Znacie manifest dzisiejszych rodziców?
Coraz więcej pracujemy. Coraz dłużej dojeżdżamy do pracy. Jesteśmy poddani presji czasu. Jeśli mamy dzieci, często stajemy wobec wyzwania, jak upchnąć w jednej dobie życie domowe i zawodowe z godzinami otwarcia przychodni lekarskiej i sklepu papierniczego. A przede wszystkim – gdy w domu zjawiają się małe człowieki, to duże człowieki ze zdziwieniem odkrywają, że nie da się przejść od punktu A do punktu B, nie zadając po drodze miliona pytań i nie zatrzymując się przy każdym kamyku. To jest fascynujące, ale też czasem trudne.
Warto zacząć od zrozumienia własnego dziecka. Kilkulatek działa powoli i rozprasza się nie dlatego, że chce nam zrobić na złość, tylko funkcjonuje w sposób właściwy dla swojego wieku. Jego możliwości poznawcze, tempo działania, zdolność koncentracji, umiejętność przechodzenia od jednego zadania do drugiego dopiero się kształtują.
Mały człowiek nie tylko biega wolniej niż dorosły, ale też wolniej się ubiera, wolniej je, wolniej zakłada buty. Ile czasu potrzebowaliście, żeby opanować od zera jakąś umiejętność, np. prowadzenie samochodu? I ile błędów przy tym popełniliście? Dla dziecka takim samym wyzwaniem jest spakowanie plecaka do szkoły.
Jeśli nieustannie poganiamy dziecko i narzucamy mu zbyt duże (nieadekwatne do wieku) tempo, to pracujemy na jego zaniżone poczucie wartości. Poza tym przy nieustannym pośpiechu łatwo o nerwowość, która ma fatalny wpływ na emocjonalny rozwój dziecka i psuje atmosferę w rodzinie. Spiesząc się tracimy wiele cennych rzeczy – okazję do rozmowy, do zachwycenia się kamyczkiem, do serdecznego i spokojnego pobycia ze sobą.
Obowiązkiem rodziców jest nauczenie dziecka punktualności i odpowiedzialności. Ono powinno wiedzieć, że lekcje w szkole zaczynają się o konkretnej godzinie i że spóźnianie się to brak szacunku. Ale ma prawo też do tego, żeby ta nauka zajęła mu jakiś czas, i do tego, żeby po drodze zdarzały mu się błędy. Spóźnienie się co jakiś czas to nie koniec świata.
Co zrobić, żeby mniej się spieszyć?
1. Budzić dziecko kwadrans wcześniej.
Skrócenie snu o kilkanaście minut jeszcze nikogo nie zabiło, a może wyeliminować wiele porannych problemów organizacyjnych.
2. Wstawać 15-30 minut wcześniej niż dziecko.
Ubrana i uczesana mama znacznie łatwiej przyjmuje zażalenia i chętniej pomaga w poszukiwaniach zaginionego buta niż mama, która dopiero wygrzebuje się spod kołdry.
3. Tata budzi.
Zauważyliście, że dzieci zachowują się lepiej, kiedy są pod opieką ojca? Może dlatego, że tata trochę mniej się przejmuje różnymi problemami niż mama? Przy tacie mały człowiek częściej sobie uświadamia, że opcja „odpuścić sobie” albo „poradzić sobie samemu” jest bardziej racjonalnym wyborem niż opcja „zrobić awanturę”?
4. Wcześniej chodzić spać.
Niedostatek snu ma fatalny wpływ na dziecko – jest ono zmęczone i rozdrażnione, ma problemy z koncentracją. Niespieszne rozmowy i miła, spokojna atmosfera są szczególnie ważne wieczorem. Dlatego warto rozpocząć wieczorne rytuały (kąpiel, czytanie książki, modlitwę) na tyle wcześnie, żeby odbywały się one bez pośpiechu. Może warto z czegoś zrezygnować, np. z bajki?
5. Czasem sobie odpuścić. Zatrzymać się. Uśmiechnąć się.
Wszystkim nam dedykuję zakończenie wiersza Danuty Wawiłow: