Gdy wybuchła II wojna światowa, Karolina Lanckorońska wiedziała, co robić. Mówiła, że nie ma zasług, ale uratowała przed śmiercią dziesiątki ludzi. A podczas przesłuchań wyprowadzała Niemców z równowagi.
„Znam dwa słowa: służba i zasługa. Zasług nie mam, służyć się starałam” – mówiła Karolina Lanckorońska, odbierając srebrny medal Cracoviae Merenti. Swoimi działaniami uratowała przed śmiercią dziesiątki ludzi. Odeszła w 2002 roku w wieku 104 lat. Była ostatnią przedstawicielką tego słynnego rodu. Pozycji nigdy nie wykorzystywała do osobistych celów. „Nazwisko moje, którego przecież nie wybrałam, uważam za zwiększenie mych zobowiązań wobec kraju” – mówiła do przełożonego w pracy konspiracyjnej ppłk. Adama Szebesty. Gdy wybuchła II wojna światowa, wiedziała, co powinna robić.
Karolina Lanckorońska
W styczniu 1940 złożyła przysięgę we lwowskim Związku Walki Zbrojnej. Musiała uciekać do Krakowa, bo konspiracja lwowska została w znacznej części rozpracowana. Widząc niemieckich żołnierzy idących we wzorowym porządku w pierwszym odruchu pomyślała, że tu będzie łatwiej, niż we Lwowie, w którym zachowania dzikich najeźdźców stały się legendą. We Wspomnieniach wojennych kobieta przywołuje rozmowę z metropolitą Sapiehą:
Przywitał mnie serdecznie i z wesołym wyrazem twarzy zapytał: „Krąży o pani pewna opowieść wodociągowa, o bolszewiku w pani mieszkaniu. Wiem, że mi pani jej szczegółowo opowiedzieć nie może, ale bardzo pragnę wiedzieć, czy odpowiada prawdzie”. Zrozumiałam, że tu chodzi o Pawłyszeńkę, który mył głowę w moim klozecie, i zapewniłam arcybiskupa, że to, co słyszał jest zgodne z rzeczywistością, jeśli chodzi o problem mycia głowy. Ucieszył się niepomiernie.
Lanckorońska przez chwilę łudziła się, że przecież „tu jest Europa”, istnieją granice, których kulturalni Niemcy nie ośmielą się przekroczyć. Szybko uświadomiła sobie, że nie mogła się bardziej mylić.
Czytaj także:
Janka Lewandowska. Jedyna kobieta zamordowana w Katyniu
Dożywianie 27 tysięcy więźniów
Rozpoczęła pracę pod rozkazami płk. Komorowskiego. Jej głównym zajęciem była działalność w Polskim Czerwonym Krzyżu. Rada Główna Opiekuńcza poleciła jej opiekę nad więźniami w Generalnej Guberni. Była do tej pracy idealna – świetnie znała niemiecki, miała wpływowych przyjaciół na całym świecie, nie brakowało jej odwagi i stanowczości. W wyniku jej akcji dożywianych zostało 27 tys. więźniów – wielu z nich uratowała życie.
W styczniu 1942 wyjechała do Stanisławowa. Gdy dowiedziała się o masowych mordach dokonywanych przez gestapo, niezwłocznie przesłała meldunek gen. Komorowskiemu. Jej działania wzbudziły podejrzenia szefa lokalnego gestapo, Hansa Krügera. Została aresztowana i przewieziona do więzienia. Podczas przesłuchań wyprowadziła Krügera z równowagi spokojnymi odpowiedziami.
„Pani ma odpowiedzieć na moje pytanie. Czy pani jest wrogiem Rzeszy Niemieckiej? Tak czy nie?”. – „Oczywiście, że tak”. – „A więc nareszcie” – i rzucił triumfalne spojrzenia na sekretarkę. „Notować” – dodał dobitnie. Dziewczyna pisząc, kiwnęła głową. Zwrócił się znów do mnie. „Od kiedy?”. – „Odkąd patrzę na bezmierne cierpienia moich braci”.
– napisała we wspomnieniach.
Krüger się wściekł. Zagalopował się i przekonany o wyroku śmierci, który i tak czeka Lanckorońską, przyznał się do zamordowania 25 profesorów ze Lwowa.
Pomoc włoskiej rodziny królewskiej
Oczekiwany wyrok śmierci uchyliła interwencja włoskiej rodziny królewskiej u Himmlera. Karolinę przewieziono do więzienia we Lwowie i polecono, aby miała tam – o ile to możliwe – wszystko, czego zażąda. Żądała codziennie góry jedzenia. Niemcy – znając rozkaz Himmlera – przynosili je w nieograniczonych ilościach. Żywność była – dzięki pomocy polskich strażniczek – rozprowadzana wśród polskich więźniów.
Lanckorońska okazała się zbyt niebezpieczna, żeby wypuścić ją na wolność. Wiedziała, co stało się z profesorami lwowskimi i kto jest za to odpowiedzialny. Na początku 1943 roku została przewieziona do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück.
Czytaj także:
Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów
Nie chciała wyróżnień
W wyniku interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża umieszczono ją w ogrzewanej izolatce, w której miała wygodne łóżko, pościel i codziennie świeże kwiaty.
Lekarz był grzeczny i mówił spokojnie i prawie uprzejmie, tak samo jak strażniczki. To ich zachowanie budziło we mnie jeszcze większy wstręt niż ich uprzednia brutalność, bo było dowodem, że na rozkaz potrafią wszystko, nawet zachowywać się jak ludzie
– pisała po latach. Nie chciała tego, czuła, że to nie w porządku wobec reszty więźniarek. Prosiła władze obozowe, aby przeniosły ją z powrotem do baraku. Przekonała ich dopiero głodówką, którą podjęła, aby wymusić powrót do towarzyszek niedoli.
Obozowe wykłady naukowe
Pod opiekę wzięła młode dziewczyny, wśród których szczególne miejsce zajmowały tzw. króliki (poddane zbrodniczym operacjom doświadczalnym). Wiele z nich nie przeżyło, wiele do końca życia nie mogło normalnie chodzić. Próbowała oderwać ich myśli od obozowego koszmaru. Opowiadała im dzieje Rzymu, tłumaczyła kulturę średniowiecza, dwa razy w tygodniu wykładała historię renesansu.
W obozowym piekle, kiedy kobiety codziennie umierały z wycieńczenia, możliwość obcowania z kulturą pomagała im przetrwać, pamiętać o tym, że człowiek nie jest tylko ciałem. Lanckorońska wspomina, że jednej z Polek udało się przemycić komplet dzieł Szekspira, które później ukryła w sienniku.
Były dnie, gdy o czytaniu mowy nie było, nie starczyło mi czasu ni sił, ale sama świadomość, że Król Lear czy Ryszard II są z nami, była dowodem, że świat jeszcze stoi
– pisała.
Czym są zasługi?
Na miesiąc przed końcem wojny, jako pierwsza Polka, wraz z grupą 299 Francuzek została zwolniona z obozu. Trafiła do Włoch i – nie mogąc wracać do Polski – wstąpiła do 2 Korpusu Polskiego gen. Andersa. Organizowała studia dla 1300 byłych żołnierzy jednostki. Zajęła się też spisywaniem „Wspomnień wojennych”. Jedni wydawcy odrzucili książkę, bo była „zbyt antyrosyjska”, drudzy, bo była „zbyt antyniemiecka”. Ostatecznie wydano je dopiero w 2000 roku.
Lanckorońska przed śmiercią podarowała Polakom nie tylko książkę, ale także bezcenną kolekcję dzieł sztuki gromadzonych przez przodków. Można je oglądać na Zamku Królewskim i na Wawelu. Pracy dla Polski i Polaków poświeciła całe życie. Gdy otrzymywała Krzyż Orderu Polonia Restituta mówiła jednak: „Czy oddanie wszystkich swych sił temu, co się najbardziej kocha, jest zasługą? Myślę, że nie”.
Czytaj także:
Krystyna Skarbek. Ulubiony szpieg Churchilla, Bond w spódnicy, agentka doskonała