:
Co robić, gdy ktoś sprawia ci ból? Ta modlitwa przyniesie ukojenie
Chęć odwetu
Mowa o pokusie rewanżu. O oddawaniu pięknym za nadobne. A mówiąc po naszemu: o niedawaniu sobie dmuchać w kaszę. Może wyobraźmy sobie pewną scenkę. Albo najlepiej dwie. Na początek mam do ciebie prośbę. Spróbuj wczuć się w rolę opisywanego bohatera. Daj z siebie maxa. Postaraj się przeżywać z nim to wszystko, o czym poniżej.
Historia pierwsza
Kumpel w pracy zazdrości ci awansu. Widzi, że kierownictwo obdarza cię coraz większym zaufaniem. Zleca nowe projekty, oferuje podwyżki. Wreszcie z zawiści postanawia podłożyć ci świnię. Przeprowadza szeroko zakrojoną na całą firmę intrygę. Rzecz jasna, nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. W konsekwencji w kilka tygodni zostajesz postawiony przed zarządem firmy. Musząc tłumaczyć się z czegoś, co jest wierutną bzdurą. Odwracają się od ciebie koledzy z firmy. Kolejne wydarzenia następują jeszcze szybciej. Zostajesz zdegradowany. Wreszcie zaś wyrzucony z pracy. Lądujesz na bezrobociu.
I teraz wyobraź sobie, że spotykasz tego człowieka, który posługując się kłamstwem i szeroko zakrojonymi kontaktami, jest winny sytuacji, w jakiej się znalazłeś. Jesteście sami tylko we dwóch. Żeby było jasne: ten człowiek wcale nie żałuje swego czynu. Jest z siebie szczerze zadowolony. Osiągnął cel. Co robisz? Tak szczerze…
Historia druga
Wyobraź siebie, że spotykasz się z piękną i dobrą dziewczyną. Kochasz ją i powoli widzisz, jak trudno wyobrazić ci sobie życie bez niej. Aż pewnego dnia na horyzoncie pojawia się on. Jej były. Chłopak rozpowiada kłamstwa na twój temat, manipuluje wolnością twojej dziewczyny, spotyka się z jej rodzicami, rozpowiadając fałszerstwa o tobie, sieje ferment w środowisku, w którym obraca się dziewczyna. Wkrótce wszyscy jej znajomi nie chcą mieć z tobą nic wspólnego. Sama dziewczyna coraz częściej ma przed tobą tajemnice. Zdarza się, że gdzieś znika, nie odzywając się do ciebie przez dłuższy czas. Twój „życzliwy” wreszcie osiąga cel; dziewczyna zostawia cię, wracając do swego byłego.
I znów: po kilku tygodniach stajesz przed nim. Jesteście tylko wy dwaj. Facet za grosz nie żałuje swojej postawy. Mało tego: opowiada ci ze szczegółami, co robili z dziewczyną na ostatniej randce, jak było im ze sobą dobrze. Napawa się przy tym wszystkim twoim bólem i cierpieniem. Co robisz? Tak na serio…
Czytaj także:
Życie tego małżeństwa zmieniła od lat skrywana tajemnica. Jak wybaczyli?
O. Dolindo. Wyrzucić z serca nienawiść
To może ja zacznę. Ja tam wiem, co bym zrobił. Przynajmniej tak mi się wydaje. Znając swoją naturę, odruchy. Nie wytrzymałbym. Chciałbym, aby ten człowiek poczuł się choć przez chwilę jak ja. Mniejsza o to, czy zrobiłbym to fizycznie czy słownie, czy w jeszcze inny sposób. Prawdopodobnie poszłoby na przysłowiowe noże. Niestety.
Gdy ksiądz Dolindo spotkał po latach o. Domenico Fenocchiego – tego samego, który w sposób kłamliwy oskarżał go przed Świętym Oficjum, który uruchomił wobec niego lawinę prześladowań w Rzymie, który przekazywał donosy – po prostu zaczął go… pocieszać.
Jeszcze inaczej zachował się wobec sióstr Irmy i Lii Corsaro, swoich córek duchowych. Kobiet, które zdecydowały się go zdradzić i donieść na niego do Świętego Oficjum. Przez te donosy ksiądz Dolindo przez lata nie będzie mógł sprawować mszy św. Przez moment zakażą mu nawet spożywać Eucharystii! Gdy po latach spotka zdrajczynie, w ich własnym domu, do którego uda się w pokorze: uklęknie przed nimi i nie czyniąc im żadnego wyrzutu, poprosi o wybaczenie.
Wkrótce obie kobiety zaangażują się w ewangelizację. Jedna wstąpi do Akcji Katolickiej, druga założy Kongregację Małych Misjonarek Eucharystii. Tej drugiej trwa dziś proces beatyfikacyjny. Myślisz, że trwałby, gdyby ks. Dolindo postąpił według naszego (a przynajmniej mojego), iście „męskiego” schematu działania? Mam wątpliwości.
Panowie, jest się od kogo uczyć. Choć, sam muszę przyznać, że to cholernie trudna lekcja…
Czytaj także:
Dziennikarka dotarła do oryginału tekstu „Jezu, Ty się tym zajmij”. Pilnie strzeżony skarb
Autor korzystał z książki Joanny Bątkiewicz-Brożek pt. „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”, Wydawnictwo Esprit.