Nawet jak wspominamy o kryzysach innych, to mówimy przyciszonym głosem. W głowie pojawia się tylko myśl: Oby nas ominęło. No cóż, prawda jest taka, że kryzys nikogo nie ominie.Kryzys w małżeństwie to coś, czego każdy chciałby uniknąć. Raczej nie chcemy się dobrowolnie wystawić na jego pastwę i nawet jak wspominamy o kryzysach innych, to mówimy przyciszonym głosem. W głowie pojawia się tylko myśl: Oby nas ominęło. No cóż, prawda jest taka, że kryzys nikogo nie ominie.
Kryzysy to naturalna kolej rzeczy
„Kryzysy w małżeństwie i rodzinie są zjawiskiem niemal normalnym, pojawiają się zawsze, nawet w najlepszych związkach. Aby małżeństwo przetrwało, potrzebne są dwie rzeczy: świadomość, że kryzysy będą i że można je przezwyciężyć”. Trafiłam ostatnio na fajną książkę o zwyciężaniu kryzysów małżeńskich. Jej autor, ks. Stanisław Orzechowski, z wielkim spokojem i dystansem pisze, że kryzysy po prostu będą.
Czytaj także:
Jak przebrnąć przez rodzinny kryzys finansowy?
Jaki przeżywamy kryzys?
Są dwa rodzaje kryzysów: kryzysy wzrostu i kryzysy rozpadu.
I tych pierwszych Wam życzę, tym drugim zamykajmy drzwi przed nosem. Kryzysy wzrostu pojawiają się jako naturalna kolej rzeczy, w efekcie naszego małżeńskiego rozwoju. Znowu wspomnę księdza Orzecha, bo podaje trafny przykład. U dziecka ząbkowanie jest normalne i zdrowe. Po prostu przychodzi taki czas, że przebijają mu się ząbki. Nie jest to przyjemne ani dla malca, ani dla rodziców (o tak!). Aby jednak dziecko mogło funkcjonować normalnie (jeść, przeżuwać) musi to przejść. Ząbkowanie to taki jego kryzys wzrostu – bolesny, ale rozwojowy, dający na przyszłość coś, co będzie mu potrzebne.
Czytaj także:
Kryzys wieku średniego? To mogą być narodziny nowego Ciebie
Kryzysom wzrostu nie trzeba przeciwdziałać. Inaczej ma się sprawa z kryzysami rozpadu. One są wyniszczające i ich małżeństwo powinno unikać. Jakie są jednak oznaki tego, że stoimy na progu kryzysu?
Oznaki kryzysu
Pierwsza i podstawowa oznaka – czujesz, że ta ukochana osoba nie jest już jakby tą najważniejszą. Czujesz, że jest daleko. Tak już jest, że im bliższa była Ci dana osoba, tym po oddaleniu wydaje się być najbardziej obcą. Przekłada się to na:
- „Płytkie rozmowy” – najczęściej tylko na tematy dotyczące organizacji domu,
- Rozmowy z pośrednikiem – tutaj posłańcami stają się dzieci: „idź powiedz ojcu/matce…”
- Obwinianie tylko jednej strony, współmałżonka za przeżywane problemy,
- Unikanie się – brak wspólnie spędzanego czasu (tu w zastępstwie przychodzi telefon, telewizja, hobby),
- Uciekanie przed byciem tylko we dwoje, brak zbliżeń
- Niechęć do rozmowy, nerwowość
- Nieuczestniczenie w życiu małżonka
- Życie własnym życiem, czyli tak, jakby nie było się w małżeństwie: podejmowanie decyzji bez rozmowy z małżonkiem.
W każdym kryzysie przyjmie to inną formę, może nawet inaczej się zakamufluje. Grunt to nie uciec od kryzysu, a zawalczyć o to, co ma sens – o siebie nawzajem, o małżeństwo. Trudne to, zwłaszcza, kiedy stajemy w obliczu kryzysu w praktyce. Staje przed nami mur jakby nie do przeskoczenia. Doświadczenia małżeństw za nami, obok nas pokazują, że można ten mur przeskoczyć.
Czytaj także:
Kryzys rodziny? Tak, ale…
Z kryzysów wychodzi się z ranami. Jednak z czasem one się goją i stają się bliznami, które przypominają nam, że jesteśmy już silniejsi. W kolejnych artykułach pokażemy Wam jednak, że kryzysy są do przejścia i można je pokonywać.