„Synku, chciałbym umrzeć za ciebie” – powiedział tata do 6-letniego Antka. „Ale to ja, tato, umieram za ciebie” – odpowiedział. – Książka dla dzieci o śmierci? To nie jest dobry pomysł! – Agnieszka Przybylska usłyszała to w wielu wydawnictwach. Ale uparła się i napisała książkę „Jak Antoś został rycerzem” o chłopcu, który zmarł na raka. To historia pełna bólu, ale jednocześnie piękna i dotykająca najważniejszych spraw w życiu.
Bunt przeciwko chorobie i Bogu
Antek Bojemski chodziłby dzisiaj do drugiej klasy liceum. Kiedy miał pięć lat, okazało się, że choruje na raka. Zaczęła się walka – przeplatanka cierpienia, trudu, pozornych sukcesów i kolejnych powrotów do szpitala.
Po niespełna dwóch latach Antoś przegrał. A raczej – jak na prawdziwego rycerza przystało – przegrał bitwę, ale wygrał wojnę. Mimo straszliwego cierpienia szedł na spotkanie z Panem Jezusem pogodzony i spokojny. A tym, którzy go znali, dał poruszającą lekcję umierania i ofiarnego znoszenia cierpienia.
Pomożesz Jezusowi?
Mama Antosia, Dorota, pamięta tylko jedną sytuację, kiedy synek zbuntował się na swoją chorobę i na Pana Boga za to, że do niej dopuścił. Odpowiedziała mu wtedy, że kiedy Pan Jezus niósł krzyż na Kalwarię, spojrzał na niego i zapytał, czy zechciałby Mu pomóc. „Nie wiem, skąd mi to wtedy przyszło do głowy. Chyba Duch Święty mi podsunął tę myśl” – wspomina dzisiaj. Antoś powiedział, że się zgadza.
Antek dostał kiedyś od księdza Jana, który odwiedzał go w szpitalu, mały, czarny krzyżyk. Ksiądz poradził mu, że zawsze, kiedy będzie go coś bolało, może brać krzyżyk do ręki i mówić: „Jezu, ufam Tobie”. Chłopiec od razu to podchwycił. Ofiarowywał ból za różne osoby – za rodziców i rodzeństwo, za dalszą rodzinę albo za koleżankę, z którą zaprzyjaźnił się w szpitalu. Wiedziały o tym nawet pielęgniarki na oddziale i kiedy przychodziły, żeby go zabrać na zabieg, pytały: „Masz swój krzyżyk? Dobrze, to idziemy!”.
Książka dla dzieci o śmierci?
Bywały takie dni, że pomimo lekarstw Antek cierpiał tak bardzo, że nie wypuszczał krzyża z rąk. Dobrze wiedział, co się z nim dzieje. Któregoś razu jego tata, Sebastian, rozpłakał się i powiedział: „Synku, chciałbym umrzeć za ciebie”. „Ale to ja, tato, umieram za ciebie” – powiedział sześciolatek. „Dobrze wiedział, że idzie na spotkanie z Panem Jezusem i czekał na to” – wspomina Dorota.
Skąd tyle wiary i dojrzałości w małym chłopcu? Dorota mówi, że 6 lat to wiek, w którym dzieci szczególnie interesują się sprawami duchowymi. Ma doświadczenie, bo oprócz Antka Bojemscy mają jeszcze ośmioro dzieci. Ale Antoś, choć wesoły i energiczny, był zawsze szczególnie wrażliwy na tematy dotyczące Pana Boga.
„Jak Antoś został rycerzem”
Historia Antka poruszyła wiele osób. „Zdarza się, że czasem ktoś podchodzi do mnie i mówi: „Wiesz, mam taki problem. Szepnij słówko Antkowi” – mówi Dorota. Albo ktoś relacjonuje, że prosił Antosia o „wsparcie z góry” i że problem się rozwiązał.
Dorota też czuje opiekę syna nad całą rodziną i nieraz zwraca się do niego w różnych sprawach. Ostatnio szczególnie powierza mu jego dwóch braci, którzy rozmiłowali się w biciu się nawzajem. Bojemscy i wiele innych osób mają silne przekonanie, że ich syn jest w niebie.
„Jak Antoś został rycerzem” to już druga książka o synu Bojemskich. Pierwszą: „Na koniec świata” napisał Marcin Ludwicki, nauczyciel ze szkoły dla chłopców Żagle, do której miał chodzić Antoś i do której teraz chodzą jego bracia. Cienka, skromna książka jest teraz jednym z bestsellerów wydawnictwa, które ją wydało. Materiał o Antku zrobiły chyba wszystkie ogólnopolskie media katolickie. Na przykład niedawno dzieci Bojemskich opowiadały o swoim bracie w programie „My, wy, oni” w TVP.
Hospicjum dla dzieci „Promyczek”
Dorota i Sebastian nie szukają tego „fejmu”. Jeśli ktoś ich poprosi, żeby opowiedzieli o zmarłym synu, korzystają z zaproszeń i udzielają wywiadów. Bo wierzą, że Antoś ma coś ważnego do powiedzenia.
Do książeczki dla dzieci „Jak Antoś został rycerzem” jest dołączony audiobook. Złotówka z każdego egzemplarza jest przeznaczona na wsparcie hospicjum dla dzieci „Promyczek” w Otwocku.
Read more:
Trzylatek pociesza umierającego braciszka. To bardzo wzruszające…