Wypadki samochodowe są jedną z głównych przyczyn śmierci dzieci. Każdy rodzic powinien to przeczytać.Kiedy stajemy się rodzicami, rozpoczynamy wielką, emocjonalną podróż. Także w dosłownym sensie – chcemy dokładnie wiedzieć, jak umieścić w aucie fotelik dla malucha. Kiedy Christine Miller opublikowała wstrząsającą historię śmierci swojego 3-letniego synka Kyle’a w wypadku samochodowym, zrozumieliśmy, że nie tylko musimy dokładnie przypinać nasze dzieci pasami, ale powinniśmy też wiedzieć, jaki fotelik jest odpowiedni do wieku i ciężaru tego najcenniejszego ładunku, który przewozimy.
Miller mówi, że „nie miała pojęcia, że ten poranek będzie ostatnim, w którym usłyszy śmiech i słodki głosik swojego synka, w którym zobaczy jego pełne życia i ciekawości spojrzenie”.
Tego dnia samochód, który przejechał na czerwonym świetle, uderzył w auto Millerów, wyrzucając Kyle’a z siedziska. Zginął na miejscu.
Read more:
Noc ciemna małżonków po stracie dziecka
Miller opowiada, że „śmierć Kyle’a była jak podróż na dno piekła, ból nie do opisania”. Wierzy też, że można było zapobiec tej tragedii, gdyby tylko Kyle miał pełny fotelik z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa, zamiast zwykłego siedziska-podstawki, które – tak wtedy uważała – było już dla trzylatka opcją właściwą.
Podstawka jest dla przedszkolaków nieodpowiednią opcją. Kyle ważył 20 kg – sądziliśmy, że to odpowiedni moment, by przesiadł się z fotelika na podstawkę. Ale przecież istnieją foteliki, w których można wozić dzieci do wagi 45 kg. Większość maluchów, nawet do 4-5 roku życia może też bezpiecznie podróżować w fotelikach montowanych tyłem do jazdy. Kyle był na siedzisku-podstawce, przypięty pasami, kiedy zdarzył się ten wypadek. Sądziliśmy, że jest bezpieczny. Myliliśmy się.
Jeden błąd. Błąd, który sprawił, że Miller poświęciła całe swoje życie temu, żeby podobna tragedia nie spotkała już nikogo innego. Mówi, że wypadki samochodowe to główna przyczyna śmierci dzieci, a statystyki pokazują, że „80-90% fotelików samochodowych instaluje się lub używa niewłaściwie!”.
Małe dziecko może doznać poważnych wewnętrznych obrażeń od samych pasów – jego miednica nie jest wystarczająco rozwinięta, by wytrzymać nacisk zwykłych pasów w chwili uderzenia. Podobnie ich układ kostny: gdy w wyniku wypadku miękki kręgosłup dziecka ulegnie wygięciu choćby o 6 mm, może to grozić paraliżem na całe życie.
W dwunastą rocznicę śmierci Kyle’a Miller opublikowała wzruszający film, który przedstawia kadry z życia jej synka. Możemy sobie zaledwie wyobrazić, co czuje matka, która traci „najsłodsze, najmilsze stworzenie na świecie”. Ale poza matczynym bólem jest w tym filmie przesłanie – pełnych fotelików o pięciopunktowych pasów bezpieczeństwa trzeba używać jak najdłużej.
Na filmie można zobaczyć, co dzieje się w chwili wypadku z dzieckiem podróżującym w foteliku i na podstawce, a także różnice między fotelikiem montowanym przodem i tyłem do kierunku jazdy. To wstrząsające zdjęcia. Gdyby Kyle jechał w foteliku z pięciopunktowymi pasami, montowanym tyłem do jazdy, żyłby do dziś.
Film kończy się prostą prośbą: „Przyjmijcie te informacje jako dar od Kyle’a. Użyjcie ich. Podzielcie się nimi”. Niech ci, którzy mają małe dzieci – własne, w rodzinie czy wśród przyjaciół – udostępniają tę wiedzę, by zapobiec podobnym bezsensownym tragediom.
Artykuł pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia