Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Przyrządzano go z dodatkiem korzeni i rodzynek, a od XVII wieku również limonek. Cystersi, dla celów konsumpcyjnych, zakładali nawet specjalne stawy. Ich specjalnością był z kolei podawany z kaszą, w sosie chrzanowym. Szczególnie chętnie serwowano go w piątki, choć pojawiał się również na stołach wigilijnych. Był w tym nawet jakiś sens – „plusk” rzeczywiście posiadał łuskowatą powierzchnię i przez znaczną część czasu pozostawał pod wodą. Sęk w tym, że mówimy tu cały czas o... ogonie bobra.
Ogon bobra
Było oczywiście w takim poszczeniu pewne wygodnictwo (znajdowali się wszak i tacy, którzy ochoczo zjadali w piątek nie tylko ogon, lecz i właściwe mięso z bobra, a nawet... wydry czy ptaków wodnych), ale też był ten stan rzeczy pokłosiem XIII-wiecznej jeszcze klasyfikacji biologicznej, o jaką pokusił się św. Tomasz z Akwinu w oparciu o środowisko życia poszczególnych gatunków stworzenia Bożego. Znana nam z lekcji biologii taksonomia to dopiero XVIII-wieczne dzieło Karola Linneusza (swoją drogą z przekonań kreacjonisty) i jego następców.
I choć dzisiaj, dzięki szeroko rozwiniętej akcji ochronnej, ale też ewolucji kulinarnych zwyczajów, mięso z bobra uchodzi za trudno dostępną ciekawostkę, to zbyt intensywna gospodarka łowiecka (na bobry polowano również dla futra i kastoreum) spowodowała swego czasu niemal całkowite wyginięcie tego sympatycznego ssaka. Na obronę naszych przodków wspomnieć trzeba jednak, że np. w XVII wieku dni postnych było niemal 150 w roku. A był to czas, gdy unikano wtedy również jedzenia produktów nabiałowych.