Seksualizacja dziewcząt i kobiet jest ich uprzedmiotowieniem – na lekcjach tańca czy w kolorowych czasopismach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Cztery lata temu zabraliśmy nasze córki z lekcji tańca. Obie uwielbiały tańczyć i chcieliśmy dać im szansę, by nauczyły się gracji, siły, poczucia rytmu i wszystkich innych korzyści płynących z tańca, niezależnie jak drogie to były zajęcia.
Przede wszystkim jednak nauczyły nauczyły się chodzić jak modelki i kręcić swoimi malutkimi tyłeczkami. No i nabyły kompleksów, bo ich skromne body nijak nie pasowały do topów z odkrytymi plecami i kostiumików francuskich pokojówek.
Czytaj także:
Sekret poczucia piękna i własnej wartości
Haley Stewart miała podobne doświadczenia i opisała je na swoim blogu Carrots for Michaelmas
Powiem rzecz oczywistą: kręcenie pupą przed publicznością to w żadnym wypadku nie jest balet. Może jestem w mniejszości, ale nie sądzę, żeby seksualizacja małych dzieci była „słodka”. Słodkie są małe baletniczki, które robią chassé przez całą szerokość sceny i plié w niewłaściwym momencie, a ty wtedy mówisz „ojej”. Słodkie zaś nie są seksualne gesty, narzucone małym dzieciom, które nie rozumieją tego, co robią.
Haley także zabrała swoje córki z lekcji tańca, po tym, jak jedna z nich przyznała się nauczycielce do dyskomfortu, jaki sprawiało jej polecenie kręcenia pupą przed lustrem, czego robić nie chciała. Podobnie jak my, Haley z mężem zapisali córki na lekcje sztuk walki zamiast tańca.
Na taekwondo moje dzieci uczą się gracji, siły i poczucia rytmu, i wielu innych fizycznych i umysłowych zalet. A co ważniejsze, uczą się, jak rozumieć swoje ciało.
Czytaj także:
Idealny kostium plażowy? Taki, który nie uwiera psychicznie
Starsza córka jedzie za parę tygodni na ogólnokrajowe zawody, w których każdy przypisany jest do konkretnej kategorii wagowej. Rozmawialiśmy ostatnio o tym, czym są te kategorie i co oznaczają – córka jest w górnej strefie swojej kategorii, więc musieliśmy zdecydować, czy utrzymać jej obecną wagę, czy sprawić, by odrobinę przybrała.
Zaczyna więc rozumieć pojęcie wagi i rozmawiać o niej w kontekście osiągnięć sportowych, a nie wyglądu. Zawodnicy wagi piórkowej i lekkiej są szybsi i sprawniejsi, ale też łatwiej ich przewrócić (za co przyznawane są punkty karne podczas sparringów). Zawodnicy wagi półśredniej i ciężkiej są powolniejsi, ale bardziej stabilni i mogą kopać silniej, ale nie tak wysoko.
Kiedy więc córka opowiada teraz o tym, ile waży, mówi w kontekście tego, do czego zdolne jest jej ciało, a nie o tym, jak wygląda.
Mayim Bialik opublikowała ostatnio na Facebooku notatkę o tym, że obecny trend, polegający na rozbieraniu modelek w rozmiarze plus w imię uznania i wzmocnienia ich podmiotowości, wcale nie na tym polega.
https://www.facebook.com/MissMayim/videos/10158870346175008/
To świetny filmik i powinniście go obejrzeć w całości, ale główna teza brzmi tak:
Pułapka, w którą wpadamy, polega moim zdaniem na tym, że zaczynamy utożsamiać tę podmiotowość nie z siłą, inteligencją czy pewnością siebie, ale z atrakcyjnością seksualną. Jeśli więc jesteś sportsmenką, aktorką, naukowcem, czy ogólnie – inteligentną, spełnioną kobietą, komunikat, który wysyłamy, zwłaszcza do młodych dziewczyn, brzmi: „Przede wszystkim bądź sexy”. Komunikat brzmi: „Powinniście darzyć mnie uznaniem, a to dlatego, że przedstawiam się wam jako obiekt seksualny.
To nie jest podmiotowość, to uprzedmiotowienie. Stara śpiewka – suma kobiecej wartości jest taka, jak jej atrakcyjność seksualna.
Czytaj także:
Kobieta czarująca. Jak odkryć w sobie piękno?
To paskudne kłamstwo, przeciwko któremu kobiety walczą od setek lat. Nie chodzi o to, że wrodzony sex appeal jest czymś złym – bo nie jest! Jest częścią procesu, w jaki rodzi się miłość i przywiązanie, w jaki pojawiają się dzieci. Ale nie jest jedyną rzeczą, jaką mamy do zaoferowania ani całością tego, czym jesteśmy.
Jako rodzice nie musimy siedzieć z założonymi rękami i pozwalać, by nasze córki i synowie uczyli się – o wiele za wcześnie – że dziewczynki są obiektami seksualnymi, a nie pełnymi, złożonymi, wspaniałymi istotami ludzkimi. To my płacimy za lekcje tańca, kolorowe czasopisma, stroje i kino – możemy więc (i powinniśmy) wybierać je starannie i mądrze, pamiętając o tym, że wychowujemy młode kobiety i młodych mężczyzn, a nie tylko zapewniamy dzieciom rozrywkę.