W dyskusjach na temat pomocy uchodźcom co jakiś czas powraca temat korytarzy humanitarnych. Na czym dokładnie polega ten projekt? Przedstawiamy odpowiedzi na 10 podstawowych pytań.
Skąd pomysł? Idea narodziła się we Włoszech. W państwie, które stanowi jeden z najczęstszych celów migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki. W 2016 roku przybyło tutaj ponad 180 tys. osób. Włochy to też kraj, u którego wybrzeży rozgrywają się dramaty rozbitków przeprawiających się przez Morze Śródziemne. Tylko w 2016 r. zginęło w jego wodach ponad 5 tys. uchodźców. Niebezpieczne „podróże nadziei” to jeden z bodźców, który zainspirował projekt. Ma on na celu bezpieczny transport do Europy szczególnie potrzebujących uchodźców i pomoc w ich integracji.
Kto za tym stoi? Korytarze humanitarne to ekumeniczna inicjatywa Wspólnoty Sant’Egidio, Federacji Kościołów Ewangelickich we Włoszech i Kościoła Waldensów. Projekt działa na mocy porozumienia podpisanego z włoskimi władzami – Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Współpracy Międzynarodowej oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych.
Jaka jest skala? Na pewno nie jest to program masowy. W ramach pilotażowego korytarza humanitarnego uruchomionego w 2016 roku sprowadzono do Włoch ok. tysiąca szczególnie potrzebujących uchodźców. Ich przyjazd rozłożony był na okres dwóch lat. Pierwsze 93 osoby przyleciały do Rzymu 29 lutego 2016 r.
Skąd przybywają? Przede wszystkim z Libanu, gdzie w ok. 2 tys. nieformalnych obozów mieszkać może nawet 1,5 mln uciekających przed wojną Syryjczyków. Korytarze mają służyć osobom szczególnie potrzebującym i pokrzywdzonym: ofiarom prześladowań, tortur i przemocy, rodzinom z dziećmi, osobom starszym, chorym i niepełnosprawnym.
Jak to działa? Projekt ma przeciwdziałać barbarzyńskiemu biznesowi przemytników, transportujących uchodźców w nieludzkich warunkach przez Morze Śródziemne. Wysłannicy wydelegowani przez organizacje prowadzące projekt lub przedstawiciele lokalnych NGO, stowarzyszeń, organizacji międzynarodowych, Kościołów i organizacji ekumenicznych pracują bezpośrednio w obozach dla uchodźców. Członkowie Wspólnoty Sant’Egidio przygotowują listę najbardziej potrzebujących osób, które kwalifikują się do udziału w projekcie i jednocześnie decydują się na wyjazd do Włoch. Każda zakwalifikowana osoba otrzymuje wizę o ograniczonej ważności terytorialnej (ważną tylko na terenie Włoch) i ma zapewniony bezpieczny transport do Rzymu. Po przybyciu do Italii może ubiegać się o azyl.
Czy to bezpieczne? Tak. Zarówno dla przybyszów, jak i obywateli kraju przyjmującego. Tożsamość osób objętych programem jest dokładnie sprawdzana. Lista potencjalnych beneficjentów za każdym razem przekazywana jest włoskim władzom konsularnym. Proces kontroli trwa ok. 20-30 dni. Dopiero po nim może zostać wydana wiza. Po wylądowaniu we Włoszech, jeszcze na lotnisku, dane przybyszów ponownie sprawdza policja.
Co po przylocie? Serdeczne powitanie, w którym biorą udział przedstawiciele trzech wspólnot prowadzących korytarze humanitarne oraz włoskiego rządu. Następnie przybysze rozjeżdżają się po całych Włoszech. Nie trafiają do dużych ośrodków dla uchodźców, ale pod opiekę małych wspólnot i rodzin. To przyspiesza odnalezienie się w nowych okolicznościach. Uchodźcy zapewnione mają nie tylko mieszkanie i utrzymanie, ale także kurs języka włoskiego i pomoc prawną. Dzieci zaczynają chodzić do szkoły. Dorośli mogą liczyć na wsparcie w znalezieniu pracy.
Kto za to płaci? Program jest całkowicie finansowany ze środków prywatnych, przekazywanych za pośrednictwem organizacji pozarządowych. Fundusze potrzebne do opłacenia transportu, zakwaterowania i utrzymania przyjętych uchodźców zbierane są w ramach kilku różnych projektów i akcji fundraisingowych.
Jakie są efekty? – Po roku funkcjonowania widać, że zaproponowany model dobrze się sprawdza – mówi Magdalena Wolnik, odpowiedzialna za Sant’Egidio w Warszawie. – Do Włoch w bezpieczny sposób dotarło już ponad 500 uchodźców znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji [stan na marzec 2017 r.]. Wielu z nich wzięło udział w jubileuszowej mszy świętej w Bazylice Świętego Jana na Lateranie, odprawionej z okazji 49-lecia naszej wspólnoty – opowiada Magda, która właśnie wróciła z uroczystości w Rzymie. – Rozmawiałam z dwoma chłopakami – Irakijczykiem z Mosulu i Syryjczykiem z Damaszku. Są we Włoszech od 7 miesięcy. Całkiem dobrze mówią po włosku. Jak zresztą wiele osób, które przyjechały tam dzięki korytarzom. Widać, że już się zadomowili. Że czują się tam bardzo dobrze. To normalni, uśmiechnięci, młodzi ludzie. A przecież jeszcze kilka miesięcy temu przechodzili przez piekło – mówi Magda. – Program korytarzy humanitarnych wzbudził ogromną falę zainteresowania i solidarności w społeczeństwie włoskim. Jest nawet więcej ofert pomocy, niż w tej chwili potrzeb – zaznacza.
Twórcy programu uważają, że model przez nich zaproponowany jest uniwersalny. Niedawno [w 2017 r. – przyp. red.] podpisana została umowa na kolejny korytarz humanitarny. Tym razem w projekt zaangażował się włoski episkopat. Umożliwił on przyjazd do Włoch 500 osób z obozów dla uchodźców w Etiopii – głównie Erytrejczyków, a także obywateli Sudanu Południowego i Somalii. Lada dzień nastąpi też podpisanie podobnego porozumienia we Francji.
A Polska? W czerwcu 2016 roku pomysł utworzenia korytarzy humanitarnych poparł episkopat. Koordynację programu zlecił on Caritas Polska, które od początku wojny syryjskiej ze środków własnych oraz przy wsparciu środków publicznych realizuje projekty pomocowe na Bliskim Wschodzie, w Libanie, Jordanii, Syrii i w Iraku. – Na tym etapie trudno mówić o szczegółach – mówi Paweł Kęska, rzecznik prasowy Caritas Polska. – Naszym zadaniem byłaby adaptacja tego projektu do polskich warunków. Chcielibyśmy zacząć skromnie, od kilkudziesięciu osób. Oczywiście nie przyjechałyby od razu. To byłby proces. Myśleliśmy też o zawężeniu kryteriów i przyjmowaniu przede wszystkim osób potrzebujących pomocy medycznej – zaznacza. – Rozmowy z rządem rozpoczęły się latem ubiegłego roku. W początkowej ich fazie zyskaliśmy przychylność. Proces zatrzymał się na etapie uzgadniania szczegółów.