Alex Tizon, zdobywca nagrody Pulitzera w kategorii dziennikarstwo śledcze, przez wiele lat skrywał rodzinny sekret – historię mieszkającej z nim Loli, współczesnej niewolnicy.
Alex Tizon był bez wątpienia osobowością o wielu talentach i nie zanikającej ciekawości świata. Człowieka, którego uwierała płytkość, męczyły rozmowy o niczym. Wierzył, że za każdym, a przede wszystkim tym opuszczonym, słabym, na pozór nieciekawym człowiekiem stoi wyjątkowa historia. Odkryć ją, opisać i przekazać światu – na tym polegała jego dziennikarska praca.
Tropił oszustwa i złe zarządzenia Federalnym Programem Mieszkaniowym Indian, dokumentował wydarzenia następujące po zamachu 11 września, śledził działania filipińskiego rządu mające na celu łagodzenie ubóstwa w najbiedniejszych regionach.
Autor książki o poszukiwaniu własnej tożsamości, syn filipińskich emigrantów, wykładowca na Uniwersytecie w Oregonie, zdobywca nagrody Pulitzera w kategorii dziennikarstwo śledcze. Miał to, czego pragnął – rodzinę, dom na przedmieściach, sukces zawodowy. Miał też skrywany przez wiele lat rodzinny sekret – dramatyczną historię, bardzo podobną do tych, które przez wiele lat ujawniał w swej dziennikarskiej karierze. To historia człowieka-cienia, pilnie strzeżonej tajemnicy, bez wykształcenia, bez opieki lekarskiej, bez wolności – historia niewolnictwa we współczesnej Ameryce, w domu rodzinnym Alexa Tizona.
Jej początek ma miejsce na Filipinach, w prowincji Tarlac. Dziadek Tizona, porucznik Thomas Asuncion miał tam wiele ziemi, lecz niewiele pieniędzy. Ekscentryczny i autorytarny, nie był wylewnym ojcem. Jedyne dziecko (matka zmarła przy porodzie) było wychowywane przez serię służących. Do 12. urodzin. Wtedy bowiem dostało nietypowy prezent – jedną służącą na własność.
Zamiast małżeństwa
Miała na imię Eudocia Tomas Pulido, ale wszyscy nazywali ją po prostu Lolą. Mając 18 lat, była bardzo nieszczęśliwa, ponieważ urodzona w skrajnie biednej rodzinie rolniczej, była przymuszana do ślubu z dwa razy starszym, aczkolwiek lepiej ustawionym mężczyzną, hodowcą świń.
Pewnie jak wygrany los na loterii wydała jej się propozycja porucznika Asuncion, dzięki której mogła uniknąć niechcianego zamążpójścia. W zamian za jedzenie i schronienie miała zajmować się córką porucznika (a więc matką Alexa Tizona). Przyjęła propozycję, nie przypuszczając zapewne, że oferta będzie obowiązywała ją do końca życia. Ale któż z nas wie, jakie konsekwencje będą miały nasze decyzje długoterminowo?
Wstawała przed wszystkimi, przygotowywała posiłki, rozwieszała pranie, (które uprzednio prała ręcznie w rzece), karmiła psy, sprzątała, ubierała i tuliła swoją podopieczną do snu. Nosiła nad nią parasolkę chroniącą przed słońcem, a także otrzymała 12 razów pasem, w ramach kary za przewinienie dokonane przez swoją właścicielkę.
Niewiele zmieniło się w jej życiu, gdy porucznik popełnił samobójstwo. Jego córka dorosła, wyszła za mąż i zabrała Lolę ze sobą do Manili. Zabrała ze sobą także imperialny temperament i kapryśne nastroje swego ojca – wydawała polecenia, zarządzając tak, by każdy znał swoje miejsce.
Pojawiły się dzieci – pierwszy Artur, potem Alex, po nim jeszcze troje. Oczekiwano, że Lola będzie tak samo oddana im, podczas gdy ich rodzice zdobywali wykształcenie i pracowali poza domem. Aż przyszedł dzień awansu ojca rodziny – co prawda za słabe pieniądze, ale za to w USA! Miejscu, które uosabia wszystko, co najlepsze, w którym wszystkie marzenia mogą się spełnić. Było jasne, że przyjmują ofertę. Lecz tym razem, ku ich wielkiej irytacji, poinformowana o wyjeździe Lola nie chciała się zgodzić.
Read more:
Bezbronne, przerażone. Miliony dzieci na świecie to niewolnicy
Była przerażona, to przecież inny kontynent. A co, jeśli nigdy już nie zobaczy swojej rodziny? W końcu przystała na wylot, po zapewnieniu, że w Ameryce „życie będzie inne”. Gdy staną na nogi po przeprowadzce, Lola mogłaby słać rodzicom i krewnym pieniądze, być może będzie nawet w stanie zapewnić im prawdziwy dom, zamiast tej nędznej chatki, w której mieszkają. A w nieokreślonej przyszłości dadzą jej przecież pozwolenie na powrót.
Życie w Ameryce okazało się jednak dalekie od oczekiwań. By się utrzymać, rodzice Alexa pracują na dwa, trzy etaty, w domu odreagowują napięcie i stres. Mijają lata, dzieci rosną, a Lola jest nie tylko ich opiekunką, ale też powiernikiem, przyjacielem, pod wieloma względami bliższym niż rodzice. Mniej więcej około 11. roku życia Alex zaczyna stawiać sobie pytania o rolę Loli w ich rodzinie, o własną tożsamość, postawę swoich rodziców.
Ciocia czy niewolnica?
Łamie tabu w rozmowach ze swoim starszym bratem i dochodzi do bolesnej prawdy i zrozumienia, że Lola nie jest przyszywaną, dobrą ciocią, o niefortunnym miejscu w gospodarstwie domowym, a współczesnym niewolnikiem. Nie ma kajdanów na nogach, ale równie dobrze mogłaby je mieć. Bez pensji, bez prywatności, własnego miejsca, poniżana licznymi uwagami, strofowana za zbyt wczesne udanie się na wypoczynek lub zbyt długi sen, bez znajomych, bez hobby, posilająca się w samotności resztkami po innych. Dostępna w dzień i w noc, gdy byli chorzy, pozbawiona ambicji samospełnienia, oddana sercem, cała dla nich. Nigdy nie narzekała, nigdy nie straciła cierpliwości.
Po śmierci mamy Alexa, którą do końca się opiekowała z troską i oddaniem, mając 75 lat przeprowadziła się do domu Alexa. Była ostatecznie wolna, mogła robić, na co miała ochotę, zaznać prawdziwego ciepła rodzinnego domu. Ale to nie było takie proste.
Bycie służącą było całym jej istnieniem i nie zniknęło wraz z przestąpieniem progu nowego domu. Do tego dochodziły jeszcze wieloletnie nawyki, na przykład zbieractwo rzeczy, które przecież mogą się kiedyś przydać. Nie wyrzucała nic, a nawet przeglądała śmieci, by upewnić się, że nikt nie wyrzucił niczego potrzebnego.
Co ma być, to będzie
Sprzątała, gotowała i wstawiała pranie. „Lola, to jest twój dom, nie musisz tego robić”. „OK”, odpowiadała i wracała do sprzątania. To był jej sposób na życie. Po pewnym czasie jednak założyła własny ogródek i zaczęła pozwalać sobie na małe przyjemności. A może raczej to wiele tych małych rzeczy sprawiało jej ogromną przyjemność – jak choćby wyprawa na targ, puzzle czy uczestniczenie w uroczystościach szkolnych córek Alexa, a około osiemdziesiątki czytanie, gdyż mniej więcej wtedy nauczyła się czytać. Sześć lat później zmarła.
Całe jej życie jest niesamowita historią. W przedziwnym splocie kolejnych wydarzeń tętni życiem i śmiercią, niechęcią i miłością, cierpieniem i pokorą, okrucieństwem i oddaniem, tęsknotą, mądrością i pokojem. Bez wątpienia jej życie byłoby diametralnie inne, gdyby tamtego dnia wyszła za filipińskiego hodowcę świń.
Read more:
O potężnej mocy słowa, które buduje i zmienia życie, opowiada dziennikarka Beata Jakoniuk-Wojcieszak
Ale czy lepsze? Być może. A może nie? Obserwowała latami dwa nieudane małżeństwa dziewczyny, z którą w tak przypadkowy sposób związał ją na zawsze los. Może bycie samotnym nie jest wcale takie złe? Może ma więcej plusów niż tkwienie w nieszczęśliwym związku? Kto wie? Może gdyby została na Filipinach, byłoby jej lepiej? Może. A może nie?
Jej dwie młodsze siostry zachorowały i zmarły, brat został zabity. „Bahala na”, co ma być, to będzie – to była jej życiowa dewiza. Nauczyła się przyjmować rzeczywistość taką, jaka jest, bez rozważania alternatywnych wersji, na które nie mamy wpływu. W tej pokręconej, poranionej rodzinie, odnalazła swoją i na swój sposób kochała te „jej dzieci”, którymi się opiekowała: mamę Alexa, jego samego z rodzeństwem, a także jego córki.
Ta ósemka sprawiła, że jej życie było warte przeżycia, mówiła. Wiele porusza w tej opowieści: tragedia ludzkiej niewoli, hipokryzja otoczenia, dualizm moralny. Ale najbardziej poruszające jest co innego: mocne przesłanie stojące za życiem Eudocii Tomas Pulido – nieważne gdzie i w jakich warunkach przyszło ci żyć, możesz dawać i odnaleźć miłość, możesz pozostać człowiekiem serca. A będzie i tak, co ma być.
Zachęcam do zapoznania się z całą historią Loli, dostępną na stronie TheAtlantic.com