W relacjach między Polską a Ukrainą historia nie jest jedynym problemem. Są nim także różnice gospodarcze, nie do końca przepustowa granica, brak zaufania i przesunięcie przez Ukrainę Polski z miejsca czołowego partnera politycznego na dalszą pozycję. Kolejne lipcowe rocznice masakry Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej generują ostatnio coraz większą debatę w Polsce na temat wpływu nierozwiązanych problemów z historią na całkiem współczesne relacje polsko-ukraińskie. Od roku pojawia się nawet określenie sytuacji jako „polsko-ukraińskiego kryzysu historycznego”. Czy tak jest w istocie?
Opublikowany niedawno przeze mnie, Piotra Kościńskiego i Daniela Szeligowskiego (pod redakcją Anny Dyner) „Raport PISM” o ukraińskiej polityce historycznej dowodzi, że historia przynajmniej dla Ukraińców nie jest dominującym czynnikiem w ich myśleniu o Polsce. Co więcej, że dzieje wspólnych relacji nie są na Ukrainie przesadnie znane. Podobne dane są spotykane w wypadku Polski. Jesteśmy więc dalecy od „kryzysu historycznego”.
Z drugiej strony jednak, historia wzbudza emocjonalne wypowiedzi polityków. Nawet jeśli statystyka mówi swoje – emocje wskazują, że jest inaczej. Wspólna historia może być uznana za najważniejszy problem stosunków Polska – Ukraina A.D. 2017.
Czytaj także:
Po co nam rachunek krzywd?
Polska polityka gestów wobec Ukrainy
O tym, że historia może stać się problemem, przedstawiciele polskich i ukraińskich elit społecznych wiedzieli już dwadzieścia lat temu. Wbrew opinii niektórych współczesnych publicystów, mających – jak to czasem bywa – krótką pamięć, nikt nie próbował w latach 90. historii zepchnąć i jej ukryć. Poddano ją jednak zupełnie innym zabiegom. Polacy i polskie państwo zajmowało się w latach 90. przede wszystkim krytyką błędów popełnianych przez Polaków w przeszłości oraz pojednaniem polsko-niemieckim i polsko-żydowskim. Dialog historyczny z Ukrainą nie był priorytetem, ale nie był także na marginesie.
Z uwagi na większe znaczenie debaty wewnętrznej poznawaliśmy w Polsce historie błędów II RP w polityce narodowościowej, historię spalonych cerkwi Chełmszczyzny, przesiedleń Ukraińców i Łemków w ramach Akcji „Wisła” czy ukraińską stroną tragedii w obozie w Jaworznie. Polska jako pierwsza uznała ukraińską niepodległość i zamiast nacisków wybrała wobec swojego sąsiada politykę gestów. Nasza otwartość w sprawach historycznych miała nakłonić do podobnej otwartości partnera. Polski Senat przepraszający za Akcję „Wisła”, pomnik dla ukraińskich ofiar Jaworzna miały nakłonić polityków ukraińskich do podobnych gestów. Były one niewielkie, ale zauważalne.
Czytaj także:
„Trzeba było, to się ratowało”. Opowieść o Ukraińcach, którzy ocalili Polaków z Rzezi Wołyńskiej
Konflikt wokół Wołynia
Kolejnym mitem, z którym można się ostatnio spotkać, jest twierdzenie, że konflikty pomiędzy Polską a Ukrainą w dziedzinie historii pojawiają się dopiero teraz. Wołyń jest nim co najmniej od 2003 roku, czyli od kontrowersji związanych z obchodami sześćdziesiątej rocznicy tej zbrodni, kiedy to prezydenci Kwaśniewski i Kuczma w Porycku/Pawliwce wspólnie oddali hołd ofiarom, ale nie wyrazili wprost, kto był za tę zbrodnię odpowiedzialny. Przewodniczący ukraińskiej Rady Najwyższej –Wołodymyr Łytwyn próbował wynegocjować z Markiem Borowskim zmianę wspólnej uchwały obydwu parlamentów. Wtedy najważniejszym problemem była kwestia odnowienia i otwarcia Cmentarza Obrońców Lwowa, której nie zdołano rozstrzygnąć przez ponad dekadę i która tkwiła w zawieszeniu, a rozwikłać ją zdołano dopiero po „Pomarańczowej Rewolucji”.
W okresie prezydentury Wiktora Juszczenki (na Ukrainie) i Lecha Kaczyńskiego (w Polsce) udało się zresztą wiele uczynić, a w Hucie Pieniackiej i Pawłokomie udało się wspólnie (zrobili to obaj przywódcy) oddać hołd ofiarom – choć znowu jedynie sprawcy mordów na Ukraińcach zostali nazwani z imienia. Prezydentura Juszczenki zakończyła się kolejnymi nieporozumieniami. Następna okrągła rocznica zbrodni wołyńskiej (w roku 2013) miała miejsce już w czasie, kiedy na Ukrainie sprawował władzę Wiktor Janukowycz, wspólnych obchodów nie przeprowadzono, a prezydenta Komorowskiego zaatakowano przed katedrą w Łucku.
Rewolucja Godności i jej konsekwencje przytłumiły dyskusje dotyczące problemów historycznych. Niemniej pojawiły się one ponownie juz wkrótce.
Czytaj także:
“Wołyń”: z dala od nacjonalistycznych, polityzujących i manipulatorskich interpretacji [recenzja]
Brak zaufania między Ukrainą i Polską
Historia nie jest jedynym polsko-ukraińskim problemem – o tym pisałem już wcześniej. Są i inne. Ciągle nie do końca przepustowa granica, różnice gospodarcze, brak zaufania (Ukraina już po Rewolucji nie wspierała zdjęcia sankcji z polskich artykułów rolnych) i przesunięcie przez Ukrainę Polski z miejsca czołowego partnera politycznego na dalszą pozycję. Pojawiła się też w Polsce blisko milionowa grupa migrantów – Ukraińców z różnych części tego kraju, stanowiących zauważalną w skali ogólnopolskiej grupę obcokrajowców. Większość z tych ludzi jednak w Polsce pozostanie, a z biegiem czasu uzyska zapewne polskie obywatelstwo.
Nierozwiązane problemy z przeszłości się mszczą. Nowa ukraińska polityka historyczna, idealizująca formacje nacjonalistyczne odpowiedzialne za zbrodnie na Polakach, kompletnie ignoruje polską wrażliwość w tej materii i nie zaspokaja polskiej potrzeby uzyskania odpowiedzi na gesty z przeszłości. Jakiekolwiek żądania strony polskiej są odbierane jako nieuzasadnione i przedwczesne – co dziwi, zwłaszcza gdy przyjmiemy perspektywę ćwierćwiecza oczekiwania. Czy istnieje zresztą dobry moment na poruszenie trudnych spraw z przeszłości i czy w ogóle można rozmawiać o grzechach przeszłości w ten sposób?
Jeżeli problem rozwiązany nie zostanie, to Polakom i Ukraińcom grozi kolejna eskalacja w tej materii. Już za rok setna rocznica polsko-ukraińskich walk o Lwów i Galicję Wschodnią.
Problemów tych nikt nie rozwiąże za nas i zrzucanie odpowiedzialności na toczącą się równolegle wojnę w Donbasie niewiele w tej sytuacji pomoże.
Jasne określenie zakresu wrażliwości ma znaczenie także dla nowych mieszkańców Polski wywodzących się z Ukrainy. Aby pomóc im odnaleźć się w naszym społeczeństwie, musimy być otwarci na ich wrażliwość (również w tematyce historycznej), ale i oczekiwać tego samego.
O historii nie da się już milczeć. Nie da się też przerzucić odpowiedzialności za nią na historyków – którzy zresztą wykonują od dawna swoje zadanie. Potrzeba działań – polskich instytucji naukowo-historycznych w Kijowie i ukraińskich we Lwowie. Nie można też kontrowersyjnych tematów wyciszać. Niemniej poza historią jest też całe spektrum polsko-ukraińskich relacji, które nie może nam zniknąć z pola widzenia.
Czytaj także:
Ukraińcy w Polsce 2017. Kim są i czego poszukują?