Od 10 kwietnia rzymscy ubodzy i bezdomni mają do dyspozycji pralnię imienia papieża Franciszka. To bowiem sam biskup Rzymu wyszedł z inicjatywą stworzenia takiej placówki – jeszcze w ramach dzieł miłosierdzia podczas Roku Jubileuszowego. Sześć pralek, sześć suszarek automatycznych oraz żelazka – to wyposażenie pralni dla ubogich. Utworzona została przez Urząd Dobroczynności Apostolskiej, natomiast jej regularną obsługą zajmą się wolontariusze ze Wspólnoty Sant’Egidio.
„Wśród wszystkich tych dzieł, które już powstały za pontyfikatu papieża Franciszka, jak prysznice, noclegownie, ambulatoria, jakby brakowało tego ostatniego elementu, czyli pralni. Mimo iż nasi ubodzy otrzymują od wielu ludzi ubrania, to jednak po pewnym czasie muszą je wyrzucić, dlatego że są już nieużyteczne. Stąd na Zatybrzu powstała pralnia” – tłumaczył papieski jałmużnik, abp Konrad Krajewski w wypowiedzi dla Radia Watykańskiego.
Czytaj także:
Fryzjer bezdomnych
Nowa placówka powstała na terenie dawnego kompleksu szpitalnego San Gallicano, gdzie obecnie funkcjonuje centrum pomocy prowadzone przez Sant’Egidio. W przyszłości mają tam również działać zakład fryzjerski, prysznic, garderoba oraz ambulatorium dla potrzebujących.
Do współpracy pozyskano firmy, które dostarczyły pralki. „Od razu zgłosiły się firmy, które postanowiły ofiarować Ojcu Świętemu proszki do prania i wszystko, czego potrzeba do utrzymania takiej pralni. Ja pytałem: «Do kiedy?». Odpowiedzieli: «Dopóki będzie istniała owa pralnia». Czyli nie ogranicza się to tylko do pontyfikatu papieża Franciszka” – mówił abp Krajewski.
Polski arcybiskup od początku swej posługi papieskiego jałmużnika ma konkretną misję do wykonania. W wywiadzie z 2013 roku dla „L’Osservatore Romano” przytacza takie słowa Franciszka, które ten do niego skierował:
„Nie będziesz biskupem siedzącym za biurkiem, nie chcę też ciebie widzieć u mojego boku podczas celebracji liturgicznych. Chcę ciebie widzieć wśród ludzi. Musisz być przedłużeniem mojej ręki, aby nieść serdeczność ubogim, wydziedziczonym, ostatnim. W Buenos Aires często wychodziłem wieczorem odwiedzając moich biednych. Teraz już nie mogę: trudno jest mi wyjść z Watykanu. Ty więc będziesz robił to dla mnie, będziesz przedłużeniem mojego serca, docierającego do nich i zaniesiesz im uśmiech i miłosierdzie Ojca Niebieskiego”.
Czytaj także:
Sant’Egidio. Wspólnota do zadań specjalnych
KAI/RV/Agencja I.Media/„L’Osservatore Romano”