Dobre słowo zamiast skwaszonej miny. Łagodność wobec siebie zamiast karcących myśli. Modlitwa uwielbienia obok rachunku sumienia i skruchy. Wielki Post dla mięczaków? Nie! Miłość przed ćwiczeniem w doskonałości.Połowa Wielkiego Postu to moment pierwszych podsumowań podjętych zobowiązań. Czy post, modlitwa i jałmużna pomogły mi w tym, abym „nie jadła innych”? Czy prężenie muskułów, aby być doskonałym naprawdę jest pomocą w lepszym przygotowaniu do Świąt Paschalnych? Nie umniejszając wagi wielkopostnych narzędzi danych przez Kościół do nawrócenia, stawiam przed oczy najważniejsze przykazanie – miłości siebie i bliźniego. Stawiam przed oczy dosłownie – przywiązuję je na swoim nadgarstku, jako symboliczną bransoletkę.
„Kochaj i rób co chcesz”, mówi św. Augustyn. To ideał świętości, do którego dążę. Jednak zauważyłam, że przeszkodą w moim nawróceniu jest często… zapominalstwo. Reagując odruchowo na nieprzyjemne słowa skierowane wobec mnie, poddając się fochom czy wiosennej chandrze z powodu zmian ciśnienia i pogody, zapominam o swoim postanowieniu. A nawet – o swojej tożsamości bycia kochaną przez Boga. Czy w praktyce codziennego życia da się ciągle o tym pamiętać? Jeśli tak, to po co?
Czytaj także:
Co mogą dać małżeństwu post, jałmużna i modlitwa?
Nadanie delikatnej bransoletce symbolicznego znaczenia zrodziło się podczas mojej rozmowy ze spowiednikiem na temat postanowień wielkopostnych. Zachęcona do tego, aby przeżywać ten okres z wdzięcznością, „kontemplując życie”, uwielbiając Boga i pamiętając o Jego miłości, poczułam jak spadają ze mnie coroczne ascetyczne sznury i ciężary. Nakładane przeze mnie samą. Często cięższe niż mogłabym unieść. Uwolniona we mnie przestrzeń, poczucie wolności i radość stały się pierwszym motorem do podjęcia wielkopostnego zobowiązania. Stałej pamięci, że Bóg mnie kocha i ciągłego zwracania serca z miłością do spotykanych osób. Czy to działa?
W moim przypadku bardzo! W dniu, w którym wybiegłam z domu bez bransoletki, czułam jeszcze mocniej jej zadanie przypominania. Odruchowo łapałam się za nadgarstek, aby przesunąć koraliki. Tym samym nabrałam nawyku, który przypomina mi o moim postanowieniu. Czas zakupu bransoletki zbiegł się z Dniem Kobiet, dlatego poprosiłam męża, aby kupił mi ją w prezencie. Może dlatego jeszcze łatwiej ta bransoletka kojarzy mi się z miłością. Wybór najdelikatniejszego materiału, jakim jest jedwab, także jest wymowny. Moja miłość jest często krucha i łatwo o niej zapominam, a równocześnie kilka nitek jedwabiu bardzo trudno zerwać, tak jak miłość Boga do mnie.
Świadomość Bożej miłości sprawia, że poprzez większą łagodność wobec siebie, otwieram się na innych. Kiedy staję wobec trudnej sytuacji bransoletka przypomina mi słowa z psalmu: „Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy” (Ps 16,8). Zatem, kochaj i rób co chcesz!
Czytaj także:
5 pokus, którymi diabeł atakuje nas w Wielkim Poście