Jako pięciolatka grała w piłkę z Jezusem… Miała stygmaty i rozmawiała ze świętymi.
Świadkowie mówią, że kiedy kilka godzin przed narodzinami Edvige Carboni jej mama przyjmowała komunię świętą, z podawanej jej hostii błysnęło światło. Był ciepły majowy poranek 1880 roku. W Pozzomaggiore, na zachodnim brzegu Sardynii, Maria Domenica Pinna po porodzie przytuliła córeczkę. Na piersi noworodka zauważyła odciśnięty jak pieczęć krzyż. Pozostał na ciele dziewczynki do końca jej życia.
Stygmaty pojawiły się później. Piękna, o ostrych, południowych rysach wieśniaczka, trzymała się kurczowo prostego testamentu mamy: „Każdego dnia przyjmuj żywego Jezusa. On poprowadzi cię do świętości”.
Edvige, czy Mnie kochasz?
Życie na Sardynii na przełomie XIX i XX wieku toczy się szybko. Większość mieszkańców to rzemieślnicy i rolnicy. Ulicami wiosek w niedziele suną barwne procesje z Madonną, kościoły pękają w szwach. Edvige (Jadwiga) wychowuje się w ubogim i religijnym domu.
Czytaj także:
Chcesz być jak bł. Ozanam? Działaj w organizacji pozarządowej
„Przyjęłam sakrament bierzmowania, kiedy miałam cztery latka. Babcia trzymała mnie na rękach – pisze Edvige Carboni. – Kiedy zbliżał się do mnie biskup, płakałam. Był dostojny, z wielką czapą na głowie”. Rok później dziewczynka widzi swojego anioła stróża. Ten zachęca ją, by oddała swoje życie Bogu.
Edvige bawi się też często z małym chłopczykiem. Jest nim Dzieciątko Jezus, które stawia przed dziewczynką sama Matka Boża. Jak donoszą źródła o życiu Sługi Bożej, Maryja podaje Edvige Jezusa z obrazu, który wisi na ścianie w domu Carbonich.
W 1891 r. Sardynka notuje: „Kiedy przyjęłam po raz pierwszy Jezusa do serca, zapytał mnie: «Edvige, czy Mnie kochasz?». Modliłam się całymi dniami, ale nie chciałam, żeby dowiedzieli się o tym moi bracia”. Dziewczynka codziennie – zgodnie z instrukcją anioła – powtarza akt zawierzenia Bogu przed tabernakulum, gdzie prowadzi ją mama.
Stygmaty
Każdy dzień zaczyna od mszy świętej. Potem trzy razy jeszcze biegnie do kościoła: w południe na Anioł Pański, na nieszpory i modlitwę wieczorną. Kiedy w 1910 r. umiera jej mama, Edvige na polecenie spowiednika rezygnuje z zamiaru wstąpienia do klasztoru i przejmuje opiekę nad rodzeństwem. Zarabia haftując wizerunki świętych na obrusach czy kapach.
Godzinami wpatruje się też w krzyż. 14 lipca 1911 roku ma wizję: „Pan na krzyżu zapytał: «Czy chcesz przyjąć cierpienie dla Mnie?». «Tak Panie – odparłam – wszystko dla Twojej miłości». Z ran jego na dłoniach, boku i ze stóp błysnęły snopy światła. Upadłam i leżałam tak kilka godzin” – pisze Carboni. Kiedy się budzi, ma rany na dłoniach i stopach, boku i głowie – jak po odciśniętej koronie cierniowej, a na całym ciele ślady biczowania. Krwawi.
Czytaj także:
Święty lekarz, który rozmawiał z Jezusem w Najświętszym Sakramencie
Edvige staje się szybko obiektem sensacji i zazdrości. Wieści o stygmatach docierają do Rzymu. Edvige jest przesłuchiwana i wnikliwie badania przez Święte Oficjum, które stawia jej zarzuty udawania świętej i oszustwa.
Barka Piotra ocaleje
„Kto gorzeje, ten w końcu zapłonie dla Pana” – Edvige powtarza ciągle te kilka słów. Sąsiedzi rozpoznają, którędy chodzi, bo wokół kobiety roztacza się zapach fiołków. Ma dar bilokacji, rozmawia ze świętymi. Carboni musi opuścić Sardynię i z ojcem przenosi się w okolice Rzymu.
Tam w czasie II wojny światowej stygmatyczka opatruje rany w szpitalach i przytułkach. „Kościół będzie prześladowany, będzie wielu męczenników, ale Barka Piotra ocaleje” – notuje Edvige w latach 40. W tym czasie oddaje Jezusowi cierpienie za Kościół i za prześladowanych za wiarę w krajach komunistycznych poddanych reżimowi Rosji. Umiera w 1952 r. Po szesnastu latach rusza jej proces beatyfikacyjny.
Czytaj także:
Przyśnił mu się o. Pio. Teraz 19-latek zostanie świętym
Spowiednik Edvige, Giovanni Battista Manzella zostawił taką adnotację o Edvige Carboni: „Świat nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele wycierpiała, ale i jak wiele uzyskała dla ludzkości ta skromna, ale mocna kobieta”.
4 maja 2017 r. papież Franciszek zatwierdził 12 dekretów otwierających drogę do beatyfikacji. Wśród sług Bożych, nowych kandydatów na ołtarze, znalazła się Edvige Carboni.