Jezusa „mamy” na wyciągnięcie ręki. Kiedy potrzebujemy sił lub natchnienia przed egzaminem, wzrasta studencka gorliwość i częstość modlitw. Kiedy coś po ludzku nawali, idziemy do Jezusa i u Niego szukamy pomocy. I bardzo dobrze. Mamy Jezusa w Eucharystii, w Komunii Świętej, w Najświętszym Sakramencie.
On jest dla nas. Tylko czy pamiętamy, że jest coś, co my możemy dać Jezusowi? O co On sam się nie upomni, a będzie wyczekiwał tego z tęsknotą?
Kiedy Maryja urodziła małego Jezusa w stajni (bo nie mówmy, że to była miła i przytulna „stajenka”), położyła Go w żłobie (bo nie był to uroczy „żłóbek”), dała Go nam, ludziom. Jako Matka Boga dała nam Zbawiciela. Jako Matka dała nam swoje małe i bezbronne Dziecko. Czego potrzebuje małe i bezbronne dziecko?
Miłość i czułość
Małe dziecko potrzebuje przede wszystkim miłości, którą możemy dawać przez czułość, bezpieczeństwo, opiekę, uśmiech, bliskość, przytulenie. Jak przyjmujemy Jezusa dawanego nam przez Matkę Bożą?
Pomyśl teraz: Co robisz, kiedy przyjmujesz Jezusa w Komunii Świętej? Zastanów się, co wtedy mówisz, myślisz? Czy pamiętasz o Jezusie po wyjściu z kościoła? Czy dajesz Jezusowi swoją miłość i czułość?
Czystość
Św. Ludwik Maria Grignion de Monfort przed Komunią Świętą zachęca, aby błagać Maryję:
Widać tu szczególnie, że potrzebna jest nasza dbałość o czystość serca. Korzystajmy zatem z sakramentu pokuty wtedy, kiedy mamy nawet wątpliwość grzechu. Kiedy potrzebujemy lekarza, szukamy go natychmiastowo, kiedy potrzebujemy leku, szukamy apteki. Tak samo możemy szukać kapłana, kiedy potrzebujemy spowiedzi, nie tłumacząc się, że np. proboszcz naszej parafii w danej chwili nie spowiada. Niby mała rzecz, ale pokazująca Jezusowi konkretnie – szanuję Cię Panie, kocham Cię. Nic nie mogę Ci dać poza moją małą miłością.
Św. Teresa z Avila napisała:
Prawdziwy przyjaciel trwa i kocha. Obyśmy my tacy byli w naszej codzienności.