Czym tak naprawdę jest przyjemność płynąca z seksu? Przedstawiamy 23 zaskakujące odpowiedzi udzielone przez kobiety z długoletnim stażem małżeńskim, które rzeczywiście przemyślały to pytanie.
Sedna sprawy związanej z seksem możemy próbować dociec na kilka sposobów. Poczynając od przeszukiwania Internetu i czytania wyników najnowszych badań, aż po wypytywanie najlepszej przyjaciółki, która wie dużo na ten temat i nigdy nie narzekała na brak zainteresowania ze strony mężczyzn.
Można także zaczerpnąć rady u celebrytów, którzy dorzucają swoje trzy grosze, mówiąc o tym, co powinno się robić w sypialni, a czego zdecydowanie unikać. Wszystkie te informacje mogą jednak sprawić, że poczujemy się zdezorientowane. Staranie się być kimś, kim nie jesteśmy, może okazać się co najmniej niekomfortowe.
Naturalnie, porady można szukać u mam, ale większość z nas czułaby się niezręcznie, rozmawiając z nimi na takie tematy. Jaka jest więc najlepsza alternatywa?
Zwrócenie się do kobiet z długim stażem małżeńskim. To one są prawdziwymi ekspertami do spraw seksu. Przeżyły już zarówno wzloty i upadki randkowania, jak i małżeństwa. Czasy i kultura może się zmieniają, ale relacje damsko-męskie zawsze pozostają takie same. Nieważne, co mówią ludzie, wszyscy pragniemy tych samych rzeczy w małżeństwie, trwałości, oddania i wiecznej miłości. Te aspekty pozostają niezmienne bez względu na to, co próbuje nam wmówić panujący światopogląd.
Czytaj także:
Seks. Miłość uśmiecha się do kompleksów
Poprosiliśmy kilka kobiet z różnym stażem małżeńskim (od 7 aż do 35 lat w związku) o podzielenie się prawdami dotyczącymi seksu, o których niekoniecznie słyszy się na co dzień.
Seks to najbardziej intymny aspekt małżeństwa. Jest czymś, co łączy nas po okropnej kłótni. Stanowi także przyjemność odkrywania tego, co lubi druga osoba. Odstresowuje, a także jest dobrą zabawą, gdy możemy wymknąć się dzieciom, żeby być razem i zapomnieć na chwilę o chaosie panującym w naszym życiu.
Jest czymś, co nas całkowicie odkrywa. Oddajemy się w całości drugiej osobie. Jestem w związku, którego jestem pewna i któremu ufam. Wiem, że jest on tylko mój i mojego męża. Nie ma nikogo innego. Inne dziewczyny mogą uważać go za przystojnego i być zauroczone jego talentem muzycznym, ale to ja jestem tą osobą, która cała mu się oddaje i której on się oddaje.
Seks stanowi swego rodzaju „olej napędowy” małżeństwa, jak powiedziano nam podczas spotkań przedmałżeńskich. Niemalże 30 lat później wciąż się zgadzam z tym stwierdzeniem. Gdy zaczynam irytować się na męża i denerwują mnie nawet drobnostki, zastanawiam się: – Kiedy ostatni raz byliśmy ze sobą blisko? Musimy dodać trochę „oleju” do naszego małżeństwa. Zazwyczaj uprawiamy seks przynajmniej raz w tygodniu i uważam, że jesteśmy jedną z najszczęśliwszych par, jakie znam.
Świadomość, że wiedziemy życie sakramentalne sprawia, że seks nie jest tylko aktywnością fizyczną, ale także czymś jednoczącym i duchowym.
W seksie przedmałżeńskim z definicji brakuje wolności. Powoduje niepokój związany z możliwością zajścia w ciążę, a także problemy dotyczące zaangażowania. Pogłębia wszelkie niepewności. Może także odwrócić naszą uwagę od związku. Utrudnia ocenę, czy jest on dobry czy zły. Wiąże nas z drugą osobą i sprawia, że czujemy się zobowiązani do pozostania w związku, nawet jeżeli coś nam mówi, że nie powinniśmy.
Czytaj także:
Randki bez seksu: sztuka okazywania czułości
Seks małżeński, który jest pełen miłości, jest bezpieczny. Nie tylko dlatego, że nie niesie ryzyka zakażenia chorobami wenerycznymi lub też przemocy na tle seksualnym, ale przede wszystkim związany jest z wolnością, zaufaniem, wyłącznością oraz więzią, którą dzielimy z naszym współmałżonkiem. Czujemy się bezpiecznie, odkrywając nowe przyjemności swoje i swojego małżonka.
Seks małżeński to wolność!
Pamiętam, jak podczas naszej nocy poślubnej pomyślałam: „Jestem wolna!”. Jestem twoja, a ty mój. Nie martwiłam się tym, co może o mnie pomyśleć. Byliśmy zakochani i razem rozpoczynaliśmy nową podróż. Potrafiliśmy prawdziwie oddać się sobie bez strachu czy obaw przed pełnym zaangażowaniem się.
Seks przedmałżeński jest jak wejście do wody tylko jedną nogą. Seks małżeński to pełne zanurzenie się!
Jeżeli nie spaliście ze sobą przed nocą poślubną nie oczekujcie, że seks od razu będzie pełen namiętności. Należy pamiętać, że musicie dać sobie czas, aby dostosować się do seksualności swojego partnera.
Czytaj także:
Nie myl czystości z abstynencją seksualną
Natychmiastowy seks pełen namiętności nie jest nagrodą za pozostanie dziewicą.
Seks małżeński jest wart czekania. Nauczył mnie tego związek pełen miłości, oddania i wsparcia. Seks ten był zupełnie inny od moich poprzednich doświadczeń, pośpiesznych i skupionych tylko na aspekcie fizycznym zbliżeń. Ciężko porównywać tak zupełnie różne przeżycia.
Seks to coś więcej niż tylko doświadczenie fizyczne. Małżeństwo tworzy kontekst zaangażowania dla seksu. Żadna inna relacja nie jest w stanie tego zapewnić.
W małżeństwie istnieje piękna różnorodność doświadczeń seksualnych. Nie musimy dopasowywać się do żadnego standardu. Kiedy razem się starzejemy, poznajemy się coraz głębiej. Wraz z upływem czasu ta głębia tylko się poszerza.
Nawet po tylu latach razem, wciąż w sypialni jesteśmy w stanie poznać się lepiej.
Cenię sobie, że seks jest czymś, co dzielę tylko z moim małżonkiem. Jest to unikalne, intymne i prywatne doświadczenie. Oboje z mężem mamy znajomych przeciwnych płci, których lubimy i szanujemy. Jednak seks przeżywamy tylko ze sobą.
Sama byłam w związkach, w których utrzymanie czystości było wyzwaniem. Kiedy teraz je wspominam, jest to jedyna rzecz, jaką pamiętam. Związki te opierały się jedynie na fizycznym aspekcie. Moje zainteresowanie drugą osobą było zależne od tego, jak daleko się posunęliśmy. Fizyczność była ważniejsza niż intymność, czy poświęcona sobie nawzajem uwaga.
Moja seksualność związana była z silną potrzebą podziwu ze strony mężczyzn. Byłam raczej rozwiązła i rzadko kiedy potrafiłam stworzyć dobry związek nieoparty na seksie. Kiedy poznałam mojego męża, odkryłam, że jest to jednak możliwe.
Czytaj także:
Boskie Babki: Seks przed ślubem – fakty i mity
Seks tworzy więź między dwojgiem ludzi. Jeżeli para zna się tak bardzo intymnie, rozstania mogą być niezmiernie bolesne, a ból długotrwały. Seks dla jednego z partnerów może odgrywać znacznie ważniejszą rolę niż dla drugiej osoby.
Seks sprawia, że trudniej nam od siebie odejść.
Pożądanie może gasnąć w małżeństwach z długim stażem. Spowodowane jest to faktem, że przyjemność płynąca z seksu powiązana jest z jego nowością dla obu stron oraz z fizycznym pożądaniem. Długie lata razem zmieniły nasze postrzeganie pożądania, które początkowo było ukształtowane przez popkulturę. Teraz jest ono czymś bardziej duchowym. Życie razem to nie tylko pożądanie, ale także problemy finansowe, choroby czy problemy z dziećmi. Te problemy mogą mieć negatywny, długotrwały wpływ na życie seksualne.
Najtrudniejszym aspektem seksu małżeńskiego są wysokie oczekiwania co do tego, ile razy się go uprawia. Pod koniec dnia spędzonego na opiece nad dziećmi zazwyczaj jedyne, na co mam ochotę, to pójść spać. Zawsze jednak jestem szczęśliwa, gdy spędzam czas intymnie z moim mężem, nawet jeśli początkowo tego nie chcę.
Małżeństwo, a także seks, jest poświęceniem. „Poświęcenie” to słowo niezbyt często używane w naszej kulturze. Mój mąż także czasami musi się poświęcić, ponieważ nie stosujemy antykoncepcji, tylko „małżeński kalendarzyk”, planujemy rodzinę w sposób naturalny. Seks małżeński wymaga więc wiele cierpliwości oraz ciągłego stawiania drugiej osoby na pierwszym miejscu.
Czytaj także:
W seksie nie musisz być szyty na miarę
Zdaniem eksperta
Seks przedmałżeński może utrudniać normalny rozwój intymności w związku. Może „namieszać w głowie” i popsuć „chemię” między dwojgiem ludzi. Prowadzi do uwierzenia w rzeczy, które tak naprawdę mogą okazać się nieprawdą – uważa doktor Les Parrott (współzałożyciel i wykładowca Ośrodka Badań nad Rozwojem Związków Uniwersytetu w Seattle oraz współtwórca metody SYMBIS, która pomaga w stworzeniu i utrzymania dobrego związku). – Przykładem może być przekonanie, że aktualny partner jest „tym jedynym”. Może tak faktycznie być, ale takie myślenie bywa także wynikiem „chwilowego zaćmienia mózgu”.
Parrott zauważa, że uprawianie seksu w nieodpowiednim związku, może „uszkodzić ducha”. Odczuwamy tę ranę i poczucie winy, kiedy doświadczamy „tego jednoczącego aktu bez intencji bycia faktycznie zjednoczonymi”.
Z drugiej strony seks nie niszczy życia. Ani duszy. Ani przyszłego małżeństwa. Parrott przypomina, że nie ma powodu, abyśmy w jakimkolwiek stopniu czuli się winni. Pary, które uprawiały już seks, ale chciałyby na nowo odkryć czystość aż do małżeństwa, mogą „ruszyć do przodu” i „jeszcze raz stać się duchowo czystymi”.