separateurCreated with Sketch.

Szymon Majewski: Mój syn pije!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Szymon Majewski - 28.04.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czyli mój pierwszy powrót „na rauszu”.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Tak długo byłem w harcerstwie, że musiałem się w pewnym momencie „odharcerzyć”. Miałem już dziewiętnaście lat i w końcówce liceum zacząłem wirować towarzysko.

Na drodze to pełnego „zbaciarzenia” stała jednak moja Mama! Oj, niewinny ci ja byłem, jak jakiś łabądek. Jak tylko impreza zaczynała toczyć z górki i budziły się demony, Szymek brał nogi za pas albo strategicznie unikał alkoholu.

Mama kochała mnie bezkrytycznie, bezstresowo i nadwrażliwie. Miała gołębie serce, które po rozwodzie jeszcze się nadwątliło, pracowała ciężko w służbie zdrowia – i jak z tym wszystkim miałby synuś pójść imprezowym szlakiem! Nigdy! Wystarczyło, że się nie uczyłem…

Do dziś, a stuknie mi już w czerwcu okrągła pięćdziesiątka mam na swoim koncie dwa upicia się: jedno w okolicach dwudziestki, drugie pięć lat później! I to tyle! Więcej grzechów nie pamiętam…

Nie dawało rady. Nawet dzieci moich nie opiłem z teściem jak należało, a namawiał bardzo.

Prawdą jest, że alkoholu nie lubię. Niech nikt mi nie mówi, że wódka jest pyszna (znam takich), wina to dla mnie jakieś „kwasigruchy”, po piwie chce się spać. Cenię sobie odlot wewnętrzny wynikający z mojej energii i chęci zabawy. Cóż, a może po prostu siedzi we mnie wciąż ten skaut?



Czytaj także:
Szymon Majewski: Wszystkie słoiki mojej Mamy

I tak zresztą w związku z tym, że śmigam w szołbiznesie ciągle jeszcze jestem podejrzewany o bycie zakładnikiem różnych substancji.

I ta moja Mama!!!

Kochani, jak ja miałem się upijać, gdy w domu czekała na mnie wylękniona mama i reagowała nadwrażliwie, jak się spóźniałem nawet o trzy minuty. A jak raz przyszedłem do domu „zawiany”, „na cyku”, „na rauszu” i po zajrzeniu do kieliszka, to do dziś pamiętam Mamy reakcję!

Zresztą, co to było za napicie się?! Jakieś dwa lub trzy kieliszki paździerzowego wina z Rafałem i Tulczykiem! Ot, co.

Pamiętam ten dzień, stanąłem w przedpokoju, musiałem mieć coś w oczach albo raczej mój oddech przedarł się z przedpokoju do kuchni i zaniepokoił Mamę. Moje ciało próbowało przyjść mi na ratunek i pilnowało chwiejnie swoich granic. Mama wysunęła głowę z kuchni, spojrzała na mnie, po czym cofnęła się, usiadła na krzesełku chowając twarz w ręce i powiedziała:

– Mój syn pije.

Koniec! To był wyrok! Wolałbym, żeby w moją stronę poleciała ścierka, wałek albo weki ze śliwkami.

– Mój syn pije.

To brzmiało jak diagnoza choroby alkoholowej w ostatnim „mysim” już stadium.

To była cała moja Mama, kochająco-katastrofizująca. Pamiętam, że potem starałem się z reguły nie narażać jej na „załamania kuchenne” i wybiegać te mikre procenty, zanim wróciłem do domu…

web3-szymon-majewski-private-archive

Jak tu imprezować, żeby Mamy nie stresować?
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.