Dietetyczny i light nie zawsze znaczy zdrowy. Zero kalorii na etykiecie to w rzeczywistości może być sporo kalorii. Pustych, ale tuczących!Kiedy urodziłam trzecie dziecko zaczęłam pić niskokaloryczne napoje gazowane. Wymyśliłam sobie, że zamiast okazjonalnie sięgać po te wysokokaloryczne, będę częściej pozwalała sobie na „dietetyczne”, bo to mniej szkodzi zdrowiu. Miałam ogromną nadzieję, że to będzie dobra dieta, że jeśli przerzucę się na picie napojów „light”, to uda mi się pozbyć kilku kilogramów pozostałych po ciąży.
Co pomaga dbać o linię, a co nie
Puszka tradycyjnego napoju zawierała ok. 140 kalorii, podczas gdy na etykiecie dietetycznego napoju typu cola pyszniło się ogromne, przyjazne i pociągające „zero”, usytuowane w niedalekim sąsiedztwie słowa „kalorii”. Naiwnie sądziłam, że im mniej kalorii wypiję, tym szybciej pozbędę się nadwagi. Prosty rachunek.
Ale szybko spostrzegłam, że choć moje matematyczne obliczenia były prawidłowe, coś poszło nie tak. Nie tylko nie straciłam nic w talii, ale nawet mi trochę przybyło. Poza tym, kiedy wcześniej cieszyłam się z rzadka tradycyjną colą, teraz naprawdę potrzebowałam tej „dietetycznej”. Potrzebowałam. W złego słowa znaczeniu. (I wcale nie z powodu, że smakowała lepiej niż ta klasyczna). Podjęłam drastyczną decyzję: muszę skończyć z nawykiem picia napojów gazowanych.
To było zdecydowanie najcięższe postanowienie (był akurat Wielki Post), które do tej pory sobie wyznaczyłam. Ale z dumą mogę powiedzieć, że wytrwałam w nim dłużej niż 40 dni. Jakieś wewnętrzne przekonanie, że coś jest nie tak jak powinno z napojami typu „light” pomogło mi trzymać się od nich z daleka przez wiele lat.
Czytaj także:
Porcja dobrego nastroju – co jeść, by nie dać się chandrze?
Pułapka słodzików
Kiedy opublikowano raport na temat szkodliwości dietetycznych napojów gazowanych z główną tezą, że są one równie niedobre jak tradycyjne, nie byłam całkowicie zaskoczona.
Raport został napisany przez Susan E. Swithers, profesorkę psychologii, która wraz ze swoim zespołem na Purdue University przez kilka lat prowadziła szczegółowe badania nad skutkami picia napojów gazowanych „ligth” i „regular”. Jej wypowiedzi brzmiały jakby była szczerze zaskoczona tym, co właśnie odkryła.
Uczciwie mówiąc myślałam, że napoje dietetyczne mogły być minimalnie zdrowsze w stosunku do tradycyjnych, ale w rzeczywistości tak nie jest.
W raporcie, który ukazał się w piśmie Trends in Endocrinology & Metabolism czytamy, że osoby pijące dietetyczne napoje gazowane nie tylko „zyskiwały” więcej kilogramów od tych pijących tradycyjne, ale także były bardziej narażone na zaburzenia metaboliczne, cukrzycę i choroby układu krążenia. Naukowcy uważają, że dzieje się tak ponieważ związki chemiczne (słodziki) zawarte w dietetycznych napojach oszukują i zaburzają nasze normalne procesy trawienne.
Jeśli sięgamy po potrawy lub napoje ze słodzikiem, gdy jesteśmy głodni lub zmęczeni, to nasz kolejny posiłek będzie pewnie bardzo kaloryczny.
Konieczne jest bowiem nadrobienie energii, jakiej nie dostarczył nam niskokaloryczny słodzik. Przyczyną zgubnego działania sztucznych substancji słodzących jest najprawdopodobniej to, że zaburzają równowagę pomiędzy uczuciem głodu i sytości oraz, co za tym idzie, samokontroli nad ilością spożywanego pokarmu, a to może doprowadzić do nadwagi i innych problemów zdrowotnych.
Czytaj także:
3 proste ćwiczenia przed poranną kawą
Nadal kocham bąbelki, ale…
Dla wielu z nas słowo dietetyczny znaczy mniej więcej tyle co: nie tuczy. Kojarzy się z tym, że można jeść do woli bez konsekwencji nadwagi. W związku z tym zachęcani sprytnymi działaniami speców od marketingu biegniemy do sklepu i kupujemy wszystko, co jest oznakowane „diet”, „light”, „zero”, „calorie-free” traktując te produkty jako zdrowe i bezpieczne. I za każdym razem nabieramy się. Albo sami siebie oszukujemy.
Zarówno badania naukowe, jak i doświadczenie życiowe wskazują, że aby zachować zdrowie należy wrócić do ciężkiej pracy nad sobą i starać się nieustannie zachować równowagę pomiędzy ćwiczeniami fizycznymi, łagodzeniem stresu psychicznego i zdrowym odżywianiem.
Oczywiście, jest to długa i uciążliwa droga, mogę podzielić się wypróbowaną przeze mnie sztuczką. W moim detoksie picia napojów gazowanych pomogło mi wielkopostne postanowienie i… woda gazowana. Bąbelki pomogły mi uporać się z łaknieniem dwutlenku węgla i nawadniać organizm. Nadal kocham „bąbelki”, ale teraz piję zdrową wodę, przefiltrowaną i schłodzoną (dietetycy zalecają pić do 8 szklanek dziennie).
Czytaj także:
3 proste przepisy na wzmacniające zielone soki
Warto nie zapominać na co dzień o zdrowym trybie życia: spacerujmy z naszym psem, dojeżdżajmy do pracy na rowerze, przygotowujmy zdrowe posiłki i spożywajmy je w miłej atmosferze z rodziną. A kiedy dopadnie cię ochota np. na kolejną colę „light”, zastąp ją szklanką gazowanej wody. Może z plasterkiem cytryny albo sokiem z owoców?