Wyobraź sobie was dwoje, jak klęczycie trzy godziny po całym dniu ścisłego postu i rozdaniu ubogim wszystkich pieniędzy. Widzisz to? Od razu jesteście szczęśliwsi, prawda?Często było tak, że Wielki Post uciekał mi między palcami. Bo praca, bo studia. Nagle budziłam się z życia pędem i byłam już Wielkim Tygodniu. Nie chcę tak. Męczy mnie też jedno postanowienie na czterdzieści dni. Udawało mi się nawet wytrwać do końca z takimi postanowieniami, ale czy zbliżało mnie ono do Boga? Nie wiem. To jest Jemu wiadome.
Dziś na postanowienia wolę patrzeć jak na przeżywanie relacji – do Pana Boga i do ludzi. A jak już o ludziach wspominamy, to w tym tekście wyszczególnimy sobie MĘŻA I ŻONĘ.
Jak Wielki Post może wpłynąć na moje małżeństwo? Hipotetycznie przy wszystkich naszych postanowieniach powinien być to wpływ hipercudowny. Przecież kiedy zbliżamy się do Boga, to i rośnie nasza miłość do ludzi. Czy tak jest? Przypatrzmy się zatem, co możemy zrobić dla naszego małżeństwa przy wykorzystaniu drogowskazów, jakie daje nam Kościół.
Modlitwa w Wielkim Poście
Jako że skupiamy się tutaj na małżeństwie, pominę modlitwę osobistą. Tutaj chcę was zachęcić do wspólnej modlitwy, do modlitwy małżeńskiej. Nie wiem, czy już ją praktykujecie, czy nie, jednak mogę ci obiecać, że nie jest to nic trudnego.
Odrzuć już teraz myślenie, że się nie uda, że mąż czy żona się nie zgodzi. Na początek zaproś do wspólnej modlitwy. Powiedz, że na czas Wielkiego Postu chcesz spróbować. Powiedz kiedy i gdzie. Może być to przed snem lub po położeniu dzieci spać.
Niech to będzie kilka minut. Nawet dwie. Na początek może być to tylko powiedzenie „Dziękuję Ci, Panie, za moją żonę. Bardzo ją kocham”. To ciekawe doświadczenie. Bardzo lubię ten moment, kiedy słyszę swojego męża, który dziękuje za mnie Panu Bogu, kiedy o mnie opowiada.
Potem w codzienności łatwiej mi jest przemóc swój własny egoizm, powiedzieć dobre słowo w zmęczeniu, kiedy wiem, ile ciepłych słów ma dla mnie mój mąż w czasie modlitwy. To dobry czas na powiedzenie sobie tego, na co brakuje czasu między bieganiem za dziećmi, gotowaniem, sprzątaniem czy pracą. Nie musimy mówić razem Nowenny Pompejańskiej. Po prostu weźmy się za ręce, przytulmy się i skierujmy nasze myśli i słowa do Boga.
Kiedy jednak nasza ukochana osoba nie chce się z nami modlić, możemy przy niej wypowiedzieć to jedno zdanie modlitwy. Może być to tuż przed zaśnięciem. Nie wydaje mi się to wielkim przewinieniem lub zmuszaniem do religijnych praktyk. Czterdzieści takich usłyszanych podziękowań i wyznań miłości może otworzyć serce współmałżonka na wspólną modlitwę. Oddajmy Bogu czas, w jakim się to stanie, ale działajmy :).
Drugą sprawą jest modlitwa za współmałżonka. Powstaje obecnie coraz więcej inicjatyw zakładania róż różańcowych, które modlitwą otaczają właśnie żony lub mężów. Może to ten kierunek? Może fajnie podarować tej ukochanej osobie dziesiątkę różańca (a tak naprawdę cztery różańce dziennie)? Tylko, no właśnie, mierzmy siły na zamiary. Jeśli nie czujesz, że jakaś konkretna modlitwa jest dla Ciebie, módl się jednym zdaniem: Boże, błogosław mu. Boże, błogosław jej. Mów to jednak codziennie i wytrwale.
Czytaj także:
Modlitwa w małżeństwie? Mamy na nią sposób!
Małżeński post
Mój mąż w jednej ze swoich konferencji, kiedy mówił o poście, opowiedział taką historię: Mąż pości. Powiedział sobie, że dziś to jeść nie będzie. Ma intencję i będzie pościć. Nie powiedział nic żonie, a ona postanowiła przygotować wieczorem jutrzejszy obiad. Klepie schabowe, smaży, zapach rozchodzi się po całym domu, a ten wygłodniały mąż zaczyna krzyczeć do żony, że co ona robi, że przesadza, że nawet pościć spokojnie nie może… No właśnie! Zostaw, chłopie, wtedy ten post i jedz schabowego, jeśli tak okażesz żonie miłość.
Miłość jest tu sednem. Post ma nas zbliżyć do Boga, przez co będziemy też bardziej kochać ludzi (i żonę, i męża).
Czy post to tylko porzucenie mięsa lub słodyczy? Do męża czy żony na pewno przybliży nas taki post: ograniczę narzekanie na męża/żonę; zamiast tego powiem dobre słowo lub po prostu… Pomilczę, ograniczę moje fochy. Ograniczę… No właśnie, co utrudnia ci relację z ukochaną osobą? Korzystanie z telefonu, Facebooka, zapracowanie? Na pewno znajdziesz swój obszar postu.
Jałmużna – daj coś z miłością
Kiedy jako dziewczynka mieszkałam na wsi, zastanawiałam się, komu ja mam dawać jałmużnę. W dodatku nie miałam żadnych własnych pieniędzy… Jałmużna to nie tylko wrzucanie pieniędzy do kubeczka biednej osoby (pół swojego życia tak to postrzegałam), ale to danie czegoś z miłości i z miłością. Co ważne, wcale nie muszą to być pieniądze.
Możesz dać swój czas – porozmawiaj z ukochaną osobą, wysłuchaj jej problemów, przemyśleń, nawet w chwili, w którym możesz odpocząć. Daj więcej niż zazwyczaj. To będzie także jałmużna.
Możesz dać dobre słowo, pochwałę, uśmiech – to paradoks, ale czasami w stosunku do najbliższych jest nam trudniej to podjąć jako postanowienie. Może jednak warto spróbować?
Nie dawajmy jednak z tego, co nam zbywa (bo mam dużo wolnego czasu, to dam ten „czas”), ale dajmy to, co najlepsze (nawet porę ulubionego serialu). Zadbajmy o jakość naszego daru. Tym darem ma być miłość, nie obowiązek czy wypełnienie postanowienia.
Bliżej Boga to bliżej męża i żony
Ostatnio coraz bardziej widzę to, że jestem bliżej swojego męża, kiedy jestem blisko Boga. Tym bardziej chętnie chcę korzystać z tego, co daje nam Kościół i Bóg. Może się komuś dziwna wyda ta recepta na małżeńskie szczęście, by iść razem ku Bogu, ale poważnie – nikt lepiej nas kochać nie nauczy.
Czytaj także:
4 wielkopostne wyzwania dla małżeństw
Czytaj także:
Jałmużna? Na początku mieliśmy poczucie, że to jakiś masochizm. Potem zaczęły dziać się cuda