Monika i Marcin Gomułkowie z kanału YouTube Początek Wieczności opowiadają o swoim małżeństwie i początkach swojej działalności. Kamil Szumotalski: Po wejściu na wasz kanał widać uśmiech, radość, wszystko 24/7. Skąd ją bierzecie? Zdarzają wam się też chwile „słabości”?
Monika Gomułka*: Oczywiście, że się zdarzają. Ten radosny obraz nie trwa 24/7 (śmiech). Ale kiedy poznają nas nowi ludzie, to potwierdzają, że rzeczywiście jesteśmy ciągle uśmiechnięci. Jako młoda mama jestem często przemęczona i mniej pogodna, ale klucz jest zawsze w odpowiednim nastawieniu. Generalnie, należymy do grona osób pozytywnie nastawionych do życia! Lubimy też zarażać tą radością.
Marcin Gomułka*: Ostatnio Monia wrzuciła na Instagram koszulki kupione u Benedyktynów w Tyńcu, na których są słowa o. Leona Knabita: „Z gębą jak cmentarz świata nie zbawisz”. Chodziliśmy w tych koszulkach po Woodstocku (Przystanek Jezus był częścią naszego miesiąca miodowego), trzymając kartonik z napisem „Małżeństwo jest boskie”. To był pewnego rodzaju „haj” wypływający prosto ze ślubu. Wtedy nie zastanawialiśmy się, skąd to mamy.
W filmiku o Wielkanocy mówiliśmy, że skoro Chrystus zmartwychwstał, to wszystko jest w porządku. Kiedy są chwile słabości, stres, nerwy, które przecież nieustannie towarzyszą młodym małżonkom, trzeba pamiętać, żeby korzystać z tej radości, zaszczepionej w nas przez sakramenty.
Kiedyś Monia powiedziała, że wszystko w naszym życiu zależy od decyzji. To jest nasza decyzja, czy będziemy z tego źródła korzystać. Dla nas źródłem radości jest miłość! I nie chcemy tu brzmieć jak księża głoszący kazanie (śmiech).
Monika: Co zwłaszcza tobie się często zdarza (śmiech)!
Marcin: Chcemy zaprosić do tej radości i do poznania jej źródła. Od początku naszych internetowych działań pragnęliśmy trafiać zwłaszcza do tych, którzy są poza Kościołem lub na jego obrzeżach. Jest tak wiele miejsc w internecie, w których możemy przeczytać teksty, konferencje, które są skierowane prosto do osób głęboko wierzących. Po co nosić drewno do lasu? Nasi widzowie często pytają: „Skąd wy to macie?” i dodają: „Też tak chcę!”. Przypominają mi się tutaj słowa św. Matki Teresy: „Żyj tak, jakbyś był jedyną Ewangelią, którą przeczytają ludzie”. To jest trudne. Czy mamy chwile słabości? Oczywiście. Jak każde małżeństwo.
Monika: Chcemy obalać ten mit idealnych małżonków. Wiele osób pisze, że jesteśmy tacy perfekcyjni, cały czas się uśmiechamy, nie mamy żadnych zmartwień. Tak nie jest. Z jednej strony chcemy promować takie wartości, ale jednocześnie nie możemy nie mówić o tym, że małżeństwo jest też trudem. Kryzysy w małżeństwie są potrzebne. Jednymi z najlepszych, choć kontrowersyjnych życzeń dla nowożeńców, są życzenia wielu kryzysów, bo te dobrze przeżyte podnoszą i umacniają relację.
Małżeństwo to początek wieczności!
Wy wchodzicie w swoje kryzysy ze świadomością, że małżeństwo to „początek wieczności”, może dlatego udaje się wam tak owocnie przez nie przechodzić? Co jeszcze chcecie przez to hasło przekazać?
Monika: Początek Wieczności to nazwa wymyślona na potrzeby naszego ślubu. Weszliśmy razem na drogę ku wieczności, automatycznie mamy szerszą perspektywę. Prowadząc tę naszą działalność w internecie, nie chcemy w żaden sposób nikogo pouczać, udzielać złotych rad, choć ciągle dostaję takie prośby. Przede wszystkim chcemy inspirować, dzielić się swoim doświadczeniem. Tylko tyle i aż tyle.
Marcin: Okazuje się, że wraz ze wzrostem popularności ciąży na nas coraz większa odpowiedzialność. Co więcej, ciągłe pytania, kierowane głównie do Moni, świadczą o tym, że wzbudzamy wśród ludzi duże zaufanie.
Próbując odpowiedzieć sobie, dlaczego tak jest, myślę że problem tkwi m.in. w duszpasterstwie rodzin/małżeństw/narzeczonych. Chodzi mi o sytuację, w której wierzący człowiek, nawet jeśli w wieku nastoletnim trafi do wspólnoty, później na studiach do DA, to po ślubie często jest zostawiony sam sobie.
Między pracą a pieluchami nie znajduje miejsca na relację z Bogiem. Co w takim razie powiedzieć o ludziach, którzy mają sporadyczny kontakt z Kościołem? Jak Ci ludzie mają w prozie życia najpierw zbudować jakąkolwiek relację, nie mówiąc o wyniesieniu jej na wyższy poziom? W biznesie sukces osiągają ci, którzy stale przygotowują się na kryzys. To jest myśl, którą chcemy się dzielić – szykujcie się na kryzysy. Człowiek wchodząc w małżeństwo, oglądając Gomułeczków na YouTube, może pomyśleć, że im się udało, a ja czegoś takiego nie mam. I jeśli jego serce zaczyna krzyczeć: „Chcę więcej!” zaczyna szukać. Na tym nasza rola się kończy.
Monika: Mówimy o tym, że małżeństwo dane nam jest po to, żebyśmy uczyli się kochać i stale poszerzać nasze serca. Jednym z wyróżników miłości jest zaś to, że nie da się jej zamknąć, ograniczyć, schować w czterech ścianach. Natomiast pomysł, by wychodzić z tym na YouTube, nie był nasz.
Marcin: „Początek Wieczności” to napis, który pojawił się na naszych obrączkach. Dlaczego akurat te słowa? Wierzymy, że małżeństwo to związek nie dwóch, ale trzech osób. Jeżeli wchodzimy w małżeństwo, to Pan Bóg będzie w nim obecny, bo to jest przecież sakrament. Ta miłość nie jest czymś, co myśmy wypracowali, zdobyli, do czego jesteśmy zdolni sami z siebie. Można, nawet żyjąc w Kościele, żyć miernie, jałowo. Tu chodzi o podjęcie trudu, którym jest ciągłe pytanie Boga o Jego wolę.
Małżeńska codzienność
Jak przenosicie to pytanie na waszą małżeńską codzienność?
Monika: Przypomina mi się tutaj jedna z naszych najtrudniejszych modlitw. Chwilę po tym, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na pierwszej wizycie u ginekologa usłyszeliśmy, że u Adasia, tzn. „fasolki”, nie ma jeszcze serca i tak naprawdę nie wiadomo, czy się wykształci. Czekały nas dwa tygodnie niepewności. Po powrocie do domu Marcin chwycił za gitarę i zaczęliśmy się modlić. Ja byłam cała zapłakana, ale tylko to było w stanie ukoić nasze emocje.
Marcin: Modliliśmy się wtedy koronką.
Monika: Do końca życia zapamiętamy te: „Bądź wola Twoja” i „Jezu, ufam Tobie”. W czasie takiej próby człowiek może się zbuntować. Myślałam wtedy: „Jeśli wolą Boga jest śmierć tego dziecka, to przecież ja się z tą wolą nie zgadzam! Ja chcę tego dziecka!”. To było strasznie trudne doświadczenie, które jednak miało ogromny, pozytywny wpływ na relacje w naszym „małżeńskim trójkącie”.
Marcin: Jesteśmy przekonani, że wiara to nie tylko emocje. Tego dnia, kiedy szliśmy do lekarza, odczuwałem silny niepokój, podzieliłem się tym z Monią przy śniadaniu. Zamiast radości z powodu pierwszego badania USG, rzuciłem: „Chcę już mieć to za sobą”. Siedząc w poczekalni, otworzyłem brewiarz. Modlę się, a tam: „Radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku”. Chwilę przed wejściem do gabinetu. Pojawiły się emocje, ale wiedziałem, że to są tylko emocje. Ja mam obietnicę. Dlaczego skoro raz zaufałem Słowu, nie mam mu ufać teraz? Dalszą historię znacie.
Jak budować relację?
Do takiej postawy trzeba mieć przede wszystkim bardzo dużo dojrzałości nie tylko jako małżeństwo, ale osobiście. Jak budujecie nie tylko waszą relację, ale też samych siebie?
Marcin: (chwila zastanowienia) Czytanie Aletei! Mówię to bardzo poważnie.
Monika: Bardzo często wysyłamy sobie różne teksty po ich przeczytaniu, żeby później móc o nich porozmawiać. Jest wiele wartościowych treści w internecie.
Marcin: Nie mówimy o takich oczywistościach jak spowiedź czy Eucharystia. Często chodzimy razem do spowiedzi, którą staramy się planować, żeby nie odkładać tego na później. Żyjemy w Polsce, gdzie jest jeszcze bardzo łatwo o dostęp do sakramentów, które przecież są podstawą.
Nie wymyśliliśmy tego kanału!
Na swoim kanale YT dużo opowiadacie o tych podstawach, o modlitwie, o budowaniu relacji, rodzinie. Jak wasi najbliżsi zareagowali na waszą obecność w internecie?
Marcin: Moi rodzice, którzy są trochę starsi, tak naprawdę nawet nie wiedzą o tym, że nagrywamy te filmy (śmiech). Rodzice Moni, którzy należą do młodszego pokolenia, są dumni. Ale na początku pojawiło się pytanie, po co to robimy. Teraz już chyba wiedzą.
Monika: Zapytałeś o reakcję naszych najbliższych, a tak naprawdę powinieneś zapytać o naszą (śmiech). Wszystko wydarzyło się w tak dużym tempie, że ja nadal przed każdorazową publikacją nie czuję się gotowa. Wrzuciliśmy filmy z naszego ślubu, które zaczęły żyć na YouTube swoim życiem. Po kilku miesiącach okazało się, że na naszym koncie jest kilkaset tysięcy wyświetleń, setki komentarzy i ponad 4 tys. subskrypcji!
Marcin: Nie wymyśliliśmy sobie tego kanału. Wierzę, że jest w tym coś więcej. Kiedy widzę komentarze ludzi, którzy piszą, że dzięki naszym filmom widzą piękno małżeńskiej relacji i zbliżają się do Boga, to choćby tylko jeden taki komentarz się pojawił, to warto. Nie mówiąc o wiadomościach prywatnych. Trzeba pamiętać, że internet to tylko preewangelizacja. Nie da się nawiązać relacji z Bogiem przez film. Tu potrzeba spotkania twarzą w twarz. Film może kogoś zapalić, jak już wspominałem, jedynie do szukania.
Monika: Pojawia się też we mnie inna wątpliwość, o granice prywatności. Przed każdym zdjęciem wrzuconym na Instagrama zastanawiam się, czy to jest jeszcze w porządku, czy może już za dużo. Trudne to. Ciągle się uczymy.
Marcin: Tutaj sprawdza się znana prawda duchowa, że jeżeli jakaś rzecz wymaga wiele wysiłku, trudu i zaangażowania, to znaczy, że przyniesie dobre owoce. Mamy bardzo duże opory przed nagraniem czegokolwiek. Ale byłbym głupi, gdybym po przeczytaniu komentarzy i wiadomości stwierdził, że to, co robimy jest pozbawione sensu.
Monika: Najlepszym motywatorem i zastrzykiem odwagi są spotkania z ludźmi. Podczas spaceru podeszła kiedyś do mnie dziewczyna, która podziękowała mi za to, że jesteśmy dla niej inspiracją. Naprawdę mogę być dla kogoś inspiracją? Trudno mi w to uwierzyć, bo z natury jestem raczej nieśmiała, ale jeśli rzeczywiście tak jest, to róbmy to dalej. To ogromna odpowiedzialność, ale i zachęta, żeby się rozwijać.
Internety na pełen etat
Początek Wieczności to w takim razie spora zmiana w waszym życiu. Czy to dla was też początek nowego życia zawodowego? Vlogowanie stało się waszą pracą?
Monika: Nasz kanał jest o małżeństwie, a przecież małżeństwo jest nieustanną pracą! Musimy o tym pamiętać, żeby nie spocząć na laurach. Stąd już krok do rutyny, która zabija.
Marcin: Jeśli chcę się dzielić doświadczeniem naszej małżeńskiej miłości, to niezależnie od tego, czy spotkam się z jedną parą, z grupą osób, czy wrzucę to na YouTube, muszę wziąć za nich odpowiedzialność i być autentycznym. Pan Bóg dał nam talenty. Początek Wieczności został zbudowany na naszej naturze. Odkąd potrafimy przed sobą przyznać: jesteśmy Gomułeczkami z Początku Wieczności, zaczęliśmy dokładać starań, by te nasze działania sprofesjonalizować. To wiąże się z kolei z obciążeniami czasowymi i finansowymi, dlatego jako młodzi rodzice podjęliśmy decyzję o robieniu internetów na pełen etat.
Monika: Widzowie oczekują zaangażowania: kręcenia filmów, odpowiadania na komentarze i wiadomości. Trudno jest znaleźć czas na to wszystko już w tej chwili, co dopiero w przyszłości, dlatego decyzja o rozwoju naszej działalności. Ufamy, że jest to najlepsza decyzja zarówno dla widzów, jak i dla Początku Wieczności, a przede wszystkim dla naszego małżeństwa i rodziny.
Jak byście zareagowali, gdybym kilka lat temu się z wami zobaczył i powiedział, że będziecie prowadzić duży kanał na YouTube i regularnie publikować treści w mediach społecznościowych?
Marcin: Na pewno byśmy się nieźle uśmiali. Nie wiązaliśmy z tym żadnych planów.
To dla nas absolutne zaskoczenie. Najważniejsze, że robiąc to, co robimy, nawet pomijając pozytywny feedback, czujemy się naprawdę szczęśliwi, co więcej, doświadczamy tego, że nasza relacja niesamowicie się rozwija. Patrząc na rozwój wydarzeń ostatnich kilku miesięcy, jesteśmy przekonani, że odrzucenie tego daru, byłoby – wracając do źródła – zakopaniem talentu.
*Monika i Marcin Gomułkowie. Chcą dzielić się radością i Miłością, którą zostali napełnieni. Prowadzą kanał na YouTube i bloga „Początek Wieczności”, gdzie dzielą się doświadczeniem swojego małżeństwa. Dumni rodzice syna Adasia i córek: Zuzi i Ali.
Czytaj także:
Wasze „Love Story” od kuchni, czyli ćwiczenia dla małżonków na Aletei. Dołączycie?
Czytaj także:
Jak celebrować małżeństwo? Posłuchaj Gabrieli – mamy, żony, artystki [wywiad]