Dzieci nie potrzebują godzinami odrabiać zadań domowych, aby odnieść sukces.W Bunmi Laditan, genialna autorka książki „Honest Toddler” [Dzielny maluch], zamieściła zrzut ekranu e-maila, który wysłała do szkoły swojej córki z długą tyradą o głupocie zadań domowych.
Dzieci nie potrzebują godzinami odrabiać zadań domowych, aby odnieść sukces, ale zachowujemy się tak, jakby siedzenie przy stole w kuchni po całym dniu w szkole miało jakiś sens. Nie ma. NIE MA. NIE. MA.
Dzieci potrzebują odpoczynku po szkole, tak samo jak dorośli potrzebują odpoczynku po pracy. Muszą pobawić się z rodzeństwem. Muszą tworzyć więzi z rodzicami w atmosferze luzu, a nie w takiej, gdzie każdy jest spięty z powodu ułamków. Dzieci potrzebują czasu, aby po prostu nacieszyć się swoim dzieciństwem, czy dotyczy to tylko weekendów (chociaż w niedziele też odrabiamy zadania)?
To samo czują wszyscy rodzice, których znam. To szaleństwo, by dzieci spędzały 8, 9 czy 10 godzin dziennie w szkole tylko po to, aby po przyjściu do domu mieć jeszcze kilka dodatkowych godzin pracy. To niemożliwe, żeby ich mózgi mogły tak długo pracować! I nawet jeśli są one jeszcze w stanie jakoś nadal siedzieć i uczyć się godzinami, odbywa się to kosztem innych, równie ważnych aspektów życia — czasu spędzonego z rodziną, rozwoju fizycznego, interakcji społecznych, zajęć pozalekcyjnych, a nawet obowiązków domowych.
Na wypadek gdybyście myśleli, że Bunmi i ja jesteśmy tylko niezadowolonymi mamami, które nie cierpią zmuszać swoich dzieci do odrabiania lekcji, oto ciekawostka: żadne z badań nigdy nie dowiodło żadnych korzyści edukacyjnych z dawania dzieciom zadań domowych wcześniej niż w szkole średniej.
To nie oznacza, że nie prowadzi się badań nad zadaniami domowymi, wręcz przeciwnie. Nie ma po prostu żadnego badania, które dowodzi, że są one korzystne. Alfie Kohn powiedział w swojej książce „The Homework Myth” [Mit zadania domowego], że „uparte przekonanie, że to wszystko musi być tego warte, że korzyści muszą przewyższać wysiłek, opiera się raczej na wierze niż na dowodach”. W istocie istnieje coraz więcej dowodów, że zadania domowe mają negatywny wpływ na dzieci w każdej dziedzinie życia.
Najlepszą rzeczą, jaka zdarzyła się w szkole moich dzieci w tym roku było to, gdy nauczyciele klas pierwszych mojego syna zrezygnowali z zadań domowych. Pewnego dnia przyszedł do domu i ogłosił, że do końca roku nie będzie miał zadań domowych, a ja byłam tak wdzięczna, że prawie się popłakałam.
Akurat to dziecko jest jedyną z moich pociech, która lubi zadania domowe. Syn był właściwie rozczarowany, więc dostał nową książkę z serii Brain Quest, żeby miał się czym zająć. Teraz zamiast ćwiczyć ortografię słów, które już zna, albo wypełniać arkusz bezmyślnych zadań matematycznych, uczy się sam mnożenia.
Wiem, że nie wszystkie dzieci są takie. Gdyby moja najstarsza została zwolniona z zadań domowych, na pewno nie zajmowałaby się dobrowolnie matematyką. Ale miałaby więcej czasu na czytanie, bo czyta powoli i nigdy nie ma czasu, żeby skończyć, zanim musimy iść na kolację, taekwondo i spać. Ani czasu, by pobawić się na świeżym powietrzu, porysować sobie, pomóc mi z kolacją lub po prostu odpocząć i opowiedzieć mi o swoim dniu. Nigdy nie ma czasu na te rzeczy w ciągu tygodnia, bo codziennie ponad godzinę spędza nad zadaniem domowym.
To jest wariactwo. Ona już w szkole jest przez osiem godzin dziennie! To mnóstwo czasu, aby nauczyć ją wszystkiego, czego potrzebuje w zakresie edukacji szkolnej, bo przecież o życiu trzeba nauczyć się o wiele więcej niż tylko, jak dostawać szóstki.
Chcę, aby moje dzieci nauczyły się gotować, składać pranie, jeździć na rowerze, grać na instrumencie i wyskakiwać z huśtawki tak, żeby nie połamać sobie kości. Chcę, aby miały czas na nudę i umiały użyć wyobraźni, aby wymyślić czym można się zająć. Chcę, żeby grały w gry, rozmawiały i nawiązywały znajomości. Ale jeśli przez większą część roku przebywają w szkole przez osiem godzin dziennie, a potem mają dwie lub trzy godziny pracy do zrobienia w domu, to kiedy nauczą się tego wszystkiego? W soboty i latem? To zbyt mało.
Dzieci mają się uczyć, ale nie powinny być niewolnikami edukacji. To są dzieci. Odpuśćcie zadania domowe i pozwólcie im mieć dzieciństwo.
Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia