„Gdy wszedłem do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, zdębiałem” – powiedział Ray Allen po swojej wizycie “Przeglądowi Sportowemu”.
Dwukrotny mistrz NBA Ray Allen, który już przeszedł na sportową emeryturę, swojego wolnego czasu nie poświęca na puste rozrywki. Oprócz tego, że prowadzi własną restaurację w Miami, Allen zdecydował, że chce edukować innych na tematy związane z zagładą Żydów. Koszykarz został nawet mianowany przez ówczesnego prezydenta Baracka Obamę na członka Amerykańskiej Rady Pamięci o Holocauście.
Uświadamianie
Allen przez lata wspierał mocno Muzeum Pamięci o Holocauście w Waszyngtonie podczas swojej kariery w NBA. Często zabierał tam swoich kolegów z drużyny, rodzinę i przyjaciół.
Sportowiec zainteresował się tematem, gdy odwiedził to muzeum jeszcze jako debiutant w Milwaukee Bucks. Zachęcił go do tego właściciel tego klubu – Herb Kohl. Tamto doświadczenie głęboko go poruszyło.
Czytaj także:
Ocalony z Holokaustu polski Żyd, który został księdzem
W wywiadzie z pracownikiem tegoż muzeum, Allen wyjaśnia, jak przekonywał swojego przyjaciela o tym, jak bardzo to miejsce jest ważne:
To dotyczy ludzi, którzy byli zniewoleni i zgładzeni. I to jest lekcja, by niewolnictwo już nigdy więcej się nie powtórzyło, by ludzie nie byli przekonani o tym, że są lepsi niż ktoś inny.
Z kolei w wywiadzie udzielonym dla ESPN przed kilkoma laty wyjaśniał, że stara się upewnić, że jego własne dzieci znają temat Holocaustu:
Mam synów: 24-letniego, 12-letniego, 10-letniego, 7-letniego i 5-letniego. Świat jest tak mały. Mają dostęp do wszystkiego. Staram się nie ukrywać świata przed nimi, ponieważ wszystko się dzieje dokładnie na naszych oczach. Ja po prostu próbuję pozwolić im doświadczać wszystkiego, a potem rozmawiać z nimi o tym, by przekonać się, jak oni to odczuwają. Chcę skłonić ich do postrzegania z tej duchowej perspektywy. Chcę, by moje dzieci były świadome świata, który przemierzają.
Z wizytą w Polsce
Kilka lat temu Allen wraz z przyjaciółmi odwiedził także Polskę. Podobno początkowo miał zamiar spędzić tu jeden dzień, jednak szybko okazało się, że miejsc związanych z Holokaustem jest o wiele więcej. Oczywiście sportowiec pojechał do obozu Auschwitz-Birkenau.
https://www.facebook.com/FromPolandWithLove966/posts/1675130879462627
W rozmowie z “Przeglądem Sportowym” tak opisywał swoje wrażenia:
Możesz czytać książki, analizować zdjęcia czy oglądać filmy na temat Holokaustu i nie znajdziesz w nich treści łatwych do przetrawienia. Jednak gdy wszedłem do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, zdębiałem. Odwiedziłem go na początku maja, ale pogoda była przygnębiająca. Wyglądało to okropnie i nie wyobrażam sobie, jakie musiało być tam życie zimą, w czasie wojny. To było coś strasznego, niewyobrażalnego. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego miejsca.
Spędził także czas na terenie byłego getta w Warszawie, spotkał się z siostrami ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które podczas Holocaustu ocaliły ponad 750 Żydów. W towarzystwie 50 sióstr obejrzał także film „Azyl” oraz spotkał się z Moshe Tiroshem, który jako ostatni został uratowany przez dyrektorstwo warszawskiego zoo – małżeństwo Żabińskich. Moshe ukrywał się w ich willi, gdy miał sześć lat.
Ray Allen zjadł również kolację z grupą ludzi odznaczonych przez Yad Vashem medalami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
„Chłopie, nie teraz, muszę ochłonąć”
Koszykarz odwiedził także fabrykę Oskara Schindlera w Krakowie. Allen pomógł nawet odzyskać żydowski nagrobek, który był skradziony podczas Holocaustu i został wykorzystany jako kamień do zbudowania domu w małym polskim miasteczku.
Przedostatniego dnia Ray odwiedził także dom zamieszkały niegdyś przez rodzinę Skoczylasów, która została wymordowana przez Niemców za ukrywanie Żydów. Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, która zorganizowała jego przybycie do Polski, tak w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” wspomina chwile tuż po wizycie:
Oglądając budynek, w którym wciąż jest pomieszczenie służące jako kryjówka, Allen był w szoku. Wsiedliśmy do samochodu i próbowałem go zagadywać, ale on przez bite trzy godziny nie mógł zebrać myśli. Powtarzał tylko: „Chłopie, nie teraz, muszę ochłonąć”.
Koszykarz wykorzystał każdą okazję, by poinformować innych o swoich doświadczeniach z Polski. Rozmawiał z uczniami liceum na lotnisku. Relacjonował na Snapchacie swoją wycieczkę rodzinie i przyjaciołom.
W rozmowie z ESPN wyjaśniał swoje motywacje:
Chcę inspirować ludzi do łamania stereotypów, do traktowania siebie nawzajem – bez względu na rasę, religię czy cokolwiek innego – jak rodzinę. To teraz ważniejsze dla mnie bardziej, niż kiedykolwiek.
Czytaj także:
Uratował przed Holokaustem 669 dzieci. Oto niespodziewane spotkanie po 50 latach