„Jeśli liturgia mszy świętej nie prowadzi do przełamywania podziałów, których tak wiele jest w Polsce, jeśli nie kieruje do solidarności z ubogimi, to nie jest autentyczną kontynuacją Ostatniej Wieczerzy Jezusa Chrystusa” – pisał bp Jan Chrapek.Byłby dziś koło siedemdziesiątki. Zbliżałby się powoli do biskupiej emerytury. Prawdopodobnie byłby jedną z bardziej znaczących postaci Episkopatu. Dokończyłby tworzyć swój program społecznego zaangażowania Kościoła i jego roli we wspólnocie – program, którego bardzo Polsce brakuje.
Ale nie dokończył. 18 października 2001 roku, w wieku zaledwie 53 lat, jadąc z Warszawy do Radomia w miejscowości Stare Siekluki z nieznanych przyczyn zjechał na przeciwległy pas. Samochód zderzył się z ciężarówką. Biskup Jan Chrapek nie przeżył wypadku.
Czytaj także:
Bp Jan Pietraszko: krakowska legenda. Po nominacji na biskupa pozostał proboszczem
Bp Jan Chrapek: ujmujący skromnością michalita
Zostało po nim mnóstwo dzieł i słów. Był to człowiek łączący akt z czynem, przesłanie z działaniem. Zostały po nim liczne dzieła miłosierdzia. Otwarcie Kościoła na media, którego był głównym architektem. Nagrody jego imienia: „Ślad” i „TOTUS medialny”.
Ten ujmujący skromnością michalita (przez pewien czas również przełożony generalny zgromadzenia) wyprzedzał swój czas. Jako biskup pomocniczy drohiczyński zainicjował zorganizowanie Ekumenicznego Kongresu Rodzin – jeszcze zanim takie frazy jak „kryzys rodziny” weszły na stałe do słownika polskich biskupów i księży.
Specjalista od mediów
Rozumiał – znacznie lepiej niż większość jego kolegów po fachu – konieczność medialnej obecności Kościoła i prowadzenia otwartej współpracy z dziennikarzami. Przyjaźnił się z przedstawicielami wszystkich środowisk. Nikogo nie wykluczał. Nikomu nie odmawiał wypowiedzi. Nie uznawał podziałów.
Nie był tylko praktykiem mediów, ale także ich wybitnym znawcą. Jako doktor socjologii zajmował się między innymi relacjami technologii komunikowania i kultury. Poszukiwał wpływów kultury i mediów na młodzież, wykładał na Uniwersytecie Warszawskim.
Nic dziwnego, że szefował Komisji do spraw Środków Społecznego Przekazu w polskim Episkopacie, a potem zasiadał w analogicznej Radzie w Watykanie.
Nikt nie rozumiał biedy tak jak on
Żadnego tematu się nie bał. Promował badania mammograficzne w diecezji radomskiej, której ordynariuszem został w 1999 roku. Spotykał się z młodymi, jeździł do domów opieki, otwierał stołówki i apteki dla osób bezdomnych, stawał po stronie osób z niepełnosprawnościami, chorych, cierpiących, recenzował transformację ustrojową, wypowiadał się na temat gospodarki.
I budził wrażliwość na potrzeby i problemy osób ubogich. Ojciec Krzysztof Mądel SJ mówił wręcz: „Nikt z nas, księży, nie rozumiał ludzkiej biedy tak dobrze jak on”. Zgadza się z nim Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”, który pisał: „Spośród wszystkich polskich biskupów po roku 1989 to właśnie on odznaczał się największą wrażliwością na problemy społeczne”.
Listy społeczne bp. Jana Chrapka
Był wielkim znawcą i praktykiem Katolickiej Nauki Społecznej. Zaledwie dwa lata zarządzania diecezją radomską wystarczyły mu, by napisać cztery potężne listy pasterskie na ważne tematy społeczne. I nie są to te listy, które znamy z ambon. To łącznie 120 stron pogłębionej refleksji i zaproszenia do uczestniczenia w niej. Czytało się je w domu, nie w kościele.
Czytaj także:
Polski kardynał, który na emeryturze pracował jako zwykły wikary. Na misjach w Afryce
Podejmował w nich kolejno temat biedy i ubóstwa, dobra wspólnego i wolontariatu. Ostatni, napisany miesiąc przed śmiercią, zatytułował: „Troska drugim imieniem miłości”. Trudno nie mieć poczucia, że to program niedokończony, niepodjęty przez innych biskupów.
Któż bowiem – jak biskup Jan Chrapek – tak wnikliwie analizuje dziś w Polsce problem ubóstwa, zwracając uwagę na jego nie tylko materialne, ale również kulturowe uwarunkowania? Kto mówi o psychospołecznych konsekwencjach bezrobocia, o rzeczywistości życia „od pierwszego do pierwszego”, o frustracji wynikającej z niespełnionych oczekiwań?
Kto przypomina, że „prawa rynku i ekonomii nie są jedynymi prawami, którymi winien kierować się człowiek, że ważniejsze od nich są prawa moralne, których niewątpliwym i poważnym naruszeniem są wszelkie formy wyzysku”?
Kto analizuje strukturę polskiej gospodarki, wskazując, jakie ma ona konsekwencje dla sytuacji tak wielu Polek i Polaków? Któż wskazuje, że „aby bogactwo było znakiem Bożego błogosławieństwa, nie wystarczy, że jest ono zdobywane z poszanowaniem sprawiedliwości, ale winno być jeszcze wykorzystywane dla czynienia dobra”? Kto przypomina, że już w XIX wieku w encyklice „Rerum novarum” papież Leon XIII uznał zasadę dobra wspólnego za „pierwsze i ostatnie po Bogu prawo w społeczności”?
Wyzwalająca miłość do ubogich
I kto to wszystko – systematycznie, całościowo i konsekwentnie, a nie od czasu do czasu – umieszcza w przestrzeni duchowej, perspektywie zbawienia? Biskup Chrapek wskazywał, że „naśladowanie Jezusa ubogiego nie może polegać na biernym przyjmowaniu nieludzkich i upadlających warunków życia”.
Pisał o wyzwalającej roli miłości Boga do ubogich. Przekonywał, że „Krzyż Chrystusa (…) jest znakiem sprzeciwu wobec wszelkich form zła, ucisku, biedy i niesprawiedliwości, które niszczą człowieka fizycznie i moralnie”.
To samo mówił o Eucharystii, wskazując, że „jeśli liturgia mszy świętej nie prowadzi do przełamywania podziałów, których tak wiele jest w Polsce i w naszym regionie, jeśli nie kieruje do solidarności z ubogimi, to nie jest autentyczną kontynuacją Ostatniej Wieczerzy Jezusa Chrystusa”.
Opinia świętości
To wszystko zostało po biskupie Janie. Została też po nim opinia świętości. Co i rusz ktoś upomina się o rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego. Nic dziwnego. Nigdy nie poznałem biskupa Chrapka – gdy zginął, miałem dziesięć lat. A jednak brakuje mi go jak mało kogo w polskim Kościele. Tak bardzo byłby dziś potrzebny jego głos.
Stał się dla mnie jednym z ważniejszych punktów odniesienia w myśleniu o chrześcijaństwie, ubogich, obowiązkach, nierównościach, moralności, gospodarce, podziałach społecznych. Czyli, w skrócie: o miłości, bo do tego się to wszystko sprowadza, co sam biskup Jan widział, pisząc w swoim pierwszym liście pasterskim, że „tylko miłość się liczy w życiu człowieka, miłość do Boga i ludzi”.
I wiem, że nie jestem w takiej pamięci o biskupie Chrapku sam. Skoro więc jego dewizą życiową była maksyma: „Idź przez życie tak, aby ślady twoich stóp przetrwały cię”, to można tylko dodać: Księże Janie, śpij spokojnie. Udało się
Czytaj także:
Żeby zostać księdzem, uciekł z domu. Dziś jest kardynałem, opiekunem bezdomnych i bezrobotnych