Historię „herosów z Houston” – na którą natknąłem się przypadkiem, szukając programu o drużynie Houston Texans – chciałem opisać już od kilku miesięcy. Jednak za każdym razem, gdy zasiadałem z tą myślą do pracy, czułem wewnętrzną blokadę. Czy mam w ogóle prawo domyślać się, co czuli bohaterowie tej opowieści? Postanowiłem jednak podjąć finalną próbę, ponieważ ta historia często do mnie wraca i odcisnęła mocne piętno na moim życiu. Oto ona.
Wypadek samochodowy
Robin i Joshua Berry wracali samochodem z wakacji razem z trojgiem swoich małych dzieci. Podczas podróży przytrafił im się poważny wypadek samochodowy, w który Robin i Joshua Berry ponieśli śmierć. Dzieci (synowie Peter i Aaron oraz córka Willa) przeżyły, choć życie Petera i Aarona było poważnie zagrożone: obaj mieli wewnętrzne krwotoki oraz liczne złamania. Najmłodsza z rodzeństwa, 6-letnia Willa, wyszła z wypadku jedynie z drobnymi urazami fizycznymi.
Życie chłopców – dzięki skomplikowanym operacjom, a potem wymagającej rehabilitacji – zostało uratowane. Niestety, od tego momentu obaj muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich (są sparaliżowani od pasa w dół). Wydawało się, że świat 9- i 8-latka rozpadł się na kawałki: stracili rodziców oraz władze w nogach.
Jak pomóc sierotom
Ich historia wstrząsnęła całą lokalną społecznością.
W całej tej tragedii dzieci spotkały dwie ważne rzeczy. Pierwsza z nich to błyskawiczna pomoc ze strony pozostałych członków rodziny. Brat ich ojca, wspólnie z żoną, podjęli szybką decyzję o przejęciu opieki nad dziećmi. Teraz tworzą wspólny dom razem z dwójką ich własnych pociech, które są w podobnym wieku jak Peter, Aaron i Willa. Dodatkowo dzieci po spotkaniu swojego idola JJ Watta nabrały szczególnej motywacji do pokonania żmudnego i bardzo wymagającego procesu rehabilitacji (to pokazuje, jak wielkie znaczenie ma dodawanie komuś otuchy).
Mali fighterzy
„Chyba każdy w Houston słyszał o tym wypadku. To była straszna historia”, wspomina Amber Armsead, fizjoterapeutka. I od razu dodaje, że jej pierwszy kontakt z chłopcami był wyjątkowym wydarzeniem:
„Byli niesamowici. To, jak ciężko pracowali oraz z jak dużą radością podchodzili do wyzwań i poczynionych postępów, dawało mi nadzieję”, dodaje do tego opiekująca się nimi ciocia.
Radość z małych rzeczy
Wypadek miał miejsce w 2011 roku. Jednak historia trójki rodzeństwa z Houston nadal jest mocno pamiętana wśród lokalnej społeczności. Wszystko dlatego, że dorastające dzieci są bardzo aktywne w różnych obszarach życia (angażują się m.in. w wiele akcji społecznych) i starają się przekazywać swój optymizm innym. Swoim życiem pomagają również zrozumieć, że trzeba nauczyć się maksymalnie wykorzystywać dany nam czas i cieszyć się z małych rzeczy – nigdy przecież nie wiadomo, kiedy się skończą.