Niektóre kobiety rzucają dobrą, pewną pracę w mieście i zaczynają uprawiać lawendę na Warmii. Inne z niemowlakiem pod pachą zwiedzają świat, a mi przy każdej decyzji wyskakuje paraliżujący lęk, zamartwia się Joanna, 35-letnia księgowa. Nie mogę ruszyć z miejsca. Od dawna marzę, by założyć biuro w domu, ale czy zdołam pogodzić to z opieką nad trójką dzieci? I ten strach: jak mam o tym powiedzieć teściowej, która nam pomaga, ale coraz częściej mówi, że chciałaby już przejść na emeryturę i wreszcie odpocząć. I najważniejsze: Pojawiają się niepokoje o moją relację z Bogiem. Bo jak pogodzić tę moją trwogę z Bożym zawołaniem: „Nie lękajcie się!”.
Ktoś policzył, że w Biblii ten zwrot pojawia się 365 razy, czyli tak jakby Bóg codziennie przykazywał nam pozbyć się lęku – bo On jest naszą tarczą!, rozważa Joanna.
Nie wiadomo, czy bohaterki spektakularnych zmian w stylu lawendowego pola za płotem, rzeczywiście po latach uznają swoje posunięcie za słuszne. Istotne jest to, że miały dość odwagi, by dokonać radykalnego cięcia, bo w danym momencie życia miały przekonanie, że to właśnie jest dla nich dobre.
Zdrowiej zmagać się z konsekwencjami złego wyboru, niż lękowo przeżuwać decyzję.
Czytaj także:
Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność
Lek przed lękiem
Myślenie o przyszłości w sposób naturalny zabarwione jest niepokojem. W przypadku porażki zawsze można wziąć głęboki oddech, przestawić zwrotnicę i znowu zacząć inaczej.
Ale kiedy rozmawiam z kobietami, o ten głęboki oddech jest naprawdę trudno. Nawet kiedy mają one świadomość, że pewne sytuacje im nie służą, wolą odraczać działanie, racjonalizować brak odwagi czy uciekać w marzenia. Lęk przed zmianą sprawia, że wybierają rutynę i powtarzalność.
Lęk jak hamulec
Jeżeli stoimy przed jakąś zmianą, którą nawet rozpoznajemy jako korzystną, to nie zawsze towarzyszy temu euforia, ekscytacja czy radość. Nawet wtedy, kiedy dostajemy od losu szansę, nagle pojawia się gwałtowne pogorszenie nastroju. Popłoch. Przykre wzburzenie: zamęt w głowie, galopada nie zawsze fajnych myśli. Niekiedy przerażenie albo histeria. Paniczne pobudzenie. Asekuranctwo. Chęć zwlekania. Nawet na to, co najlepsze.
Czytaj także:
Tych 9 kroków pomoże ci wprowadzić zmiany, o których marzysz
Lęk pojawia się, kiedy przekraczamy strefę komfortu
Dodałabym: pozorną strefę komfortu.
To, co utrwalone, oswojone staje się mało rozwojowe. Często: puste i jałowe. Destabilizujące w podstępny sposób. Czujemy się rozdrażnione. Zaczynamy brawurowo prowadzić samochód. Mamy kłopoty ze snem. Pojawiają się psychosomatyczne dolegliwości. Takie stany łatwo przypisać zmęczeniu. Tymczasem mogą to być objawy zamrożonych decyzji, poczucia niespełnienia czy zamaskowanego rozgoryczenia i rozczarowania.
Czujemy potrzebę zmian, ale wstrzymuje nas lęk, który działa jak ten elektryczny pastuch. Ostrzega: Nie idź tam – gdzie trawa wydaje się bardziej zielona. Ale właściwie dlaczego?
Nie daj się wstrzymać!
Podstawowym błędem jest zwlekanie, że może oswoję ten lęk, będę się mniej bała, stanę się silniejsza i dopiero wtedy zacznę coś zmieniać. Tymczasem chodzi o to, żeby działać pomimo lęku. Nie czekać aż on się wygasi. Bo może się nie wygasi. A skoro jesteśmy dorosłe, to może warto wziąć odpowiedzialność za jakość naszego życia.
Czytaj także:
„Po co te emocje”, czyli jak zrozumieć to, co się w nas dzieje
Zaakceptuj swój lęk
Emocje zawsze towarzyszą zmianom. Nie zawsze wzmacniają. Często osłabiają. Nie mamy wpływu na to, co czujemy, ale na to, co robimy – już tak. Ważne, by działać pomimo tego, co czujesz.
Nie ma strefy totalnego bezpieczeństwa
Boimy się podróży i nieznanych miejsc – ale badania pokazują, że najwięcej wypadków wydarza się w domu. Każde nasze działanie, zwyczajowe czy śmiałe, jest obarczone ryzykiem. Nawet najbardziej oswojona sytuacja może wymknąć się spod kontroli.
Dlatego akceptacja lęku zaczyna się nie od skanowania zewnętrznego świata pod kątem zagrożeń, ale od zwrócenia się do wewnątrz, wgłąb siebie.
Spotkaj się ze sobą
A może się tak trochę rozszyfrować. Przyjrzeć się, co mnie wstrzymuje? Nie zawsze jest to niepewność jutra. Niekiedy blokuje nas przeszłość. Czasami odzywają się doświadczenia dziecięce. Słyszymy symboliczne głosy rodziców, nawet tych już zmarłych: – Nie dasz rady! Nic nie potrafisz robić jak należy! Doradzają, by wątpić w siebie. Nie ufać. Wyolbrzymiają prawdopodobieństwo klęski. Przypominają o niepowodzeniach.
Czasami wstrzymują nas stereotypy
Chcesz bardziej poświęcić się pracy, ale Twoja ambicja splata się z lękiem, że będziesz złą żoną i matką. Boisz się, że mąż nie zrozumie Twoich potrzeb. I zwlekasz.
A okazuje się, że bliscy będą bardziej kibicować, niż krytykować czy odradzać. A mąż woli, żebyś wracała później fajnie podekscytowana, z ciągle nowymi opowieściami, niż czekała na niego zrzędząc, że musisz po raz trzeci odgrzewać zupę.
Czytaj także:
Chciałbyś się zmienić? Pomyśl o tym, jak i co… myślisz!
Przełóż nieokreślony lęk na konkretny komunikat
Zamień lęk na strach. Czego konkretnego się boisz? Jakie jest prawdopodobieństwo, że to się wydarzy. Przeprowadź symulację. Zdobywaj informacje.
Badania: z tego czego się boimy, 90 procent się nigdy nie zdarza. I tak oto lęk psuje nam teraźniejszość. Przeżywamy dyskomfort z powodu doświadczeń, których być może nigdy nie przeżyjemy.
Zmiana budzi niepokój, ale jest rozwojowa
Korzystna. Jeżeli tkwimy tylko w tym, co dobrze znamy, odbieramy sobie szansę na rozwój. Na lepsze, ciekawsze życie. Na nowe doznania.
A może uznać, że lęk nie jest oznaką słabości. To tylko ciemna strona osobowości, dzięki której – może nawet wyraźniej – widzimy to, co w nas jasne; pragnienia, marzenia i plany. Odwagi!