Telewizor, komputer, telefon… Trudno dziś się nudzić! Warto się chwilę zatrzymać i nie tracić aż tyle czasu na jałowe gesty. Gdy jesteśmy bardziej uważni, jesteśmy też szczęśliwsi.
Wojna z nudą?
Nuda przeraża nas wszystkich. Szczęśliwie, dzięki współczesnym technologiom i udogodnieniom, nie musimy się z nią mierzyć zbyt często. W domu telewizor jest często naszym wiernym kompanem. W większości gospodarstw domowych jest on włączony przez średnio pięć godzin dziennie – statystyki te nie zawierają tych, którym dźwięk telewizji po prostu towarzyszy w codziennych czynnościach.
W trakcie jazdy samochodem słuchamy radia; wielu z nas, choć to niebezpieczne, za kierownicą odpowiada także na SMS-y. Po telefony sięgamy bezwiednie w wielu sytuacjach: używamy ich, kiedy stoimy w kolejce do kasy, bawimy się nimi, kiedy rozmawiamy z drugim człowiekiem. Muzyka z głośników akompaniuje naszym zakupom, jeździe windą, a także wizytom w większości miejsc publicznych.
Wojna z nudą dotarła nawet do kościołów: momenty ciszy wypełniane są ogłoszeniami lub kolejną pieśnią. Kiedy tylko kończy się msza lub nabożeństwo, zamiast milczeniem stworzyć atmosferę do modlitwy, szybko zaczynamy rozmawiać w kościelnych ławach. Rodzice często cierpią na strach przed pustką: samemu zdarza mi się napominać dzieci słowami: „Wstańcie i zróbcie coś”, jak gdyby to, że siedzą w zadumie było wadą, którą najszybciej trzeba wyplenić.
Read more:
Jak pogodziliśmy się z niepłodnością – nasza trudna, ale piękna droga
Nieustannie zajęci
Wydaje się, że dziś lepiej jest nieustannie coś robić niż być znudzonym. Łatwość, z jaką przychodzi znalezienie sobie zajęcia jest uzależniająca. Samemu zdarzało mi się jej ulegać równie często jak większości z nas. Dlatego każdego roku wyznaczam sobie czas na duchowe odosobnienie, podczas którego ograniczam dostęp do telefonu, telewizji i innych rozrywek, którymi zwykłem wypełniać dzień. Spędzam ten czas na modlitwach w pustej kaplicy, spacerach po lesie i obserwowaniu zachodów słońca ze skarpy przy rzece Missisipi. Nagła utrata wszystkich rzeczy, którymi normalnie rozpraszam swoją uwagę, przypomina trochę rzucanie nałogu i wiążą się z nią ogromne trudności wynikające z ich „odstawienia”. Jednak po kilku dniach mój umysł zaczyna się przestawiać.
Doświadczenie rozprężenia podczas takich momentów odosobnienia nauczyło mnie, że rozrywki mają swoje niewątpliwe zalety. Jednak jeśli zażywa się ich w nadmiarze, zaczynają działać destrukcyjnie. Wiążę z rozrywkami mieszane uczucia, dlatego że działają one na powierzchownym poziomie. Na przykład obecność muzyki w tle nie oznacza wcale, że mamy się w nią wsłuchać czy że doświadczamy jej w taki sam sposób, jak na koncercie ulubionego zespołu. Muzyka w centrach handlowych tworzy fałszywe poczucie wypełnienia, które ułatwia nam robienie zakupów, jednak w żaden sposób nie ubogaca naszego życia. Można ująć tę różnicę w kategorii: nieinwazyjne tło kontra msza żałobna Mozarta. Z pewnością skupienie się na muzyce Mozarta będzie wymagało od nas większego wysiłku, ale i satysfakcja płynąca z tego doświadczenia wiąże się z czystą łaską i pięknem; szansą na dotknięcie czegoś mistycznego.
Telefon, ciągle telefon!
Brytyjski filozof i kompozytor Roger Scruton twierdzi, że „dźwięki towarzyszące współczesnemu życiu są coraz mniej ludzkie”. To samo można powiedzieć o innych dziedzinach. Zwyczaje takie jak chodzenie na spacery po lesie, rozpoznawanie gwiazdozbiorów na nocnym niebie czy dzierganie przy kominku odchodzą do lamusa.
Rozrywki są jak zanieczyszczenia powietrza – wkradają się powoli w nasze życie, zmieniając jego jakość i pozostając niezauważalnymi, aż do momentu, kiedy nie mamy czym oddychać.
Jeśli potrzeba zwalczenia nudy jest tak silna, że nie możemy opanować chęci sięgnięcia w każdej, niewypełnionej czymś chwili po telefon, staje się to niepokojącym objawem zubożenia naszego życia. Jest coś ujmującego w tym, gdy widzę moje córki sprzeczające się o ołówek, który obie uwielbiają, ponieważ oznacza to, że obie wiążą z danym przedmiotem głębokie uczucia i angażują się w życie w najmniejszych jego przejawach.
Read more:
Całowanie chleba, „czapkowanie”, o zmarłych tylko dobrze – te gesty mają głęboki sens
Jak zmienić złe nawyki?
Większość z nas nie może rzucić wszystkiego i oddać się życiu klasztornemu. Nie oznacza to jednak, że nie możemy być bardziej uważni na co dzień. Jest kilka rzeczy, które może zrobić każdy, a które pozwalają zmienić złe nawyki:
- Niewłączanie telewizora, chyba, że siadamy w celu obejrzenia konkretnego programu czy filmu.
- Wyrabianie nawyku odmawiania krótkiej modlitwy za każdym razem, kiedy schodzimy lub wchodzimy po schodach.
- Niesięganie po telefon, kiedy stoimy na światłach lub w kolejce do kasy czy też w trakcie rozmowy.
- Znajdowanie w każdym tygodniu chwili na to, by poczytać spokojnie książkę lub zasiąść w fotelu z kubkiem kawy.
- Przychodzenie na mszę z kilkuminutowym wyprzedzeniem i spędzanie tego czasu na duchowej refleksji.
- Z doświadczenia wiem, że chociaż jest to trudne, to znalezienie każdego roku na kilkudniowe odosobnienie jest ogromnie pomocne.
Przede wszystkim jednak, jakkolwiek nie podejdziemy do tematu ograniczania rozrywek, nie powinniśmy się obawiać odrobiny nudy. Daje ona nam przestrzeń i sposobność na skupienie uwagi i docenienie życia.