To tam były więzione uczestniczki Powstania Warszawskiego.12 kwietnia mija 75. rocznica oswobodzenia obozu w Oberlangen, w którym więzione były walczące w Powstaniu Warszawskim kobiety.
Jeśli za trudy i straty polskiej dywizji pancernej należały się jej jakieś kwiaty, rzucane serdeczną ręką, to tymi kwiatami rzuconymi rękoma losu było uwolnienie – w wyniku działań dywizji – tego obozu
– pisał w swoich wspomnieniach gen. Stanisław Maczek, którego żołnierze uwolnili więzione kobiety.
Do obozu w Oberlangen trafiło ponad 1700 kobiet z 5000, które walczyły w powstaniu.
Fatalne warunki w Oberlangen
W obozie panowały fatalne warunki. W drewnianych barakach umieszczone były dwu- i trzypiętrowe prycze. Brakowało kuchni i umywalni. Poważnym problemem były stale zmniejszające się racje żywnościowe.
Rano jedynym pokarmem był wywar z nieokreślonych ziół, na obiad zupa z obierkami kartoflanymi oraz dwa ziemniaki i buraki pastewne (wszystko bez soli), wieczorem namiastka kawy i chleb czarny, którego wydawano 300 gramów dziennie na osobę. Wydawano także łyżkę cukru i 25 gramów margaryny, jednak te „dobra” wstrzymywano często w wyniku kar.
Czytaj także:
Położna z Auschwitz. Historia kobiety, która przyjęła w obozie ponad 3 tys. porodów
Nie chcąc się poddać dramatycznym warunkom, więźniarki organizowały dla siebie szkolenia i kursy, dzięki którym starały się walczyć z apatią i zobojętnieniem.
Wyzwolenie Oberlangen – nieopisana radość
Dzień wyzwolenia obozu jeden z żołnierzy 2. Pułku Pancernego 1. Dywizji Pancernej opisał w „Dzienniku Żołnierza 1. Dywizji”, gazetce wydawanej przez „maczkowców”:
W obozie zapanował nieopisany entuzjazm, gdy przekonano się, że wjeżdżającymi do obozu wozami są wozy bojowe Wojsk Polskich. O godzinie 6 powiewał już na maszcie w środku obozu sztandar polski, uszyty potajemnie w obozie (…).
W ciągu ub. 24 godzin obóz widział sceny trudnej do opisania radości, gdy jeden z żołnierzy Dywizji odnalazł wśród uwolnionych swą córkę, inni swe siostry i dalsze krewne.
Jak pisze dalej autor, w obozie przebywały żołnierki AK, które w czasie Powstania Warszawskiego były m.in. łączniczkami i sanitariuszkami. Trafiły tu już po przejściu przez trzy do pięciu obozów jenieckich. Niektóre z nich miały na sobie jeszcze polskie mundury, inne „resztki ubrania cywilnego”, a jeszcze inne mundury… amerykańskie, przesłane do obozu przez amerykański Czerwony Krzyż.
Czytaj także:
Sceny, które obserwuje przewodnik muzealny na Majdanku, budzą grozę…
Wraz z kobietami z niewoli uwolniono także 9 niemowląt: 6 chłopców i 3 dziewczynki urodzone w obozie.
Matka Boża Częstochowska z… konserw
„Mimo ciężkich warunków nastrój duchowy utrzymał się w obozie przez cały czas znakomity” – relacjonował redaktor „Dziennika Żołnierza 1. Dywizji”. Po wyzwoleniu obozu na placu apelowym odprawiona została msza św., a wyglądała tak:
Z puszek po konserwach zrobiony jest obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na ołtarzu obozowym, gdzie wczoraj z rana ksiądz włoski, jeniec wojenny przydzielony do obozu, odprawił nabożeństwo dziękczynne w obecności delegacji 2. Pułku Pancernego. Z blachy tych samych puszek są orzełki, często misternie wykonane, na czapkach ochotniczek — żołnierzy Armii Krajowej.
Bohaterki z Powstania Warszawskiego
Na wieść o wyzwoleniu obozu ze wszystkich jednostek zaczęły napływać dary dla oswobodzonych „Akaczek”, jak nazywano uczestniczki powstania. Ze wspomnień gen. Maczka wynika, że darów było tak wiele, iż musiał wydać rozkaz o zaprzestaniu przywożenia prowiantu, bo magazyny „zaczęły pękać z przepełnienia”. Do obozu przyjeżdżali w miarę możliwości także żołnierze, którzy szukali członków rodzin lub wiadomości na ich temat, a także ci, którzy chcieli „uradować oczy widokiem bohaterskich polskich kobiet z Powstania Warszawy”.
Kobiety musiały pozostać jeszcze przez kilka tygodni w Oberlangen, potem przeniesiono je do obozu w Niederlangen, skąd we wrześniu 1945 r. rozjechały się po świecie.
Wyzwolenie Oberlangen miało jeszcze jeden aspekt, często przez historyków zapomniany – było pierwszym na taką skalę spotkaniem żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie z Żołnierzami Armii Krajowej walczącymi w kraju.
Tak podsumował to spotkanie redaktor „Dziennika Żołnierza 1. Dywizji”:
Dywizja miała od czasu wylądowania na kontynencie dnie trudne, dnie krwawe, dnie największej swej chwały bojowej. Wczoraj urzeczywistniła się po raz pierwszy łączność z Armią Krajową, której bohaterskie walki w obronie Warszawy śledzić mogliśmy w Normandii jedynie z bijącym sercem, niespokojni myślą.
Dzień 12 kwietnia, dzień, w którym na terenie Niemiec po raz pierwszy przynieśliśmy wolność kobietom polskim, obrońcom bohaterskiej Warszawy, będzie do czasu powrotu naszego w granice Polski, Dywizji naszej — dniem najpiękniejszym.
Czytaj także:
„Małe Auschwitz”. Potworne miejsce dla dzieci w okupowanej Łodzi, o którym mało kto wie