Po pochowaniu tak wielu dzieci bez ubranek postanowiła, że należy im się godny strój.LeighAnne Wright. Jest właścicielką domu pogrzebowego. Pochowała wiele dzieci z poronień, które często były przywożone do niej ze szpitala owinięte w papierowe ręczniki lub, co gorsza, w metalowych miseczkach. Ponieważ te dzieci są za malutkie, by nosić zwykłe ubranka niemowlęce, często były chowane bez żadnych.
Pewnego dnia LeighAnne zdecydowała, że to musi się zmienić.
Nie było w tym żadnej godności. A to właśnie ją chcieliśmy zapewnić tym dzieciom.
Zaczęła od uszycia kilku strojów, a obecnie dostarcza ciuszki do 31 szpitali w Wielkiej Brytanii i ubrała ponad 3,500 dzieci.
Czytaj także:
Znaleźć dar we wszystkim… nawet po poronieniu
„Co tydzień mamy zamówienie na takie ubranka”, mówi. W Stanach, gdzie rocznie dochodzi do poronień 2,400 dzieci (poronienie rozumiane jest tu zgodnie z definicją CDC, centrum kontroli chorób i zapobiegania – agencji rządu federalnego Stanów Zjednoczonych, jako utrata dziecka po 20. tygodniu ciąży).
Kiedy dziecko umiera – mówi LeighAnne – tracisz kontrolę nad tym wszystkim, co chciałeś dla niego zrobić, więc danie rodzicom choć trochę kontroli wydaje się pomagać im w procesie zdrowienia po stracie.
Ubranka, które szyje podkreślają godność tych najmniejszych ludzi i ogromną wartość, jaką ma ich życie. Nieważne, jak długie czy jak krótkie.
Nasza kultura zaczęła wartościować dzieci pod względem tego, czy są chciane czy ich kondycji zdrowotnej. Być może ten mały, ale tak pełen miłości gest, który podkreśla wartość każdego życia, nawet bardzo krótkiego, pomoże to zmienić.
Czytaj także:
Czapeczka, rożek i… niezapominajka – czyli żegnaj, dzieciątko
Artykuł ukazał się w angielskiej edycji portalu Aleteia