Współcześnie powiedzielibyśmy, że Piotr był mocny w gębie. Z działaniem było ciut gorzej. Mam poczucie, że w takim obrazie św. Piotra możemy się niejednokrotnie jako mężczyźni świetnie odnaleźć.Obserwując w ostatnich dniach w Liturgii Słowa św. Piotra, dochodzę do przekonania, że jego nawrócenie jest niemniej inspirujące od tego najsłynniejszego, które stało się udziałem Szawła z Tarsu.
Szymon był człowiekiem, delikatnie mówiąc, chwiejnym. W jego przypadku imię rzeczywiście odzwierciedlało tożsamość – trzcina kołysząca się na wietrze. Ta trzcina bredziła na górze Tabor, że będzie kwaterować w namiotach Mojżesza i Eliasza, uczestniczyła w dyskusjach o tym, kto z apostołów jest największy, zabraniała Jezusowi umierać, wreszcie zaparła się Go, mimo deklarowanej chwilę wcześniej gotowości pójścia z Mistrzem na śmierć.
Współcześnie powiedzielibyśmy, że św. Piotr był mocny w gębie. Z działaniem było ciut gorzej. Mam poczucie, że w takim obrazie św. Piotra możemy się niejednokrotnie jako mężczyźni świetnie odnaleźć.
Zawsze imponowali mi faceci, którzy nie mądrując się i nie uszczęśliwiając otoczenia swoimi receptami na sukces, po prostu te recepty realizowali. Ja natomiast bardzo lubię chwalić się pomysłami na działanie, z których potem niewiele wynika. Potrzeba mi nawrócenia św. Piotra. Nawrócenia z gadania na działanie. Nawrócenia z chwiejności na stałość skały, jaką był pierwszy papież.
Piotr, by stać się opoką, najpierw musiał cofnąć się do swojej starej tożsamości. Jego dialog ze Zmartwychwstałym, gdy po trzykrotnym zaparciu się trzykrotnie wyznaje Mu miłość to dla mnie najpiękniejszy obraz z Ewangelii po zmartwychwstaniu (J 21, 15-19). Obraz, w którym Jezus jakby zapomniał, że zdążył już zmienić temu rybakowi imię i zwraca się do niego na powrót: „Szymonie”, a dialog kończy ponownym „Pójdź za Mną”, chcąc najwyraźniej tym razem powołać go już śmiertelnie poważnie. (Słowo „śmiertelnie” nie jest tu oczywiście użyte przypadkowo).
Po Pięćdziesiątnicy Piotr już definitywnie przestał patrzeć na swoje życie i działanie w ziemskich kategoriach. Wyznanie Jezusowi miłości i przyjęcie Jego Ducha sprawiło, że podniósł wzrok z ziemi i zaczął patrzeć na szeroki horyzont powołania, jakie otrzymał. Widać to świetnie w pierwszej mowie po Zesłaniu Ducha, gdy bez ogródek, ale też z miłością świadczy o zmartwychwstaniu Jezusa nie bojąc się postawić Jego zabójców w prawdzie o ich grzechu. Nie wytyka im słabości, by samemu się dowartościować, ale by ich ratować i wskazywać bramę do zbawienia – Chrystusa (Dz 2, 14-36).
Boży przywódca, jakim Piotr niewątpliwie od tamtej pory był, to ktoś, kto nie tylko podnosi wzrok z ziemi, ale też inspiruje do tego innych. Mocno utkwiły mi w głowie słowa z Dziejów Apostolskich, gdy wchodzący do świątyni Piotr i Jan uzdrowili chromego od urodzenia (Dz 3, 1-10).
Wyobrażam sobie tę scenę: żebrak siedzi przed bramą świątyni i prosi o pieniądze. Dwaj apostołowie stają przed nim i pierwsze słowa, jakie padają z ust Piotra nim przyjdzie uzdrowienie to: „Spójrz na nas!”. To znamienne. Piotr chce, by ten wynędzniały i zniszczony człowiek podniósł swój wzrok i przestał oczekiwać ziemskiego zabezpieczenia. Chce, by patrzył przede wszystkim w górę, w stronę Boga, który uzdrawia.
Myślę, że każdy mężczyzna powinien jako mąż, ojciec czy kapłan w taki właśnie sposób inspirować powierzonych mu ludzi – żonę, dzieci, wiernych. Wciąż brzmią mi w uszach słowa z Księgi Izajasza odczytane w Wigilię Paschalną: „Wszyscy twoi synowie będą uczniami Pana, wielka będzie szczęśliwość twych dzieci” (Iz 54, 13) oraz we wtorek w Oktawie Wielkanocy: „Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych (…) (Dz 2, 38-39a).
Te drugie słowa nota bene wypowiada nie kto inny, jak św. Piotr. On w tych dniach po Wielkanocy jawi mi się jako szczególny wzór męskiego nawrócenia, które nie tylko skłania do pójścia na nowo za Mistrzem, ale też do inspirowania tych, którym służę, by zrobili to samo.
Czytaj także:
Jaki byłby świat, gdyby faceci nie byli dezerterami?
Czytaj także:
Jezus Chrystus wzorem prawdziwego faceta. Tau opowiada o swoim nawróceniu