„Gdzieniegdzie widać resztki świetności i ruiny kamiennych ogrodzeń” – w takich to niezbyt łaskawych słowach opisuje polską prowincję jedna ze znanych żołnierskich pieśni. Że co, że jakoś niezbyt znana? Znana, znana, tyle że w wojsku… w Japonii. Do 1945 r. uczyły się jej nawet obowiązkowo japońskie dzieci.
Polski wiersz na końcu świata
Na 42 lata przed tym, gdy w swoją niezwykłą podróż poślubną wyruszyli państwo Bujakowscy, na podobnie szaleńczą wyprawę z Europy na Daleki Wschód zdecydował się pewien japoński wojskowy. Środkiem transportu miał być jednak w tym wypadku… koń. 12 czerwca 1893 r., po 487 dniach w siodle, ówczesny major Yasumasa Fukushima zameldował się we Władywostoku. Z Berlina miał do przejechania ok. 15 tys. km.
Historia Polski przestrogą dla Japończyków
Fantazyjny wyczyn Fukushimy zainspirował poetę Ochiaiego Naobumiego do napisania poematu Kiba ryokō (Podróż na koniu), w którym znalazł się wiersz Pōrando kaiko (Wspomnienie Polski).
Historia naszego, zniewolonego wówczas narodu miała być dla Japończyków przestrogą, w myśl zasady, że „pycha kroczy przed upadkiem”. Losy Cesarstwa Japonii w kolejnych kilkudziesięciu latach pokazują, że była to przestroga niezbyt skuteczna. Ale też ówczesny upadek naszego narodu nie był tak ostateczny jak się Fukushimie wydawało ;-)
Tutaj możecie posłuchać tego utworu: