Rodzinna opowieść o geografii i wielkanocnych smakach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Quaresima z łaciny Quadragesima, czyli czterdzieści dni to włoska nazwa kończącego się właśnie Wielkiego Postu. Dawniej we Florencji, w niedziele Wielkiego Postu, aby osłodzić ten okres wstrzemięźliwości i postu, organizowano pierwsze kiermasze sezonu przy każdej z wielkich bram prowadzających do miasta.
Były stragany, gdzie sprzedawano solone pestki dyni i łubin w solance. Te nasiona Lupinus albus przypominają trochę bób, ale mają żółto-maślany kolor i zawierają substancję, która sprawia, że są bardzo gorzkie, więc najpierw muszą być gotowane, a następnie zanurzane w solance.
Dla nas, dzieci monotonia Wielkiego Postu była przerywana przez tak zwane święto Pentolaccia, czyli Glinianego Gara, które zwykle odbywa się w pierwszą lub czasami w trzecią niedzielę Postu. Do haka na suficie lub do gałęzi drzewa, gdy zabawa odbywała się w ogrodzie, przywiązywano długi sznur, do którego mocowano wysoko nad naszymi głowami gliniany gar wypełniony słodyczami. Dzieciom zawiązywano oczy i następnie, kolejno, próbowały one długim kijem trafić w garnek i rozbić go na kawałki. Szczęśliwemu, któremu w końcu się to udawało, spadał na głowę grad słodkości.
Czytaj także:
Tradycyjne sposoby dekorowania jajek. Bez chemicznych barwników
W kawiarniach i piekarniach w tym okresie pojawiają się do dziś wielkopostne ciasteczka czekoladowe, zwane właśnie quaresimali, wykonane w kształcie liter. Są one sprzedawane na wagę i pamiętam, że zanim zjedliśmy wszystkie, graliśmy w składanie z nich słów lub krótkich zdań.
Gastronomiczne wspomnienia z mego włoskiego dzieciństwa splatają się ze wspomnieniami i anegdotami mojej matki.
Moja babcia Kate Abbott pochodziła z grecko-angielskiej rodziny mieszkającej w Salonikach. Mama wspomina, że podczas Wielkiego Tygodnia w domu ciotki Olimpii, siostry Kate, osoby skromnej i pobożnej, jadło się tylko gotowane karczochy, lekko polane oliwą i sokiem z cytryny. Kate natomiast, która miała autentyczną pasję do dobrego jedzenia i sama świetnie gotowała, twardo przestrzegała zasad kościoła prawosławnego, które zakazują spożywania podczas okresu Wielkiego Postu mięsa i nabiału oraz ryb, natomiast pozwalają jeść pozbawione krwi owoce morza i skorupiaki. W Wielki Piątek Kate jadła w związku z tym gotowanego homara, ale bez dodatku sosów…
Czytaj także:
Najpiękniejsze pisanki z Pinteresta DIY
Z tej rodzinnej tradycji, bardziej skromnie, przywiozłam do mojego polskiego domu zwyczaj spożywania w Środę Popielcową i w Wielki Piątek greckiej zupy z brązowej soczewicy ze wszystkimi warzywami, do której dodaje się na końcu odrobinę octu. Ten mały, ale ważny detal ma swój wymiar symboliczny przypominając ocet, który podano Jezusowi na krzyżu.
Faki soupa (grecka zupa z soczewicy)
Na 4-6 osób
40 dag drobnej brązowej soczewicy lub zielonej, 1 duża czerwona cebula, 1 marchewka, 1 biała pietruszka, 1 „serce” selera naciowego z liśćmi, 2 ząbki czosnku, 1 łyżeczka suszonego tymianku, ½ pęczku zielonej pietruszki, 1 liść bobkowy, 8 łyżek oliwy z oliwek extra vergine, około 1,5 litra wody, sól, świeżo mielony czarny pieprz
Dodatki: 15 dag fety lub solana, czerwony ocet winny.
Soczewicę dokładnie myję pod bieżącą wodą, wsypuję do garnka i zalewam zimną wodą tak, aby ją przykryć. Doprowadzam do wrzenia. Odcedzam, znowu wsypuję do garnka i zalewam wodą. Dodaje obraną i pokrojoną na pół cebulę, obraną marchewkę, pietruszkę, ząbki czosnku i serca selera w całości, liść bobkowy, tymianek, umytą zieloną pietruszkę wraz z łodygami oraz oliwę z oliwek i gotuję na małym ogniu, aż soczewica będzie miękka (około 30 minut). Wyjmuję wtedy liść bobkowy i wyrzucam. Wszystkie warzywa i zioła miksuję z częścią soczewicy i wlewam purée z powrotem do garnka. Dodaję sól i pieprz do smaku, mieszam i podaję w głębokich talerzach z pokruszoną fetą i paroma kroplami czerwonego octu winnego.