separateurCreated with Sketch.

„Mój synek nie był planowany. Ale to najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jerzy Chodorek - 11.03.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Spojrzenie szczęśliwej i spełnionej matki z dzieckiem w ramionach bywa bardziej przekonujące, niż drastyczne plakaty antyaborcyjne. Przekonałem się o tym niedawno w pociągu do Krakowa.Pociąg relacji Warszawa – Kraków. Połowa trasy. Siedzę w otwartym, długim przedziale i czytam gazetę. Co jakiś czas patrzę przez okno i obserwuję zmieniający się krajobraz. Wyjeżdżając z Warszawy teren jest płaski, nizinny. Patrzę na mijane miejscowości, wioski, lasy, które zaczynają coraz bardziej falować, gdy zbliżam się do wyżyny małopolskiej. Nieopodal Krakowa teren jest już stromy, dachy domów strzeliste, a tory ciągną się pośród pagórków i wzgórz.

Mam przed sobą jeszcze dwie godziny trasy. W otwartym przedziale pociągu TLK oprócz milczących towarzyszy podróży siedzi kobieta z dzieckiem. Dziecko płacze, a nawet krzyczy. Muszę przyznać – ciężko to znoszę. Nie mogę czytać, skupić się. Irytuje mnie to. Dziecko jest strasznie głośne. W mojej głowie pojawiają się niekoniecznie najprzyjemniejsze myśli.

W pewnym momencie metaliczny głos obwieszcza pasażerom, że pociąg zaraz doturla się na jakąś stacyjkę. Próbuję czytać gazetę i naglę widzę kątem oka postać, która stoi obok mojego miejsca. Odwracam się i dostrzegam uśmiechniętą kobietę z dzieckiem, która się na mnie patrzy. Kobieta mówi ciepłym i zdecydowanym głosem: „Czy pomoże mi pan wynieść wózek na peronie ?”. „Oczywiście, że tak” – staram się odpowiedzieć z jak najbardziej widocznym uśmiechem. To zabawne, iż z całego przedziału ta młoda matka wybrała akurat mnie.

Podniosłem się z fotela i podszedłem do drzwi, gdzie stała mama z dzieckiem w ramionach. Stoimy w ciszy. Dziecko już nie krzyczy, śmieje się i wytrzeszcza na mnie oczy. Chcę przełamać jakoś tę sytuację i mówię: „Pewnie wszystko się zmienia, gdy rodzi się dziecko?” – zagajam rozmowę. Trochę dziwne pytanie, ale trudno.

Mama patrzy na mnie serdecznie i odpowiada: „To prawda. Wszystko zaczęło inaczej wyglądać, kiedy urodził się młody. Teraz on jest w centrum. Wszystkie sprawy układam dzisiaj pod niego”. Patrzę na matkę i jej pociechę. To młoda i piękna kobieta – ciemna blondynka z niebieskimi oczami. Jej spojrzenie jest spokojne, szczęśliwe. Widzę, że dziecko, które trzyma na rękach jest jej całym światem – jej dumą. Ten widok poprawia mi nastrój.

„Wie pan… – kontynuuje matka – on nie był planowany. To była wpadka” – wyznaje szczerze. Lekko zaskoczony słucham dalszej części wypowiedzi. „Ale jest to największy cud, jaki przydarzył się w naszym – moim i męża – życiu. Nie da się przełożyć na słowa tego, co to znaczy mieć dziecko. Co to znaczy być odpowiedzialnym za nowe istnienie, wychowywać je, pokazywać świat” – mówi kobieta. „To najpiękniejsze, co spotkało mnie w życiu” – zapewnia.

Po naszej krótkiej wymianie zdań pociąg ciężko i ze zgrzytem zatrzymuje się na stacji. Drzwi się otwierają. Biorę wózek i wystawiam go na betonową platformę peronu. Żegnam się szczerze z mamą i chłopcem, życząc im dobrego dnia i wsiadam z powrotem do pociągu.

Konduktor gwizdnął, skład pociągowy leniwie ruszył. W środku cisza. Dziecko już nie płacze. Myślę, o tym, co powiedziała do mnie ta młoda matka. Była przekonująca. Uwierzyłem jej. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.