Wiem, jak czuje się matka, która na fotelu ginekologicznym słyszy śmiertelny wyrok wydany na swoje nienarodzone dzieciątko. Sama kiedyś usłyszałam podobną diagnozę i wielu specjalistów namawiało mnie na zakończenie ciąży.
Helenka, Jeremiasz, bliźniaki
Helenka – 24. tydzień ciąży i zalecenia lekarzy, by wywołać natychmiast poród, bo mała ma liczne pęcherze w płucach. I tak nie przeżyje… Rodzice na szczęście nie chcieli tego słuchać, czekali do rozwiązania. Dziś dziewczynka, choć jest ciągle pod opieką lekarzy i dość często się przeziębia, rozwija się jak jej rówieśnicy.
Jeremiasz – USG połówkowe i wyrok: wielowadzie, maluch nie ma szans, wkrótce ciąża sama obumrze. Jago mamie nawet na infekcję podano silne antybiotyki – przecież dziecku nic już nie zaszkodzi… Chłopiec urodził się jako wcześniak, z wielu wad została tylko wada nerki, z którą da się żyć. Złą diagnozę lekarze tłumaczyli małą ilością wód płodowych, w wyniku czego obraz USG był mocno zniekształcony.
Bliźniaki – o tym, że w brzuchu mamy mieszka więcej niż jedno dziecko, rodzice dowiedzieli się w czasie badania KTG… dopiero na porodówce. Choć regularnie chodzili do ginekologa, ten nie zauważył, że jest to ciąża mnoga. Rodziców dziwiło tylko, że raz lekarz w czasie USG oznajmiał, że na pewno będzie chłopiec, innym razem, że z pewnością dziewczynka. Urodziła się zdrowa parka.
Read more:
Henio żył rok. To był najpiękniejszy rok w naszym życiu
Niedokładne badanie
Takich historii o błędnej diagnozie w ciąży jest bez liku, te miały miejsce w moim otoczeniu w ostatnim czasie… Nie piszę o nich, żeby wytykać lekarzom błędy, chcę tylko zwrócić uwagę, że badanie USG, które wykonywane jest w ciąży, jest bardzo niedokładnym badaniem. Niektórzy porównują je do oglądania obrazu przez mocno zaparowane szyby… Niestety, często na jego podstawie stawiane są wyroki życia i śmierci.
W medycynie wiemy i potrafimy coraz więcej, ale wiemy i potrafimy ciągle zdecydowanie za mało. Błędy w diagnostyce były i będą, bo na szczęście to nie my jesteśmy panami życia i śmierci.
Śmiertelny wyrok
Niestety rozumiem, jak czuje się matka, która na fotelu ginekologicznym słyszy śmiertelny wyrok wydany na swoje nienarodzone dzieciątko. Sama kiedyś usłyszałam podobną diagnozę i wielu specjalistów namawiało mnie na zakończenie ciąży.
Aborcja była pokazywana jako jedyna i najlepsza droga zarówno dla mnie, jak i mojego dziecka. Dlatego potrafię zrozumieć kobiety, które w obliczu takiej tragedii decydują się na zabieg. Nikt im nie pokazał innych możliwości.
Wiem też, że bez wsparcia najbliższych, a przede wszystkim bez dojrzałego mężczyzny u boku trudno byłoby o heroiczne decyzje. Do dziś pamiętam, jak siedziałam z mężem na korytarzu przed gabinetem kolejnego lekarza, gdzie musieliśmy podpisać deklarację, że nie chcemy zakończenia ciąży, a obok nas siedziała zupełnie sama, zalana łzami dziewczyna z maleństwem w brzuchu. Nie poznałam nigdy jej historii, nie miałam odwagi nawet się do niej odezwać, ale fakt, że obok niej w tak trudnym momencie nikt nie siedział, boli mnie do dziś.
Read more:
Porodówka dla kobiet, które rodzą śmiertelnie chore dziecko
Pomoc jest konieczna
Niestety, w debacie na temat aborcji zbyt skoncentrowaliśmy się na opowiadaniu, jak wielkim ona jest złem, a za mało na promowaniu miejsc, do których kobiety w potrzebie mogą się zgłaszać.
My dzięki Bogu w walce o życie naszego synka trafiliśmy na cudownych ludzi i świetne instytucje. Najpierw Fundacja S.O.S Obrony Życia Poczętego, która oferuje pomoc medyczną, psychologiczną oraz prawną wszystkim rodzinom w trudnych ciążach.
To oni skierowali nas do Instytutu Matki Polki w Łodzi. Tam istnieje pierwszy w Polsce oddział terapii płodu, gdzie od wielu lat przeprowadzanych jest szereg innowacyjnych operacji wewnątrzmacicznych. Lekarze, którzy tam pracują mówią wprost, że nie są w stanie pomóc wszystkim dzieciom, ale w medycynie już wiele widzieli, że nic nie jest na pewno i że warto próbować, bo jednak sporo maluchów udaje się uratować.
A pozbawiając kobietę nadziei i kończąc ciążę, nie daje się jej szansy pożegnania własnego dziecka, a to boli do końca życia. Lekarze z Łodzi mają zresztą na swoim koncie sporo sukcesów, o czym świadczą liczne zdjęcia uśmiechniętych maluchów i podziękowania od rodziców, które wiszą na korytarzach całej kliniki.
Życie pod gruzami
Wreszcie trafiliśmy pod opiekę Warszawskiego Hospicjum Dziecięcego. Instytucja ta wspiera zarówno rodziny oczekujące przyjścia na świat dzieci nieuleczalnie chorych, jak i pomaga w domowej opiece nad takimi maluchami. I choć hasło hospicjum wywołuje bardzo negatywne skojarzenia, dla mnie za tym słowem kryje się wiele miłości i życzliwości. Tak wiele dobra wnoszą do naszej rodziny ludzie, którzy tam pracują…
Kiedy przychodzi trzęsienie ziemi albo ma miejsce katastrofa budowlana, istnieje niepisany przepis, że na ruiny z ciężkim sprzętem wjeżdża się dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że pod gruzami nie znajdziemy nikogo żywego. A kiedy możemy mieć taką pewność? Skoro kiedyś ktoś przeżył w ruinach kilkanaście dni, to trzeba innym dać podobną ilość czasu.
Chciałabym, żeby podobne regulacje obowiązywały w przypadku wszystkich nienarodzonych dzieci. Skoro kiedyś maluch z podobnym rozpoznaniem urodził się zupełnie zdrowy, to czemu nie dać szansy kolejnym dzieciom?
Read more:
Dwie cenne duchowe lekcje, których udzielają nam dzieci