Wielokrotnie nagradzany wokalista i autor piosenek przyznał, że jest „bardzo dumny” z publicznych zmagań swojej żony Chrissy Teigen.Chrissy Teigen napisała dla Glamour tekst o swojej walce z depresją poporodową. W odpowiedzi na słowa żony, John Legend postanowił dowiedzieć się jak najwięcej o najbardziej podstępnych elementach tej powszechnej choroby:
„Przyznając się do bólu, przez który przechodzi, przyznaje się również do bólu wielu kobiet, które przechodzą przez to samo po urodzeniu dziecka. Wielu ludzi nie chce o tym rozmawiać. Wielu ludzi czuje się samotnie, gdy przez to przechodzą. Myślę, że uświadomienie ludziom, że nie są samotni, miało na nią duży wpływ”.
Chrissy Teigen nie jest pierwszą gwiazdą, która otwarcie mówi o swojej walce z depresją poporodową. W 2015 r. w jednym z wywiadów opowiadała o tym Hayden Panettiere. Ukazała się także książka Brooke Shields na ten temat. Ale PPD (ang. postpartum depression) dotyczy nie tylko mam-celebrytek. Dwie z moich ulubionych katolickich blogerek, Bonnie Engstrom i Jenny Uebbing także podzieliły się tym, jak rozpoznały u siebie oznaki PPD i jak ogromną samotność wtedy odczuwały.
Badania pokazują, że 1 na 9 kobiet doświadcza depresji poporodowej. Trudno jednak uzyskać konkretne liczby, ponieważ „prawie 60 procent kobiet z symptomami depresji nie otrzymuje klinicznej diagnozy, a 50 procent kobiet po diagnozie nie uzyskuje żadnego leczenia”.
Zatrzymajmy się nad tym chwilę. Ponad połowa kobiet z symptomami depresji poporodowej nie zostaje zdiagnozowana, a połowa tych, które zostały zdiagnozowane nie otrzymuje leczenia. Czy to dziwne, że Chrissy Teigen cierpiała w ciszy przez 9 miesięcy, zastanawiając się, co z nią nie tak? Mnóstwo ludzi zmagających się z tą poważną chorobą, cierpi w ukryciu.
Zanim urodziło się moje ostatnie dziecko, napisałam post o niezbędnych rzeczach, o których powinny wiedzieć nowe mamy. Zainspirowana głównie przez swoją własną walkę z PPD nalegałam, żeby kobiety zostały w domu i odpoczęły przez kilka tygodni – nie tylko z dala od pracy, ale także codziennych obowiązków. Takie podejście zakłada jednak, że wszystkie kobiety będą miały takie szczęście, jak ja – codzienne wsparcie męża i rodziny oraz luksus życia w środowisku, które zdaje sobie sprawę z macierzyńskiej wrażliwości w pierwszych tygodniach i wspiera kobietę w gotowaniu, sprawach do załatwienia czy opiece nad starszymi dziećmi.
Czytaj także:
Depresja poporodowa. Przemiana kobiety w matkę bywa bolesna
Nie wszystkie nowe mamy mają taki luksus. I choć podejmowane są wysiłki, by to się zmieniło, musimy zmierzyć się z rzeczywistością. A rzeczywistość jest taka: nawet jeśli nie możemy zapewnić fizycznego wsparcia mamom po porodzie, możemy – i powinniśmy – wspierać je emocjonalnie, mówiąc więcej o depresji poporodowej.
W 2009 r. New Jersey Catholic Conference zainicjowała edukowanie duchownych, a także religijnych i świeckich specjalistów w temacie depresji poporodowej. Ale tak naprawdę publiczna rozmowa na ten temat zależy od nas, mam, które przez to przeszły.
W każdym z przytoczonych tu wpisów kobiety mówią o poczuciu samotności i izolacji spowodowanym chorobą. Co roku z depresją poporodową w samych Stanach Zjednoczonych zmaga się 600 tys. kobiet. PPD jest jednym za najpowszechniejszych doświadczeń, które spaja amerykańskie mamy. Dlatego najważniejszą rzeczą, jaką możemy zrobić, żeby zmierzyć się z tą chorobą, jest wyjście do siebie nawzajem i rozpoczęcie rozmowy. Nie bój się podzielić swoją walką z przyjaciółką, poproś o pomoc, nie wahaj się, żeby zaproponować pomoc nowej mamie, która może czuć się przytłoczona. Możesz zrobić więcej niż ci się wydaje.