Jan siedział w więzieniu. Ćwierć wieku. Za zabójstwo. Jego życie odmienił… aktorski epizod. Zagrał w Misterium Męki Pańskiej. A później wyspowiadał się i przyjął komunię. Był piękny słoneczny poranek, kiedy 22 lata temu policja zatrzymała Jana. Zapadł skazujący wyrok – 25 lat pozbawienia wolności. Co czuje 24-latek tracąc całą swoją młodość? Żal, że swojego rocznego synka zobaczy dopiero za 25 lat jako dorosłego faceta? Smutek, że całą młodość spędzi za murami więzienia? Nadzieję, że nie przegrał życia, że to tylko „doczesna pokuta”? Wszystko po trosze, ale Janem targa przede wszystkim uczucie, że kara jest zbyt surowa, niezasłużona. Owszem, zabił człowieka, ale ten człowiek chciał zabić 8-letnią dziewczynkę! „Popełniłem straszną rzecz” – mówi jednak po latach Jan.
Utrata wolności i wiary
Życie w zakładzie karnym nie jest łatwe. Wyrok to samotność. To przymuszone relacje z innymi osadzonymi. Każdego dnia dzieją się rzeczy trudne, które chce się zapomnieć. Wszystko odbywa się w z góry ustalonym porządku, nie ma miejsca na spontaniczność, na siebie. Mimo że Jan jest ochrzczony, po pobycie w więzieniu był bliski całkowitej utraty wiary. Odsunął się od Boga. Miał głębokie poczucie, że osoby skazane za zabójstwo i rozwiedzione, jak on (Jan otrzymał unieważnienie małżeństwa), nie mają prawa przekroczyć progu Domu Pana. To był powód, dla którego przestał praktykować… na ponad 20 lat.
Na szczęście, można spotkać ludzi, którzy przywracają sens życia, sprawiają, że czuje się wobec nich wdzięczność. Jan miał szczęście do takich ludzi. Tylko dzięki nim jest teraz w takim punkcie swojego życia. Ktoś kiedyś powiedział mu: „Teraz nie miejsce i czas, by myśleć o tym, co ci odebrano, co utraciłeś. Lepiej pomyśl o tym, co ci pozostało i co możesz z tym zrobić”.
Read more:
Bezdomni zagrają w Poznańskim Misterium Męki Pańskiej
Po 22 latach odsiadki Jan był zamknięty w sobie. Wychowawcy i psychologowi więziennemu trudno było do niego dotrzeć. Uważał, że wyrok, który otrzymał, był za surowy. Sądził też, że ćwierć wieku odsiadki wymazało jego winę. Dopiero udział w pewnym wydarzeniu otworzył jego serce na nowo. Jego mottem życiowym stały się słowa: „Wytrzymaj. Cierpliwość i wytrwałość są twoją drogą do wolności”.
Przemiana
Wszystko zmieniło się w 2016 roku. Do Zakładu Karnego w Koziegłowach pod Poznaniem, gdzie na co dzień przebywał Jan, przyjechał reżyser Poznańskiego Misterium Męki Pańskiej, Artur Piotrowski. Jego celem było zaproszenie osadzonych do zagrania w spektaklu, który co roku odbywa się na poznańskiej Cytadeli. Była to niecodzienna sytuacja. Osoby wykluczone, budzące w ludziach niechęć i podejrzenia, nagle traktowane są wyjątkowo. Ktoś wyciąga do nich rękę, obdarza zaufaniem, proponuje chwilowy powrót do społeczeństwa.
Jan całym sercem zapragnął wziąć udział w wydarzeniu. Wiedział jednak, że decyzja nie zależy od niego, ale od wielu innych osób, z którymi na co dzień pracuje. Udało się! Okazane zaufanie i serce zrodziło wdzięczność i falę pozytywnych emocji. Przed Misterium Jan poszedł do spowiedzi. Pierwszy raz od 20 lat! Otworzył się, wyznał wszystkie grzechy, otrzymał rozgrzeszenie i pokutę. Podczas mszy św. przyjął komunię.
Po Misterium Jan przeszedł ogromną duchową przemianę. Zrozumiał, że zrobił coś, czego nie powinien – wszedł w rolę sędziego. Taką przemianę w przypadku osoby wierzącej śmiało można nazwać nawróceniem.
Jan nie oczekuje wybaczenia, wie, że wybaczyć może tylko Bóg. Z ludźmi trzeba się pojednać i nad tym nadal pracuje. Na przepustkach odwiedza rodzinę – braci i siostrę. Nie zapomina o wizycie na cmentarzu, na grobie ukochanej mamy. Kiedy wyszedł na pierwszą swoją przepustkę, tzw. 30-stkę, było to dokładnie 26 maja w Dzień Matki, pierwsze kroki skierował właśnie do niej, do mamy. Dwa dni później mama odeszła. Jan nie mówi, że umarła, bo dla niego pamięć o człowieku sprawia, że on tak do końca nie umiera. Jan jest na bardzo dobrej drodze do wolności.