To jedno zdanie jest dla mnie wyrzutem sumienia w kilku kwestiach.Te słowa wypowiedział największy chyba wojownik w Starym Testamencie. Urodził się w Egipcie, a u boku Mojżesza wyszedł z całym narodem do Ziemi Obiecanej. Po latach okazał się następcą swojego mistrza i to on wprowadził Izraelitów do Kanaanu, robiąc tam przy okazji niezły bałagan.
Czytaj także:
Matka, żona, córka – to pełnia męskiej miłości. I wtedy pojawia się wnuczka…
Ma takie samo imię jak Jezus i ma swoją Księgę, która w Biblii występuje tuż po „Pięcioksięgu”. To jedno zdanie z Księgi Jozuego swego czasu mnie zachwyciło i po paru latach pozwoliło dojść do wniosku, że gdybym miał wskazać najbardziej męski fragment Pisma Świętego, to byłby to właśnie ten: „Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu” (Joz 24, 15).
Mężczyzna: przywódca
Mówiąc być może nieco kolokwialnie, Jozue po prostu był kozakiem. Po pierwsze, wybrano go na przywódcę Izraela po nie byle kim, bo po człowieku, o którym Księga Powtórzonego Prawa mówi: „Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz” (Pwt 34,10). Po drugie, Jozue dostał jasną misję: zdobyć Kanaan. I wykonał ją, choć wielu sparaliżowałby ogrom tego zadania.
Gdybym tyle czasu wędrował po niełatwym terenie, jakim jest pustynia, wiedząc, że na końcu tej tułaczki jest Ziemia Obiecana, oczekiwałbym raczej triumfalnego wkroczenia w dziewicze tereny, które będą dla mnie nagrodą po trudnym czasie 40 lat oczyszczenia.
Tymczasem Izraelici zostali oczyszczeni nie po to, by otrzymać tak po prostu nagrodę. Zostali oczyszczeni po to, by stoczyć decydującą walkę o ziemię, którą obiecał im Bóg. I Jozue na ich czele był wierny, nieugięty do końca.
Nie było w nim żadnego zniechęcenia. Była męska wola walki, która przynosiła zwycięstwa nad kolejnymi ludami w Kanaanie. Nie była to jednak droga doskonała. Była na tej drodze porażka z powodu świętokradztwa i była pokuta, co do której Jozue się nie buntował, a która pozwoliła dalej kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa.
Służyć Panu
Pierwsza część Księgi Jozuego to tekst, w którym zadziwiająco często pojawia się właśnie słowo „zwycięstwo”. W części drugiej obserwujemy z kolei efekty tego zwycięstwa, czyli dzielenie ziemi pomiędzy lud. Kiedy już Jozue wypełnił swoją wielką misję, mógł spocząć na laurach. Mógł powiedzieć, że zasłużył na nagrodę. Nie oczekiwał jej jednak.
Na sercu leżała mu natomiast kondycja duchowa Izraelitów, którym przypomniał ich powołanie i fakt, że są narodem wybranym i że to dzięki Bogu mają Ziemię Obiecaną dla siebie.
A niejako na ukoronowanie, na samym niemal końcu księgi, powiedział, dając przykład i będąc pierwszym w tym wyznaniu: „Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu”.
Czytaj także:
Naprawdę porywczy święty – mój wzór
Mężczyzna wdzięczny Bogu
To jedno zdanie jest dla mnie wyrzutem sumienia w kilku kwestiach. Jestem wobec Boga bardzo życzeniowy. Postawa służby to coś, do czego muszę się zmuszać. Kiedy w dodatku uda mi się dobrze wykonać jakąś pracę, wysprzątać dom, ogarnąć dzieci, gdy żona rano odsypia ciężką noc albo naprawić dawno zaniedbany, a potrzebny sprzęt, to automatycznie czekam na uznanie.
Jozue po zdobyciu Kanaanu nie wyszedł i nie powiedział: „jestem gość”. Powiedział, że ten zapał i wola walki ze swoją słabością i zniechęceniem, które otrzymał od Boga, by zdobyć Kanaan, nie dają mu innego wyjścia, jak tylko służyć Jemu. Był wdzięczny.
Pociągać przykładem
Nie zawsze potrafię być przywódcą dla rodziny. W słowach i czynach Jozuego widać to przywództwo. Nie ma tam zdania w stylu: „Ja będę służył Panu, a żony zapytam”. Mąż i ojciec to ktoś, kto pociąga przykładem.
Jako mężczyźni mamy potencjał, by w swoich rodzinach być autorytetami, które inspirują, ale za często ten potencjał marnujemy, bo nie lubimy być posłusznymi Bogu, w pokorze stawać przed Nim w prawdzie o swoich słabościach i pokutować za nie. Dopóki mam fałszywy i wyimaginowany obraz siebie, dopóty nie mam szans zbliżyć się do poziomu przywództwa, jakie widać u Jozuego. Przywództwa, które jest służbą – po pierwsze Bogu, po drugie bliskim.
***
Nie dziwię się, że Jozue i Jezus to to samo imię. Gdyby ktoś miał problem z tym, że nie ma w Biblii księgi, której autorstwo przypisywano by Jezusowi jako człowiekowi, to ma Księgę Jozuego – dla mnie księgę, która zawiera najbardziej męskie Słowo w Biblii.
Czytaj także:
Matka Boża Łaskawa – męskim okiem. Świadectwo Wojownika Maryi