Zauważenie i nazwanie tych stanów, uczuć czy nawet przeżytych traum uwalnia ciało od ciężaru, jaki nosi czasem przez wiele lat.Pewnie większość z nas kojarzy ból brzucha przed klasówką, pierwszą randką, rozmową z szefem. Ciało jest wyraźnie związane z naszym przeżywaniem i potrzebami. Pamięta naszą najwcześniejszą historię, szczególnie z okresu, kiedy jeszcze nie mówiliśmy, nasze traumy, ale też czuły i kojący kontakt z ciałem matki.
Ciało umożliwia doświadczenie dotyku, ciepła, bliskości, ale jest też źródłem informacji o nas samych. Zachęcam, by przyjrzeć się swojemu ciału i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie: czy moje ciało istnieje w ogóle w moim umyśle, tzn. czy zauważam je, potrafię określić jakie jest i co się z nim dzieje; czy odbieram sygnały pochodzące z wnętrza ciała, ale i te pochodzące z zewnątrz; czy umiem nadać im znaczenie i znaleźć przyczynę ich pojawiania się, czy i w jaki sposób zajmuję się ciałem?
Te odkrycia mogą być ciekawe. Zwłaszcza, że ciało jest nadal trochę takim nieodkrytym lądem. Zwykle niedocenianym w sile komunikacji albo zbywanym, kiedy zamiast się o nie zatroszczyć, zażywamy kolejną tabletkę przeciwbólową.
Ciało jest niezwykle połączone z emocjami, np. konkretny ból w ciele może być objawem bólu psychicznego. Objawy somatyczne często zastępują zbyt bolesne czy zbyt ekscytujące uczucia, które mogłyby się pojawić gdybyśmy dopuścili do świadomości nasze prawdziwe myśli, fantazje czy konflikty.
Tę zależność wyraźnie widać już u dzieci, np. kiedy mają iść do szkoły i mają ważny sprawdzian. Mogą się skarżyć na bóle głowy, brzucha, duszności, ale kiedy tylko są zwolnione z tego obowiązku, odzyskują świetne samopoczucie. Czy to znaczy, że symulują? Nic z tych rzeczy. Doświadczają różnych objawów somatycznych, bo nie mogą sobie poradzić z uczuciami związanymi ze stresującymi wyzwaniami czy przeciążeniem. Nie do końca potrafią jeszcze o tym mówić słowami. O tym, że jest coś nie tak, mówi wtedy ciało.
Bardzo ważna jest otwartość na doznania płynące z ciała: przyglądanie się, kiedy się zmienia, w którym miejscu boli, co przynosi mu ulgę. Im więcej o nim wiemy, tym bardziej wzrasta adekwatność naszej empatycznej reakcji na siebie i innych.
Kiedy udaje nam się zlokalizować źródło stresu psychologicznego i je usunąć lub osłabić, stres zmniejsza się na tyle, że wywołany przez niego objaw znika.
Zachęcam do przyjrzenia się dokładniej momentom, kiedy chorujemy. Warto sprawdzić, co obecnie dzieje się w naszym życiu, spróbować określić, jakich emocji doświadczamy. Być może jakieś z nich domagają się uwzględnienia i realizacji. Kiedy je skutecznie ignorujemy, to trochę tak, jakbyśmy jechali w aucie, ale pomijali wszelkie napotkane znaki drogowe. Łatwo wtedy wpaść w poślizg, przejechać na czerwonym świetle czy wylądować na drzewie.
Kiedy dociera do nas co się z nami dzieje, możemy podjąć odpowiednie kroki i próbować reagować.
Tak jak z dzieckiem: wprawdzie nie da się zawsze wyeliminować wyzwań i nie chodzić na sprawdziany, ale można poszukać, co kryje się pod objawem w ciele: porozmawiać o tym, czego dziecko się boi, jakie ma wymagania od siebie, może ma jakieś kłopoty z tym przedmiotem, zaległości, nie dogaduje się z nauczycielem. Może przeżywa jakiś konflikt wewnętrzny, o którym boi się mówić, np. nie znosi nauczyciela, ale musi mu być posłuszny. Ważne, by wspólnie poszukać sposobów na rozwiązanie trudności.
Ciało jest bogactwem informacji tych aktualnych, ale też tych z okresu dziecięcego. Wiele z ówczesnych doświadczeń zapisanych jest w napięciach mięśni, usztywnionych partiach ciała, drżeniach, a nawet poważnych chorobach psychosomatycznych.
Zauważenie i nazwanie tych stanów, uczuć czy nawet przeżytych traum uwalnia ciało od ciężaru, jaki nosi czasem przez wiele lat. Jest to jednak związane z gotowością, by odsłonić to, co prawdziwe o nas samych i zgodą na przeżycie skrywanych dotąd uczuć. Bywa tak, że to, że ciało choruje, jest ostatnią deską ratunku dla organizmu, który jest już wykończony wyzwaniami, oczekiwaniami, ciągłym sprawdzaniem się, stresem. Woła o zauważenie. Warto dopuścić je do głosu!